— Różyczka!
Obudziła się, z krzykiem. Na dworze jeszcze nie świtało.
To był sen.
Tylko sen.
— Kim jest Różyczka? — odezwał się znajomy głos. Ćma aż podskoczyła, żeby zobaczyć, że to tylko Szepcząca Hipnoza. Co on robił tak wcześnie?
— Czemu nie śpisz? — zapytała uczennica.
— Nie mogę zasnąć... — Kocurek zmienił pozycję, teraz leżąc na wszystkich czterech łapach. — Kim jest Różyczka? — powtórzył pytanie.
— Och… to była moja przyjaciółka, zginęła w powodzi. — Jej oczy zamgliły się smutkiem.
“Naprawdę miałam nadzieję, że spędzimy całe życie razem… że może nawet będziemy kiedyś razem, a nawet nie dożyła mianowania…” — położyła po sobie uszy na tę myśl. Tymczasem oczy Szepczącej Hipnozy ogarnął smutek i troska.
— Ojejku, to naprawdę smutne… jestem pewien, że była wspaniałą kotką…
Ćmia Łapa kiwnęła głową, nie odpowiadając. Nie, żeby zbyć przyjaciela, po prostu nie wiedziała co powiedzieć. Nigdy nikomu nie mówiła, że nadal jej się czasem śni Różyczka. Spojrzała na swoją pokaźną kolekcję drobiazgów, które udało jej się uzbierać przez ponad 16 księżyców życia i na kamień, na którym były podpisy jej, Szepczącej Hipnozy i Niezapominajkowej Łapy.
“Jesteśmy przyjaciółmi” — pomyślała z uśmiechem.
— Mam nadzieję, że za niedługo zostanę wojowniczką… — zagadała Szepczącą Hipnozę, który wyglądał, jakby nie spał przez parę księżyców.
— Jestem pewien, że zostaniesz nią lada dzień! — uśmiechnął się.
Gdy słońce wzeszło, Latająca Ryba zawołała Ćmę do siebie.
— Ćmia Łapo, nie możesz dłużej mieszkać w legowisku uczniów. Jeszcze chwila, a będą ci kazać płacić piszczką za jeden dzień mieszkania tam!
— Czy to znaczy, że za niedługo będę miała test? — zachwyciła się Ćma. W końcu!
— Tak, a tak konkretniej dzisiaj. Twoim zadaniem będzie polowanie, a ja będę cię obserwować z oddali, jak sobie radzisz. Na podstawie tego uznam, czy w końcu zasłużyłaś na miano wojowniczki. — Na tę uwagę Ćmia Łapa położyła po sobie uszy. — Tak czy inaczej, zbieraj się, wychodzimy.
Ćmia Łapa wyszła, udając się na brzeg, by tam zapolować na ryby.
“Wypatruj, wyłów, szybko zabij” — powtarzała sobie w głowie.
Udało jej się złapać już jednego okonia. Pomyślała, że zwykły okoń nie wystarczy, więc postanowiła poczekać na coś jeszcze. W końcu podpłynęła następna ryba. Kolejny okoń… chociaż? Chyba dostrzegła na nim nie pręgi, a plamki. Szybko zanurzyła łapę w wodzie, łowiąc rybę… na której się poślizgnęła i wpadła pyskiem do wody, przy okazji się zachłystując! Co za upokorzenie!
Szybko się podniosła i obejrzała swoją zdobycz. Miała rację, to jazgarz, a nie okoń! Cieszyła się jak kociak na to, że po raz pierwszy złapała jakąś niepopularną zdobycz. Zabrała obie piszczki w pysk i ruszyła w kierunku obozu. Gdy wróciła, zauważyła, że cały czas szła za nią jej mentorka.
— Jak mi poszło? — zapytała uczennica od razu, kiedy ją dostrzegła.
— Dobrze, jutro zostaniesz mianowana.
— Jej! — ucieszyła się jak kociak.
Ćma cieszyła się w duchu, że nic nie wspomniała o jej poślizgnięciu się. Na myśl o tym, przypomniała sobie, jak podczas pierwszej nauki pływania ryba po prostu ją wepchnęła do wody, jakby chciała powiedzieć: “Leć, łajno nie pływa!”.
Pobiegła do legowiska uczniów, w którym był Szept.
— Szept! Jutro zostanę mianowana! — zawołała w przejściu.
— Och, naprawdę? — Oczy kocurka błysnęły. — To super!
— Ciekawe, jakie imię dostanę... Może Ćmi Świt... albo coś innego, na przykład ś… ś… śreżoga…
Point spojrzał na nią pytająco
— Takie słowo istnieje? — spytał w końcu.
— Nie, ale fajnie, gdyby istniało, nie? A ty? Jak myślisz, jakie imię mogę dostać?
— To nie ma sensu… — wyszeptał do siebie, a na głos powiedział:
— Hm, może Ćmi Brzask? Albo Ćmia Poświata… nie wiem.
— Ćmi Brzask bardzo mi się podoba! Ale w sumie każde imię będzie mi się podobać, więc…
Szepcząca Hipnoza zachichotał.
Ćmia Łapa siedziała rano w obozie, wiedząc, że zaraz będzie jej ceremonia. Teraz tylko czekała, aż Mandarynkowa Gwiazda zwoła zebranie klanu. W końcu liderka wyszła z legowiska i zwołała zebranie.
— Teraz ja! — wyszeptała do Szepczącej Hipnozy.
— Ćmia Łapo, podejdź tutaj — zawołała do uczennicy. Ćma niezgrabnie podeszła do przywódczyni, przy okazji po drodze się potykając.
— Ja, Mandarynkowa Gwiazda, przywódczyni Klanu Nocy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Ćmia Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Ćma nie mogła w to uwierzyć. W końcu! Bez wahania odpowiedziała:
— Przysięgam.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Ćmia Łapo, od tej pory będziesz znana jako Ćmie Mżenie. Klan Gwiazdy ceni twoją niewątpliwą kreatywność i lojalność oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Nocy!
— Ćmie Mżenie! Ćmie Mżenie
To był chyba najlepszy... przynajmniej dotychczas… dzień w życiu Ćmiego Mżenia. Uwielbiała to imię!
Na czuwaniu zamyśliła się na temat wszystkich, których już nigdy nie spotka. Którzy odeszli.
“Może tak miało być?” — pomyślała. “Jeśli Klan Gwiazdy o nas dba, dlaczego do tego dopuścił?” — zastanawiała się w myślach. Może tak naprawdę nie mamy wpływu na nasz los, a więc prośby do Gwiezdnych były bezcelowe, bo cała historia została zaplanowana, zanim powstały jeszcze kamienie? Od dawna się zastanawiała, w co i czy w ogóle wierzy, ale chyba już zdecydowała. Jedyne, po co będzie się zwracać do swoich Przodków, to podziękowanie za zaplanowanie jej takiego losu.
Postara się tego trzymać. Już zawsze.
Ćmie Mżenie poszła do legowiska uczniów, żeby zabrać swoje drobiazgi, których było trochę dużo. Jakieś kamyczki, piórka, owady, te okrągłe cosie z poszarpanymi brzegami… och! No i najważniejsze dwa: bursztyn z ćmą od Szepta oraz coś, co wyglądało trochę jak bursztyn, ale było bardziej przejrzyste i zielone. Jak ona miała to wszystko przenieść sama?
— Hej, Szept, pomożesz mi to przenieść?
— Pewnie, Ćmo. Raczej nie masz tego zbyt… ILE? — Patrzył z niedowierzaniem i lekkim podziwem ile udało się zebrać i przede wszystkim ukryć pod posłaniem wojowniczce.
Obudziła się, z krzykiem. Na dworze jeszcze nie świtało.
To był sen.
Tylko sen.
— Kim jest Różyczka? — odezwał się znajomy głos. Ćma aż podskoczyła, żeby zobaczyć, że to tylko Szepcząca Hipnoza. Co on robił tak wcześnie?
— Czemu nie śpisz? — zapytała uczennica.
— Nie mogę zasnąć... — Kocurek zmienił pozycję, teraz leżąc na wszystkich czterech łapach. — Kim jest Różyczka? — powtórzył pytanie.
— Och… to była moja przyjaciółka, zginęła w powodzi. — Jej oczy zamgliły się smutkiem.
“Naprawdę miałam nadzieję, że spędzimy całe życie razem… że może nawet będziemy kiedyś razem, a nawet nie dożyła mianowania…” — położyła po sobie uszy na tę myśl. Tymczasem oczy Szepczącej Hipnozy ogarnął smutek i troska.
— Ojejku, to naprawdę smutne… jestem pewien, że była wspaniałą kotką…
Ćmia Łapa kiwnęła głową, nie odpowiadając. Nie, żeby zbyć przyjaciela, po prostu nie wiedziała co powiedzieć. Nigdy nikomu nie mówiła, że nadal jej się czasem śni Różyczka. Spojrzała na swoją pokaźną kolekcję drobiazgów, które udało jej się uzbierać przez ponad 16 księżyców życia i na kamień, na którym były podpisy jej, Szepczącej Hipnozy i Niezapominajkowej Łapy.
“Jesteśmy przyjaciółmi” — pomyślała z uśmiechem.
— Mam nadzieję, że za niedługo zostanę wojowniczką… — zagadała Szepczącą Hipnozę, który wyglądał, jakby nie spał przez parę księżyców.
— Jestem pewien, że zostaniesz nią lada dzień! — uśmiechnął się.
Gdy słońce wzeszło, Latająca Ryba zawołała Ćmę do siebie.
— Ćmia Łapo, nie możesz dłużej mieszkać w legowisku uczniów. Jeszcze chwila, a będą ci kazać płacić piszczką za jeden dzień mieszkania tam!
— Czy to znaczy, że za niedługo będę miała test? — zachwyciła się Ćma. W końcu!
— Tak, a tak konkretniej dzisiaj. Twoim zadaniem będzie polowanie, a ja będę cię obserwować z oddali, jak sobie radzisz. Na podstawie tego uznam, czy w końcu zasłużyłaś na miano wojowniczki. — Na tę uwagę Ćmia Łapa położyła po sobie uszy. — Tak czy inaczej, zbieraj się, wychodzimy.
Ćmia Łapa wyszła, udając się na brzeg, by tam zapolować na ryby.
“Wypatruj, wyłów, szybko zabij” — powtarzała sobie w głowie.
Udało jej się złapać już jednego okonia. Pomyślała, że zwykły okoń nie wystarczy, więc postanowiła poczekać na coś jeszcze. W końcu podpłynęła następna ryba. Kolejny okoń… chociaż? Chyba dostrzegła na nim nie pręgi, a plamki. Szybko zanurzyła łapę w wodzie, łowiąc rybę… na której się poślizgnęła i wpadła pyskiem do wody, przy okazji się zachłystując! Co za upokorzenie!
Szybko się podniosła i obejrzała swoją zdobycz. Miała rację, to jazgarz, a nie okoń! Cieszyła się jak kociak na to, że po raz pierwszy złapała jakąś niepopularną zdobycz. Zabrała obie piszczki w pysk i ruszyła w kierunku obozu. Gdy wróciła, zauważyła, że cały czas szła za nią jej mentorka.
— Jak mi poszło? — zapytała uczennica od razu, kiedy ją dostrzegła.
— Dobrze, jutro zostaniesz mianowana.
— Jej! — ucieszyła się jak kociak.
Ćma cieszyła się w duchu, że nic nie wspomniała o jej poślizgnięciu się. Na myśl o tym, przypomniała sobie, jak podczas pierwszej nauki pływania ryba po prostu ją wepchnęła do wody, jakby chciała powiedzieć: “Leć, łajno nie pływa!”.
Pobiegła do legowiska uczniów, w którym był Szept.
— Szept! Jutro zostanę mianowana! — zawołała w przejściu.
— Och, naprawdę? — Oczy kocurka błysnęły. — To super!
— Ciekawe, jakie imię dostanę... Może Ćmi Świt... albo coś innego, na przykład ś… ś… śreżoga…
Point spojrzał na nią pytająco
— Takie słowo istnieje? — spytał w końcu.
— Nie, ale fajnie, gdyby istniało, nie? A ty? Jak myślisz, jakie imię mogę dostać?
— To nie ma sensu… — wyszeptał do siebie, a na głos powiedział:
— Hm, może Ćmi Brzask? Albo Ćmia Poświata… nie wiem.
— Ćmi Brzask bardzo mi się podoba! Ale w sumie każde imię będzie mi się podobać, więc…
Szepcząca Hipnoza zachichotał.
***
Następnego dnia
— Teraz ja! — wyszeptała do Szepczącej Hipnozy.
— Ćmia Łapo, podejdź tutaj — zawołała do uczennicy. Ćma niezgrabnie podeszła do przywódczyni, przy okazji po drodze się potykając.
— Ja, Mandarynkowa Gwiazda, przywódczyni Klanu Nocy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Ćmia Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Ćma nie mogła w to uwierzyć. W końcu! Bez wahania odpowiedziała:
— Przysięgam.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Ćmia Łapo, od tej pory będziesz znana jako Ćmie Mżenie. Klan Gwiazdy ceni twoją niewątpliwą kreatywność i lojalność oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Nocy!
— Ćmie Mżenie! Ćmie Mżenie
To był chyba najlepszy... przynajmniej dotychczas… dzień w życiu Ćmiego Mżenia. Uwielbiała to imię!
Na czuwaniu zamyśliła się na temat wszystkich, których już nigdy nie spotka. Którzy odeszli.
“Może tak miało być?” — pomyślała. “Jeśli Klan Gwiazdy o nas dba, dlaczego do tego dopuścił?” — zastanawiała się w myślach. Może tak naprawdę nie mamy wpływu na nasz los, a więc prośby do Gwiezdnych były bezcelowe, bo cała historia została zaplanowana, zanim powstały jeszcze kamienie? Od dawna się zastanawiała, w co i czy w ogóle wierzy, ale chyba już zdecydowała. Jedyne, po co będzie się zwracać do swoich Przodków, to podziękowanie za zaplanowanie jej takiego losu.
Postara się tego trzymać. Już zawsze.
***
Po czuwaniu
— Hej, Szept, pomożesz mi to przenieść?
— Pewnie, Ćmo. Raczej nie masz tego zbyt… ILE? — Patrzył z niedowierzaniem i lekkim podziwem ile udało się zebrać i przede wszystkim ukryć pod posłaniem wojowniczce.
<Szept?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz