jakiś czas temu
Razem z mentorką, Przepiórczym Puchem, udała się w kierunku Kamiennych Strażników. W przeciwieństwie do pierwszych dni swojego treningu, Szanta zamiast sunąć tuż za zastępczynią, niczym kaczuszka za matką, teraz dumnie kroczyła na przodzie i co jakiś czas wyrywkowo odpowiadała na pytania nauczycielki dotyczące przekazanej jej wiedzy teoretycznej. Tak, Szanta z księżyca na księżyc zaczynała się otwierać na koty żyjące na kwiecistych łąkach, lecz nie na wszystkich. Miała swoje małe grono "wybrańców", którzy mogli doświadczyć brzmienia jej głosu. Do tych kotów na pewno nie należał Gradowy Sztorm, który zbyt dużo zadawał pytań na temat jej rodziny i kotka, zamiast zbywać kocura, zaczęła go najzwyczajniej w świecie ignorować, tak, jakby nie istniał. Był w końcu stary, pewnie za chwilę będzie grzał zadek w starszyźnie... Puszczała mimo uszu wredne uwagi na temat tego, że jest niewychowana i nie wykonuje od razu poleceń starszych.
Wiedziała już, że Klan Burzy ma sojusz z Klanem Klifu i Owocowym Lasem. I podobno nawet z kotami z Betonowego Świata mieli sojusz. Była ciekawa jak ten cały "Betonowy Świat" wygląda.
– Beton... Beton – mamrotała, rozglądając się po łące pełnej kwiatów. Nie miała zielonego pojęcia co to ten beton. Nawet jeśli urodziła się poza klanem, to urodziła się w "Zielonym Świecie" i nie przypominała sobie, aby ktoś jej wyjaśnił znaczenie tego słowa. Jednak jego brzmienie miało w sobie jakąś siłę. A przynajmniej tak uznała Szanta.
– Podoba mi się jego brzmienie. "Beton". Nazwę tak syna. Albo córkę – Zakomunikowała mentorce, rzucając jej krótkie spojrzenie przez bark. Wolała się upewnić czy zielonooka wciąż za nią podąża.
– Nie za wcześnie na myślenie o kociętach?
– Za wcześnie – odparła niemal natychmiast, ale cóż miała poradzić, że spokrewnione z nią kocice kazały jej dbać o ich dziedzictwo. Jej dziedzictwo. Kiedyś na pewno doczeka się kociąt. Tyle, że miała się ich dorobić na własnych zasadach. – Jednak nigdy nie jest za wcześnie, aby sobie co nieco poplanować, wyznaczyć małe cele i do nich dążyć. Myślę, że mogłabym połączyć przyjemność z posiadania potomstwa z przysłużeniem się klanowi. Może tak jak i Barszczowa Łodyga zdecydowałabym się na zostać rodzicem kociąt z sojuszniczego miotu? – zamyśliła się. Była ciekawa czy Przepiórczy Puch doceni jej przyszłościowe myślenie i chęć przysłużenia się ich społeczności w przyszłości. Być może zyska bardziej w oczach zastępczyni? Taka mądra i oddana kotka jej się trafiła na uczennicę...
Przystanęła i zaczęła węszyć w powietrzu, będąc pewna, że wyczuwa znajomy koci zapach. Mama? Babcia? A może ciocia? A może był to zapach ten dziwnej kotki, Marionetki, bądź Ważkowego Lotu? Poruszała swym małym noskiem, wzrokiem świdrując tereny Klanu Klifu, z których znajomy zapach pochodził.
– Coś nie tak? – spytała mentorka podchodząc do Szantowej Łapy, dostrzegając, że jej wyraz pyszczka się nieco zmienił i kotka lekko uniosła jedną z łap do góry
– Ten zapach... Pachnie domem...
Wiedziała już, że Klan Burzy ma sojusz z Klanem Klifu i Owocowym Lasem. I podobno nawet z kotami z Betonowego Świata mieli sojusz. Była ciekawa jak ten cały "Betonowy Świat" wygląda.
– Beton... Beton – mamrotała, rozglądając się po łące pełnej kwiatów. Nie miała zielonego pojęcia co to ten beton. Nawet jeśli urodziła się poza klanem, to urodziła się w "Zielonym Świecie" i nie przypominała sobie, aby ktoś jej wyjaśnił znaczenie tego słowa. Jednak jego brzmienie miało w sobie jakąś siłę. A przynajmniej tak uznała Szanta.
– Podoba mi się jego brzmienie. "Beton". Nazwę tak syna. Albo córkę – Zakomunikowała mentorce, rzucając jej krótkie spojrzenie przez bark. Wolała się upewnić czy zielonooka wciąż za nią podąża.
– Nie za wcześnie na myślenie o kociętach?
– Za wcześnie – odparła niemal natychmiast, ale cóż miała poradzić, że spokrewnione z nią kocice kazały jej dbać o ich dziedzictwo. Jej dziedzictwo. Kiedyś na pewno doczeka się kociąt. Tyle, że miała się ich dorobić na własnych zasadach. – Jednak nigdy nie jest za wcześnie, aby sobie co nieco poplanować, wyznaczyć małe cele i do nich dążyć. Myślę, że mogłabym połączyć przyjemność z posiadania potomstwa z przysłużeniem się klanowi. Może tak jak i Barszczowa Łodyga zdecydowałabym się na zostać rodzicem kociąt z sojuszniczego miotu? – zamyśliła się. Była ciekawa czy Przepiórczy Puch doceni jej przyszłościowe myślenie i chęć przysłużenia się ich społeczności w przyszłości. Być może zyska bardziej w oczach zastępczyni? Taka mądra i oddana kotka jej się trafiła na uczennicę...
Przystanęła i zaczęła węszyć w powietrzu, będąc pewna, że wyczuwa znajomy koci zapach. Mama? Babcia? A może ciocia? A może był to zapach ten dziwnej kotki, Marionetki, bądź Ważkowego Lotu? Poruszała swym małym noskiem, wzrokiem świdrując tereny Klanu Klifu, z których znajomy zapach pochodził.
– Coś nie tak? – spytała mentorka podchodząc do Szantowej Łapy, dostrzegając, że jej wyraz pyszczka się nieco zmienił i kotka lekko uniosła jedną z łap do góry
– Ten zapach... Pachnie domem...
<Mentorko?>
[Trening wojownika - 450 słów]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz