Słońce leniwie wspinało się po niebie, oświetlając promieniami iglasty las. Ptaki już od dłuższego czasu śpiewały, a gryzonie wychodziły z norek w poszukiwaniu pokarmu lub partnera. Wiele z nich doczekało się już młodych, inne dopiero na to czekały. Koty, które nie zostały wybrane na poranny patrol, dopiero zaczynały się budzić. Ale nie Jarzębinowy Żar — ona nie musiała się budzić, bo nawet nie spała. Całą noc nawiedzały ją koszmary, wytwory jej własnego umysłu. Wizja, którą otrzymała podczas ostatniego spotkania medyków, nie dawała jej spokoju. Nieustannie czuła ścisk w piersi i potrzebę ucieczki. Jej wątpliwości dotyczące Mrocznej Puszczy coraz bardziej się nasilały. Matka opowiadała jej o niej, gdy Jarzębina była jeszcze kociakiem, lecz od tamtej pory sama medyczka nie pielęgnowała tej wiary. Coraz częściej zastanawiało ją, dlaczego — skoro to właśnie ta ścieżka miałaby być słuszna — inne klany wierzą w Klan Gwiazd? Starała się odpędzać te myśli i skupiać na leczeniu kotów. Jej wątpliwości mogłyby kogoś zaniepokoić. Na szczęście nikt o nich nie wiedział. Jarzębinowy Żar bardzo rzadko wspominała o Mrocznej Puszczy. Nie czuła potrzeby, by wierzyć. Nie miała na to czasu. Nikt też nie poruszał tego tematu w rozmowach z nią. Wszyscy milczeli i powtarzali tylko jedno — inne klany nie mogą się dowiedzieć! Tylko... skoro to właściwa droga, to dlaczego Klan Wilka nie głosi jej otwarcie? Czy nie byłoby lepiej, gdyby Klan otwarcie wyznawał Mroczną Puszczę, tak jak to robią koty z Klanu Klifu? Może wydają się trochę szalone... ale może jednak mają rację? Kotka zerknęła na swoją łapę z wysuniętymi pazurami. Rzadko je chowała do końca. Teraz patrzyła na nią z przerażeniem w oczach. Nie rozumiała swoich myśli. Chciała je przerwać! Przecież czy to nie oznaka braku lojalności wobec klanu? Musiała z kimś porozmawiać. Musiała dowiedzieć się, jakimi prawami rządzi się Klan Gwiazd. Choć miała już pewną wiedzę o Mrocznej Puszczy, chciała poznać też drugą stronę — by móc samodzielnie wyrobić sobie opinię. Prychnęła pod nosem i zaśmiała się cicho, ale złowieszczo. Wstała z posłania, potrząsając głową.
— Przestań o tym myśleć! — krzyknęła do samej siebie i uderzyła głową o ścianę legowiska.
Wtedy dostrzegła, że Cisowe Tchnienie ją obserwuje. Kotka uniosła brew z pytającym wyrazem pyszczka.
— Ha ha! Ja... pójdę szukać ziół! — oznajmiła Jarzębina i wybiegła z nory.
Rozejrzała się za kotami, które mogłyby dołączyć do niej w patrolu. Serce od razu podpowiedziało jej, kogo zabrać. Dorwała swojego ślepego przyjaciela oraz ojca. Z Zabłąkaną Łapą lubiła spędzać czas, mimo że uczeń zwykle marudził, a z ojcem chciała odbudować i wzmocnić relację.
Koty wyruszyły z obozu w stronę granicy z Klanem Klifu. Jarzębinowy Żar szukała ziół, a dwójkę kocurów traktowała jak drągale — nosili jej zebrane rośliny, a przy okazji sami polowali. Medyczka przystanęła przy granicy, gdy nagle do jej nozdrzy dotarł znajomy zapach. Zapamiętała woń jednej z medyczek Klanu Klifu tak dobrze, że mogłaby ją wyśledzić z drugiego końca świata! Serce zabiło jej mocniej. Postawiła łapę do przodu, przekraczając granicę.
— Jarzębino, co ty robisz? — zapytał ją ojciec, opuszczając na ziemię nornika.
— Ja... — kotka szybko wymyśliła kłamstwo — Potrzebuję zioła, które głównie rośnie na terenach Klanu Klifu. U nas jeszcze nie wyrosło. Czuję w okolicy jedną z medyczek. Szybko do niej podskoczę i o nie zapytam! Jako medyk mogę przekraczać granicę, więc poczekajcie tutaj na mnie — wyjaśniła, dotykając ogonem barków ojca.
— Dobrze, jednak jak coś, to wołaj nas — mruknął wojownik i usiadł na trawie, już gotowy do oczekiwania na córkę.
Jarzębinowy Żar wyskoczyła z miejsca i pognała w głąb terenów wrogiego klanu. Co ona wyprawia? Co robi! Nie może tego zrobić! Nie powinna z nią rozmawiać! Zatrzymała się nagle i spojrzała na swoje łapy. Nie rozumiała, co właściwie robi. Przecież Wieczne Zaćmienie i tak nic jej nie powie!
— Co ty tu robisz? — usłyszała za sobą zmęczony głos kotki, za której tropem podążała.
— Szukałam cię — oznajmiła, odwracając się do Wiecznego Zaćmienia.
Ich oczy się spotkały. Tak różne, jak klany, z których pochodziły. Medyczka z Klanu Klifu uniosła brew w pytaniu.
<Wieczne Zaćmienie, mam do ciebie sprawę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz