***
Ognikowa Słota zajrzała do żłobka powoli. Jej oczom ukazała się Gąsiorkowy Trzepot, miała na mordce wymalowane wyraźne niezadowolenie. Tuż u jej łap siedziało kocię z miną pełną wyrzutów sumienia, jakby dopiero co dostał ochrzan od mamy. Przed nim leżała połamana gałązka. Starsza podniosła wzrok na młodszą z konsternacją, stawiając uszy czujnie.
— Ognikowa Słoto? Co tu robisz? — zapytała, poruszając ogonem lekko nerwowo. Brązowooka poczuła spojrzenie paru ciekawskich małych oczu na sobie. Zmrużyła ślepia, jednak nie w złośliwy sposób.
Szylkretka podeszła bliżej, owijając kitę wokół łap. Położyła karczownika przed liliową.
Szylkretka podeszła bliżej, owijając kitę wokół łap. Położyła karczownika przed liliową.
— To dla ciebie. Gąsiorkowy Trzepocie, potrzebujesz pomocy przy małych? Mogłabym się nimi na chwilę zająć, a ty byś sobie odpoczęła albo rozprostowała chociaż łapy — zaproponowała szczerze, spoglądając na Noc, który bawił się z Kalinką. Wróciła spojrzeniem na kocicę, czekając na odpowiedź z jej strony. Była ciekawa, czy Nadciągający Pomrok dobrze zrobiła, sprowadzając je tutaj, oczywiście oprócz Kalinki, która była biologiczną córeczką Gąsiorkowego Trzepotu. Chociaż może jej także powinna się przyjrzeć.
Wilczaczka otworzyła oczy nieco szerzej. Nie zwlekając długo z odpowiedzią, pokiwała głową, przysuwając jednego z nich bliżej Słoty.
Wilczaczka otworzyła oczy nieco szerzej. Nie zwlekając długo z odpowiedzią, pokiwała głową, przysuwając jednego z nich bliżej Słoty.
— Maluchy, zajmie się wami na razie Ognikowa Słota. Wrócę do was niedługo — powiedziała, spoglądając na pobratymczynię z wdzięcznością. Chwyciła karczownika w pysk, po czym wstała. Szylkretka uśmiechnęła się do niej odrobinę, spozierając na kocurka u jej łap. Bursztynooki odprowadził mamę wzrokiem, kładąc uszy po sobie. Słotę normalnie zdziwiłaby taka reakcja, jednak miała pewien interes w tym, co obecnie robiła. Nie wynikało to jedynie z czystej ciekawości – na pewno ona grała tu dużą rolę, aczkolwiek coś podpowiadało jej, że nie traciła czasu, przychodząc tu dzisiaj.
— Cześć, jak się nazywasz? — zapytała, posyłając uśmieszek i jemu, gdy kita starszej zniknęła w wyjściu ze żłobka.
Czarny kocurek pokręcił główką, jakby wyrwano go z transu. Spojrzał na kocicę z lekkim zdziwieniem, jednak po chwili przełknął nerwowo ślinę.
— Cześć, jak się nazywasz? — zapytała, posyłając uśmieszek i jemu, gdy kita starszej zniknęła w wyjściu ze żłobka.
Czarny kocurek pokręcił główką, jakby wyrwano go z transu. Spojrzał na kocicę z lekkim zdziwieniem, jednak po chwili przełknął nerwowo ślinę.
— Nazywam się Noc. To jest mój braciszek, Gruby, a tam siedzi Chudy. No i jest z nami też Kalinka — kocię przedstawiło ich wszystkich, na każdego pokazując palcem, jakby nie chciał nikogo pomylić.
Ognikowa Słota zerknęła na każdego kolejno, kiwając głową, żeby mu pokazać, że go nadal słucha. Zauważywszy płaskie mordki dwóch z nich, uniosła brew ze zdziwieniem, stukając nerwowo ogonem o podłoże, prawie jak na zawołanie. Klan Wilka przyjął kociaki które musiały walczyć o oddech każdego dnia? Czy naprawdę aż tak im się powodziło ze zwierzyną lub dopadła ich tak wielka desperacja? Może ostatnio proszono ją o zapolowanie na więcej, żeby wykarmić właśnie nich? Z jakiegoś powodu u Słoty pojawiła się myśl, że Nocy by jedzenia nie żałowała. Wyglądał na zdrowego, na pierwszy rzut oka nie dostrzegła u niego żadnych anomalii, z zachowania był jedynie może… ospały i lekko nieśmiały, ale to nie było nic, czego nie dało się naprawić z czasem. Przysunęła kitą czarnofutrego bliżej siebie, jakby chciała go ochronić, chociaż sama nie była pewna, przed czym. Mimo wszystko nie pokazała po sobie ewentualnej niepewności, raczej uśmiechnęła się do niego pocieszająco. Spostrzegła szybko, że kocurek lubi zbierać piórka i wszelkiego rodzaju ozdóbki, w legowisku było tego pełno, a sam między własnymi kłosami miał ich także niemało.
Ognikowa Słota zerknęła na każdego kolejno, kiwając głową, żeby mu pokazać, że go nadal słucha. Zauważywszy płaskie mordki dwóch z nich, uniosła brew ze zdziwieniem, stukając nerwowo ogonem o podłoże, prawie jak na zawołanie. Klan Wilka przyjął kociaki które musiały walczyć o oddech każdego dnia? Czy naprawdę aż tak im się powodziło ze zwierzyną lub dopadła ich tak wielka desperacja? Może ostatnio proszono ją o zapolowanie na więcej, żeby wykarmić właśnie nich? Z jakiegoś powodu u Słoty pojawiła się myśl, że Nocy by jedzenia nie żałowała. Wyglądał na zdrowego, na pierwszy rzut oka nie dostrzegła u niego żadnych anomalii, z zachowania był jedynie może… ospały i lekko nieśmiały, ale to nie było nic, czego nie dało się naprawić z czasem. Przysunęła kitą czarnofutrego bliżej siebie, jakby chciała go ochronić, chociaż sama nie była pewna, przed czym. Mimo wszystko nie pokazała po sobie ewentualnej niepewności, raczej uśmiechnęła się do niego pocieszająco. Spostrzegła szybko, że kocurek lubi zbierać piórka i wszelkiego rodzaju ozdóbki, w legowisku było tego pełno, a sam między własnymi kłosami miał ich także niemało.
— Sam zbierałeś te kamyczki? — zapytała, wskazując pyskiem w kierunku łoża.
Noc pokiwał głową, uśmiechając się leciutko. Ciekawe czy zamierzał coś więcej o nich opowiedzieć? Nawet jeśli, to nie zapowiadało się na to, żeby wojowniczka pozwoliła mu dojść do słowa.
— Bardzo ładne. — pochwaliła go, oglądając się za siebie, żeby sprawdzić, co robi reszta jego rodzeństwa. — A wiesz, że ja też lubię zbierać różne rzeczy? Przykładowo dostałam złotą monetę od mojej kochanej mamy. Mam w legowisku także gałązkę jemioły od… — przerwała, marszcząc nos, jednak po chwili zmusiła się do ponownie pozytywnej mimiki. — Nieważne. Może powinnam ją wyrzucić, w końcu ma już swoje księżyce… — powiedziała do siebie. Od kocicy dało się wyczuć zapach jemioły, mimo że od jej przyniesienia upłynęło tyle czasu. Z jakiegoś powodu nie mogła jej wyrzucić, to było jedyne, co jej pozostało po Porywistym Dębie, po jej przyjacielu, który okazał się zdrajcą. Ciekawe, czy taki był od zawsze, czy to Klan Gwiazdy namieszał mu w głowie? Czy gdyby powstrzymała go przed ucieczką, jeśli byłaby taka możliwość, to czy by został? Może go zaszantażowano, a że było ich więcej, Dąbek nie miał wyboru? Pokręciła głową. Dywagowanie na ten temat nie miało najmniejszego sensu, skoro nawet nie znaleźli ich wszystkich, a trop prędko się urwał.
Kalinka dłubała pazurkiem w zaschniętym mchu, a Gruby odpoczywał, jakby dopiero co zjadł. Chudy siedział naburmuszony, to pewnie jemu coś połamano jak przyszła. A może Nocy? W końcu on zbierał różne przedmiociki.
Noc pokiwał głową, uśmiechając się leciutko. Ciekawe czy zamierzał coś więcej o nich opowiedzieć? Nawet jeśli, to nie zapowiadało się na to, żeby wojowniczka pozwoliła mu dojść do słowa.
— Bardzo ładne. — pochwaliła go, oglądając się za siebie, żeby sprawdzić, co robi reszta jego rodzeństwa. — A wiesz, że ja też lubię zbierać różne rzeczy? Przykładowo dostałam złotą monetę od mojej kochanej mamy. Mam w legowisku także gałązkę jemioły od… — przerwała, marszcząc nos, jednak po chwili zmusiła się do ponownie pozytywnej mimiki. — Nieważne. Może powinnam ją wyrzucić, w końcu ma już swoje księżyce… — powiedziała do siebie. Od kocicy dało się wyczuć zapach jemioły, mimo że od jej przyniesienia upłynęło tyle czasu. Z jakiegoś powodu nie mogła jej wyrzucić, to było jedyne, co jej pozostało po Porywistym Dębie, po jej przyjacielu, który okazał się zdrajcą. Ciekawe, czy taki był od zawsze, czy to Klan Gwiazdy namieszał mu w głowie? Czy gdyby powstrzymała go przed ucieczką, jeśli byłaby taka możliwość, to czy by został? Może go zaszantażowano, a że było ich więcej, Dąbek nie miał wyboru? Pokręciła głową. Dywagowanie na ten temat nie miało najmniejszego sensu, skoro nawet nie znaleźli ich wszystkich, a trop prędko się urwał.
Kalinka dłubała pazurkiem w zaschniętym mchu, a Gruby odpoczywał, jakby dopiero co zjadł. Chudy siedział naburmuszony, to pewnie jemu coś połamano jak przyszła. A może Nocy? W końcu on zbierał różne przedmiociki.
— Opowiedzieć ci o czymś fajnym? — zagadnęła, zwracając uwagę bursztynookiego z powrotem na sobie. Zauważywszy jego zainteresowanie, poruszyła ogonem. Zamierzała nauczyć go o wierze w Mroczną Puszczę. Noc miał ogromny potencjał, szczególnie dlatego, jak wiele słuchał. Miała tylko nadzieję, że wynika to z jego zainteresowania, niżeli bujania w obłokach. — Zauważyłeś kiedyś, że różnicie się wraz z Kalinką od swojego rodzeństwa? — szepnęła, na co młodzik pokiwał główką raz jeszcze. Spojrzał na nich, jakby musiał się upewnić na nowo. Łapką dotknął swojego nosa. — Wiesz, dlaczego wyglądają inaczej? Ponieważ Klan Gwiazdy chce dla was źle. Obdarzył ich krótszymi kufami, żeby musieli się męczyć. Niestety nie możemy zrobić dla nich nic, żeby im ułatwić oddychanie, jednak ty i Kalinka jesteście inni. Macie ogromny potencjał i zamierzam wam pomóc w rozwijaniu się. — szepnęła mu do ucha dalsze słowa z dumą, po chwili pusząc sierść na piersi z zadowoleniem. Będą bezpieczni pod jej okiem.
— Ojej, naprawdę? Dziękuję…! A dlaczego oni tak mają? Bardzo im to szkodzi? Myślałem, że to normalne… — wymruczał Noc, spoglądając na swoich braci ze zmartwieniem. Słota obróciła jego główkę w swoją stronę delikatnie.
— Wiesz dlaczego? Bo Klan Gwiazdy taki jest. Twoi bliscy niczym nie zawinili, a i tak ich ukarano. Ukarano ich bez powodu. — Strzepnęła ogonem ze złością, jednak nie na Noc. Sama siebie napędzała, Klan Gwiazdy tak wiele napsuł jej w życiu, a nie była na tym świecie nawet tak długo. Kalinka spojrzała w jej kierunku, jakby chciała podsłuchać ich rozmowy, jednak wróciła prędko do zabawy, zagłuszając ich cichą konwersację. — Noc, a… słyszałeś o Mrocznej Puszczy? — zapytała, gładząc ogon łapą.
Kocię pokręciło głową w odpowiedzi. — Co to takiego?
— To są nasi przodkowie, czuwają nad nami. Nad kotami takimi jak my — uśmiechnęła się szeroko. — Wiara w nich jest dla nas bardzo, bardzo ważna. Czy Gąsiorkowy Trzepot opowiadała ci już o nich? Może zapomniałeś? — dopytywała Słota, nie spuszczając oczu z młodziaka. Zapytała o to samo drugi raz, jakby chciała się upewnić, czy aby na pewno.
Kocurek ponownie pokręcił głową, na co Słota zareagowała dość negatywnie. Na jej mordce wymalowało się niezadowolenie, a sierść zjeżyła się wzdłuż kręgosłupa. Czy liliowa postradała zmysły? A może nie dawała sobie rady ze względu na to, jak wiele kociąt musiała doglądać i przez to zapomniała? Chociaż to było absurdalne. Może Noc po prostu zapomniał. Kociaki miały to do siebie, że czasami informacja wlatywała jednym uchem i wylatywała drugim. Słota po chwili przybrała łagodniejszy wyraz pyszczka, starając się panować nad sobą. Chwyciła w łapę kamyczek, gładząc go poduszką. — Pozwól, że ja ci o nich opowiem, wychowałam się na historiach mojej mamy, Zalotnej Krasopanii, najlepszej mentorki oraz wojowniczki w Klanie Wilka. Wiem, o czym mówię, możesz mi zaufać. Mroczna Puszcza to miejsce dla najlepszych i najwspanialszych kotów. Trafiają tam koty odważne, takie, które niosą przykład innym, tym zagubionym. Dołączenie do nich po śmierci to największy zaszczyt, jakiego kot może doświadczyć. A wiesz też, że nawet ty byś mógł taki być? Z pewnością chciałbyś wiedzieć, jak to osiągnąć – otóż oczywiście ciężką pracą, ale też i wiarą w nich. Tylko wiesz… nie możesz powiedzieć nikomu o tym, nawet swojej mamie ani swojemu rodzeństwu, czego dzisiaj się dowiedziałeś, przynajmniej dopóki ci nie powiem, że możesz. W przeciwnym razie przodkowie będą bardzo niezadowoleni. A nie chcesz, by byli na ciebie źli, prawda? — poruszyła łapą, przyciskając kamyczek mocniej, ogonem tuląc młodzika do siebie bardziej.
— Nie chcę, nie! — pokręcił główką energicznie, wsłuchując się w dalsze słowa kocicy.
— Posłuchaj. Niektóre koty w Klanie Wilka wierzą w innych przodków. Oni chcą dla ciebie źle i mogliby cię nie zrozumieć przez to, że są ograniczeni i nie dostrzegają, co jest dla nich tak naprawdę dobre. Są zagubieni. Chcą odebrać nam siłę. Życzą ci tego, co Klan Gwiazdy dla twojego rodzeństwa. Skrzywdził ich na całe życie, przez nich teraz muszą się męczyć. Nasi przodkowie by ich tak nie zranili. Koty Mrocznej Puszczy są dumne oraz silne, obserwują nas nawet w tej chwili, czuwają nad nami. Tak naprawdę Miejsce Gdzie Brak Gwiazd jest dobre. Tylko ono, a nie Klan Gwiazdy — splunęła pod koniec. Miała głos również ściszony tak, żeby nie przebijał się przez radosne piski reszty kociąt. Zależało jej na tym, żeby przedstawiać im tę wiedzę stopniowo, ponieważ nie znała ich jeszcze wcale, a musiała być ostrożna, bo nie każdy był w stanie pojąć tego typu mądrości. — Największym zaszczytem dla każdego z nas jest, żeby po śmierci zasilić ich szeregi — powtórzyła, jakby w ten sposób miała zakorzenić to w głowie młodziaka na zawsze.
— Ojej, naprawdę? Dziękuję…! A dlaczego oni tak mają? Bardzo im to szkodzi? Myślałem, że to normalne… — wymruczał Noc, spoglądając na swoich braci ze zmartwieniem. Słota obróciła jego główkę w swoją stronę delikatnie.
— Wiesz dlaczego? Bo Klan Gwiazdy taki jest. Twoi bliscy niczym nie zawinili, a i tak ich ukarano. Ukarano ich bez powodu. — Strzepnęła ogonem ze złością, jednak nie na Noc. Sama siebie napędzała, Klan Gwiazdy tak wiele napsuł jej w życiu, a nie była na tym świecie nawet tak długo. Kalinka spojrzała w jej kierunku, jakby chciała podsłuchać ich rozmowy, jednak wróciła prędko do zabawy, zagłuszając ich cichą konwersację. — Noc, a… słyszałeś o Mrocznej Puszczy? — zapytała, gładząc ogon łapą.
Kocię pokręciło głową w odpowiedzi. — Co to takiego?
— To są nasi przodkowie, czuwają nad nami. Nad kotami takimi jak my — uśmiechnęła się szeroko. — Wiara w nich jest dla nas bardzo, bardzo ważna. Czy Gąsiorkowy Trzepot opowiadała ci już o nich? Może zapomniałeś? — dopytywała Słota, nie spuszczając oczu z młodziaka. Zapytała o to samo drugi raz, jakby chciała się upewnić, czy aby na pewno.
Kocurek ponownie pokręcił głową, na co Słota zareagowała dość negatywnie. Na jej mordce wymalowało się niezadowolenie, a sierść zjeżyła się wzdłuż kręgosłupa. Czy liliowa postradała zmysły? A może nie dawała sobie rady ze względu na to, jak wiele kociąt musiała doglądać i przez to zapomniała? Chociaż to było absurdalne. Może Noc po prostu zapomniał. Kociaki miały to do siebie, że czasami informacja wlatywała jednym uchem i wylatywała drugim. Słota po chwili przybrała łagodniejszy wyraz pyszczka, starając się panować nad sobą. Chwyciła w łapę kamyczek, gładząc go poduszką. — Pozwól, że ja ci o nich opowiem, wychowałam się na historiach mojej mamy, Zalotnej Krasopanii, najlepszej mentorki oraz wojowniczki w Klanie Wilka. Wiem, o czym mówię, możesz mi zaufać. Mroczna Puszcza to miejsce dla najlepszych i najwspanialszych kotów. Trafiają tam koty odważne, takie, które niosą przykład innym, tym zagubionym. Dołączenie do nich po śmierci to największy zaszczyt, jakiego kot może doświadczyć. A wiesz też, że nawet ty byś mógł taki być? Z pewnością chciałbyś wiedzieć, jak to osiągnąć – otóż oczywiście ciężką pracą, ale też i wiarą w nich. Tylko wiesz… nie możesz powiedzieć nikomu o tym, nawet swojej mamie ani swojemu rodzeństwu, czego dzisiaj się dowiedziałeś, przynajmniej dopóki ci nie powiem, że możesz. W przeciwnym razie przodkowie będą bardzo niezadowoleni. A nie chcesz, by byli na ciebie źli, prawda? — poruszyła łapą, przyciskając kamyczek mocniej, ogonem tuląc młodzika do siebie bardziej.
— Nie chcę, nie! — pokręcił główką energicznie, wsłuchując się w dalsze słowa kocicy.
— Posłuchaj. Niektóre koty w Klanie Wilka wierzą w innych przodków. Oni chcą dla ciebie źle i mogliby cię nie zrozumieć przez to, że są ograniczeni i nie dostrzegają, co jest dla nich tak naprawdę dobre. Są zagubieni. Chcą odebrać nam siłę. Życzą ci tego, co Klan Gwiazdy dla twojego rodzeństwa. Skrzywdził ich na całe życie, przez nich teraz muszą się męczyć. Nasi przodkowie by ich tak nie zranili. Koty Mrocznej Puszczy są dumne oraz silne, obserwują nas nawet w tej chwili, czuwają nad nami. Tak naprawdę Miejsce Gdzie Brak Gwiazd jest dobre. Tylko ono, a nie Klan Gwiazdy — splunęła pod koniec. Miała głos również ściszony tak, żeby nie przebijał się przez radosne piski reszty kociąt. Zależało jej na tym, żeby przedstawiać im tę wiedzę stopniowo, ponieważ nie znała ich jeszcze wcale, a musiała być ostrożna, bo nie każdy był w stanie pojąć tego typu mądrości. — Największym zaszczytem dla każdego z nas jest, żeby po śmierci zasilić ich szeregi — powtórzyła, jakby w ten sposób miała zakorzenić to w głowie młodziaka na zawsze.
<Zapamiętasz to, Noco?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz