Otrzepała się z kurzy, wpatrując się w błękit nieba. Powoli ściemniało się, a ona wciąż nie znalazła schronienia. Nie wiedziała ile już szła. Dawno nie była zmuszona do takiego wysiłku. Łapy odmawiały jej posłuszeństwa z każdym stawianym krokiem. Do dalszych kroków napędzał ją jedynie wyrok jaki zawisł nad jej niewinnym losem. Głupcy! Nieustannie przerabiała w głowie sytuację z siostrą. Słowa jakie padły z jej pyska. Przełknęła ciężko gulę. Nie zdążyła nawet pożegnać się z ojcem...
Dziwny odgłos sprawił, że oderwała wzrok od własnych łap. Nasłuchiwała uderzenie serca, lecz nic już do niej nie docierało. Z tego wysiłku miała już przesłyszenia. Wbiła pazurki w suchą ziemię i machnęła ogonem ze złością. Przeklęty Królik. Przeklęci Gwiezdni. Przecie to oni nasłali na nią ten cel. Wypełniała ich wolę i co miała w zamian. Została obdarowana chłostą śmiechu. Kpiną. Upokorzeniem. Łzy bezsilności mimowolnie spływały po jej polikach. Oszukana i wygnana. Nie taki miał być jej los. Urodzona by władać całym światem, skończyła na jego dnie. Była nikim. Szarą masą, którą się tak brzydziła.
Zasnęła na ziemi wyczerpana.
Zasnęła na ziemi wyczerpana.
* * *
"i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie"
Powtarzała słowa zasłyszane od któregoś z Kronikarzy. Z furią, zbyt szybką przeradzającą się w rozpacz, przemierzała nieznane jej chaszcze. Pozbawiona sensu rzeczywistość utwierdzała ją w przekonaniu, że świat z niej kpił. Słyszała to w śpiewie ptactwa. W ruchach mrówek. Wszystko ją wokół przerastało. Jedynie niewyjaśniony lęk i głód pchał ją dalej. Zmuszał do kolejnych kroków.
Nietypowy zapach unosił się w powietrzu. Wędrowała mimowolnie jego tropem. Pachniało ptakiem. Tłustym ptakiem. Lecz był inny. Nie taki jak te polne. Zamroczona głodem nie zważała na dziwne otoczenie. Las i dzikie polany ustąpiły zamieniając się w zbyt uporządkowane otoczenie. Drzewa rosły w ustalonym rządzie. Pachniały słodko. Niczym pokarm produkowany przez karmicielki. Pierwomrówka zatrzymała się, widząc dziwne martwe konary. W nienaturalnym kolorze. O nie. Coś w środku kazało jej uciekać. Strach przyćmił głód. Stała jeszcze chwilę, wahając się. Nie wiedziała kiedy i gdzie zdoła zdobyć pożywienie. Nie wiedziała czy jest to warte ryzyka. Bestie zamieszkujące te tereny różniły się od leśnym. Były nieprzewidywalne...
Usłyszała kroki za sobą. Ciężkie. Ospałe. Obrzydliwy zapach dotarł do jej nozdrzy. Odwróciła się by przekonać się, jak trafne były jej przypuszczenia. Zwierzę to wydawało dziwne dźwięki. Kujące w uszy. Zaczęło zmierzać w jej stronę. Niepokojąco szybko się zbliżać. Rzuciła się do ucieczki. Biegła na ślepo. Nie wiedząc, gdzie się skryć. W którą stronę, gdzie mogła się przed nim uchronić. Uderzyła w coś. Mocno w łeb. Pisnęła, czując rozchodzący się po głowie ból. Wizja stała się taka niewyraźna. Czuła, że chwyciło ją. Śliskie i cuchnące łapy zacisnęły się na niej.
Było już po niej.
Powtarzała słowa zasłyszane od któregoś z Kronikarzy. Z furią, zbyt szybką przeradzającą się w rozpacz, przemierzała nieznane jej chaszcze. Pozbawiona sensu rzeczywistość utwierdzała ją w przekonaniu, że świat z niej kpił. Słyszała to w śpiewie ptactwa. W ruchach mrówek. Wszystko ją wokół przerastało. Jedynie niewyjaśniony lęk i głód pchał ją dalej. Zmuszał do kolejnych kroków.
Nietypowy zapach unosił się w powietrzu. Wędrowała mimowolnie jego tropem. Pachniało ptakiem. Tłustym ptakiem. Lecz był inny. Nie taki jak te polne. Zamroczona głodem nie zważała na dziwne otoczenie. Las i dzikie polany ustąpiły zamieniając się w zbyt uporządkowane otoczenie. Drzewa rosły w ustalonym rządzie. Pachniały słodko. Niczym pokarm produkowany przez karmicielki. Pierwomrówka zatrzymała się, widząc dziwne martwe konary. W nienaturalnym kolorze. O nie. Coś w środku kazało jej uciekać. Strach przyćmił głód. Stała jeszcze chwilę, wahając się. Nie wiedziała kiedy i gdzie zdoła zdobyć pożywienie. Nie wiedziała czy jest to warte ryzyka. Bestie zamieszkujące te tereny różniły się od leśnym. Były nieprzewidywalne...
Usłyszała kroki za sobą. Ciężkie. Ospałe. Obrzydliwy zapach dotarł do jej nozdrzy. Odwróciła się by przekonać się, jak trafne były jej przypuszczenia. Zwierzę to wydawało dziwne dźwięki. Kujące w uszy. Zaczęło zmierzać w jej stronę. Niepokojąco szybko się zbliżać. Rzuciła się do ucieczki. Biegła na ślepo. Nie wiedząc, gdzie się skryć. W którą stronę, gdzie mogła się przed nim uchronić. Uderzyła w coś. Mocno w łeb. Pisnęła, czując rozchodzący się po głowie ból. Wizja stała się taka niewyraźna. Czuła, że chwyciło ją. Śliskie i cuchnące łapy zacisnęły się na niej.
Było już po niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz