- Hej, wracaj tu! - Krzyknęłam do rudej. Phiew! Jak ona śmie mówić, że mamy źle oznaczone granice! Sosnowa Gwiazda na pewno, by do tego nie dopuściła! Do tego królikojad nas krytykuje! Kotka zniknęła w wysokiej trawie, a ja wraz z nią. Zagapiłam się i wpadłam do dziury. Przez chwilę opadałam z sił, nie mogłam się podnieść. Kiedy jednak się podniosłam, zdenerwowałam się.
- Wypuść mnie stąd! Pożałujesz tego! - Krzyczałam.
- A co będę z tego miała? - Mruknęła kotka. Nah! Jak zwykle ci padlinożercy, zawsze chcą czegoś w zamian. Na spokojnie się nie da, prawda? A co ja mam jej niby dać? Ogon, a może łapę?! "Ci aroganccy wojo- nawet wojownikami ich nie nazwę..." pomyślałam. Lepiej było siedzieć w obozie. Wygrzewać legowisko i nudzić się, jak gdyby nigdy nic się nie zdarzyło! Dobra, poszukam jakiegoś punktu wyjścia. Nah, marne podkopy? Czy dziury..? Aj, sama nie wiem! Mogłabym się z czegoś podsadzić! Nie ma mowy, że ja, Rysia Łapa, córka Cisowego Tchnienia, będę błagać o pomoc!
- Albo mi pomagasz, albo wydostanę się sama! - Powiedziałam. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam przyglądać się kotce. Miała długie, rude futro, które zdobiły pręgi. I duże, pomarańczowe oczy. Nie chciałam czekać, więc trzeba było pomyśleć.
- Będę Ci winna przysługę! - Mruknęłam. Na rudym pyszczku kotki widniał uśmieszek. Widać było, że cieszyła się z propozycji. Jak mnie wypuści, postaram się jej nigdy nie zobaczyć.
- A skąd będę wiedzieć, że ją dotrzymasz? - Mruknęła. Miała rację.. Nie miałam zamiaru nic jej obiecywać, tylko uciec.
- Narysujesz mi symbol na łapie! Będzie on na niej, dopóki umowa nie zniknie.- Powiedziałam. Ruda zaczęła myśleć.
- Zgoda! - Mruknęła.
Kotka jak zwykły kot nie podała mi łapy. Tylko ogon! Posadziłam się tylnymi łapami i chwyciłam ogona. Ciesz się, ciesz! Jak mnie stąd wypuścisz, będę biec do legowiska! Kiedy ogon zaczął podnosić się do góry, wylazłam z dziury i chwyciłam się ziemi. Chwyciła moją łapę i coś na niej odcisnęła. Kiedy mi ją puściła, pachniała ona dziwnie. Nie umiałam rozpoznać zapachu. Na mojej łapie widniała czerwona plama. Spojrzałam na nią, wyglądała nieco łagodniej. Wstałam i otrzepałam się z ziemi. Oczy rudej kotki stały się małymi szparkami. Czego jeszcze chciała?
- Pamiętajcie! Klan Burzy jest okropny! Są zdradzieckimi lisami, którym nie wolno ufać! - Powtarzała Olszowa Kora. Czasami prosiłam ją czy, odprowadzi nas do legowiska starszyzny. Mają super opowieści! Chociaż nie wiem, czy są prawdziwe.
- Naprawdę nie można im ufać? - Zapytała Skara. Zdecydowanie wolałam opowieści starszych niż Olszowej Kory. Były nudne i bez sensu! Tak jakby ktoś pozbawił ich tajemnicy! - Ależ tak! Są paskudni! Jak kiedykolwiek ich spotkacie, uciekajcie! Bo was zabiorą! - Powiedziała kocica.
- Aaaa! - Krzyknęłam.
- Ale z ciebie strachliwy kot! - Mruknęła Lament.
- Nie moja wina! A co jeżeli naprawdę nas zabiorą? - Pisnęłam.
- To będzie to i wyłącznie twoja wina. - Mruknął cicho Miodek. Czemu są tacy niemili? To naprawdę było straszne! Nie mogę sobie wyobrazić ich pysków! Pewnie są tak okropne, że je czymś zasłaniają! A może nie mają pysków? Ale jakby tropiły? Mam tyle pytań! Może spytam mamy? Szkoda, że jestem tak mała, żeby pójść sama do niej. Beznadzieja! Jak będę duża, nikt mi niczego nie będzie kazał! Będę robiła to, co chcę! I tak musi być. Będę chodzić do mamy, będę wychodziła z obozu kiedy chcę. I spotkam te koty z Klanu Burzy! A co jeżeli Olszowa Kora się myli? I nie są tacy paskudni?
Nadal przyglądałam się rudej kotce. Miałam ochotę wracać do domu, ale pewnie ta znowu, by coś wymyśliła. Postawiłam krok w kierunku kotki. Ta niepewnie się na mnie spojrzała. Złamała kodeks wojownika, weszła na nasz teren! Co za.. Mysi móżdżek! Pożałuje tego, co zrobiła! Jak ja jej zaraz dam! Nie jest ode mnie starsza! A już używa szantaży! Jaka jest niewychowana! Jej rodzice muszą być strasznymi flejtuchami! Dobrze, ale muszę zagadać. Inaczej się nie da.. Prawda?
<Pożar?>
[640 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz