– Jesteś pewna? – spytał, na co z pyska Pacynki padło kpiące parsknięcie. Starał się nie dać sprowokować, jednak było to ciężkie, zważywszy na sytuację i charakter buraski. Mogła go kłamać, kolejny raz mamić, w końcu nie pierwszy raz to robiła, jednak co jeśli naprawdę oczekiwała młodych? I to w dodatku jego. – Czy jesteś pewna, że to ja jestem ojcem tych kociąt, a nie Burzowe Chmury? O ile naprawdę jesteś w ciąży... – Zmrużył oczy, skupiając spojrzenie na brzuchu kocicy, który nie wyglądał w żadnym stopniu jak brzuchy królowych, które po potwierdzeniu informacji od medyków, przenosiły się do kociarni. Widział w swoim życiu już tyle ciężarnych kotek, aby wiedzieć, jak na przestrzeni dwóch księżyców zmieniał się ich wygląd. A Pacynka wyglądała na co najwyżej dobrze odżywioną samotniczkę i nic w jej wyglądzie nie wskazywało na to, że mówi prawdę. Nic więc dziwnego, że nawet Śnieżycowa Chmura pozostawała sceptyczna podczas rozmowy.
Oczy Pacynki zwęziły się w szparki, jednak z jej pyska ani na chwilę nie zszedł uśmiech. Przyglądała się burzakowi, najprawdopodobniej rozważając miejsce, w które wbije mu kolejny raz szpilę.
– Jeśli mi nie wierzysz, przyprowadź jednego z waszych medyków, najlepiej jedną z dwóch kocic, które zajmują to stanowisko w waszym klanie, aby potwierdziła moje słowa. Może tę fioletowooką uczennicę? Podobno nie opuszcza za dnia legowiska, ale według tego, co mówił na jej temat Burzowe Chmury, nie odpuściłaby rannego w potrzebie, nawet wroga, który by jej groził śmiercią, a tym bardziej ciężarnej. – Słoneczny Fragment przeklął w myślach Burzowe Chmury, za to, że zdradził tyle informacji Pacynce na temat mieszkańców Klanu Burzy. Jak dobrze, że niebieski nie szkolił się na przewodnika; w innym wypadku najpewniej zdradziłby samotniczce rozkład tuneli, w których również z łatwością zaczęłaby się poruszać, pozbawiając wojowników przewagi w tunelach. – To jak? Chyba że wolisz poczekać do jutrzejszego poranka, aż będą mi doskwierać nudności.
– Chodź... – Wyminął kocice, przyśpieszając kroku, nie chcąc wdawać się z nią w zbędne dyskusje, których celem była jedynie prowokacja. Pragnął, jak najszybciej odprowadzić brązowooką na granicę. Pragnął, aby raz na zawsze odeszła, nawet jeśli wiedział, że tak się nie stanie. Złudna nadzieja, że jego koszmar się skończy. Jednak czy to na pewno był koszmar? Czy pojawienie się Pacynki w jego życiu naprawdę było czymś złym? W końcu chociaż przez chwilę tuż po jej poznaniu, nim odkrył prawdę o tym, że jest siostrą kocicy, którą pokochał, cieszył się z możliwości spędzania z nią czasu. Była fragmentem, który wypełnił wyrwę w jego sercu, by następnie ją poszerzyć. A teraz jeszcze ta ciąża... Sam nie widział co o tym myśleć. – Jadłaś coś dzisiaj? – spytał, przystając niedaleko Kamiennych Strażników, gdzie tuż przed nimi kilkadziesiąt lisich długości rozpościerały się terenu Klanu Klifu i Klanu Nocy; sojuszników, jak i w teorii wrogów, jeśli brać pod uwagę sojusz nocniaków z Klanem Wilka.
Przewodnik odgarnął liście i patyki znad malutkiego dołu, w którym skryty był martwy zając do zabrania w drodze powrotnej przez patrol łowiecki. Pochwycił w zęby ciało zwierzyny, które bezwiedne zwisało mu z pyska. Stał na miękkich łapach, przez chwilę bijąc się z myślami, czy ktoś taki jak ona zasługiwał na podzielenie się zwierzyną. Ruchem głowy dał znać, aby kocica odebrała od niego zająca, co bez chwili zawahania uczyniła, obdarowując kocura szerokim uśmiechem.
Nie robił tego dla niej. Mimo trudnego do opisania uczucia, jakim ja darzył, czegoś na kształt sympatii, którą darzył Wieleni Szlak, ale również nienawiści, nie miał zamiaru skazywać na śmierć młodych, tak jak ona to uczyniła. Jednak czy w takim wypadku nie byłoby dla nich to wybawieniem zamiast być wychowywanym przez kogoś takiego jak Pacynka? Mogła wychować kocięta na swoje podobieństwo, jak pragnął to zrobić Nagietkowy Wschód wobec Słonecznego Fragmentu, jednak co jeśli... wcale nie miała zamiaru ich wychowywać? A z momentem wzięcia przez nie pierwszego oddechu, największym zagrożeniem dla nich nie będą drapieżnik, tylko ich własna matka. A Słoneczny Fragment nie będzie wcale lepszy od niej, jeśli nie przejmie się ich losem, pozostawiając je pod opieką samotniczki.
Czy naprawdę dobrze postępowali, nie przyjmując Pacynki do klanu? Jej pewność siebie odnośnie ciąży i sugestia, aby przyprowadził Wdzięczną Firletkę lub Wełnistą Łapę wskazywały na to, że naprawdę oczekiwała kociąt; chyba że po prostu chciała zmarnować czas przewodnika. Zresztą, po co po tylu porach wreszcie zdecydowała podjąć próby dołączenia do Klanu Burzy, gdyby naprawdę nie spodziewała się kociąt. Taką miała przecież umowę z Burzowymi Chmurami, który najpewniej nie wiedział jeszcze nic na temat ciąży. No bo skąd? Gdyby wiedział, na pewno by poinformował o tym przewodnika wcześniej i może dzięki temu mógłby zapewnić młodym lepsze życie, chociażby w klanie, gdzie mogła się nimi zająć na przykład Słodka Dziewanna lub inna królowa, która by oczekiwała młodych.
Pacynka w ciszy pałaszowała zająca, gdy Słoneczny Fragment stał na straży, obserwując tereny wokół nich, bijąc się z myślami. Może mógłby zaprowadzić ją z powrotem w głąb terenów, prosto do obozu i wytłumaczyć wszystko liderowi oraz zastępcy? Ojcostwo młodych mogliby przypisać Burzowym Chmurom, który wcale nie musiał wiedzieć o tym, co zaszło między jego partnerką i jego mentorem. Dzięki temu mógłby zadbać o wychowanie kociąt, jak i również Słoneczny Fragment mógłby przyłożyć do tego łapę przy wychowaniu młodych, za które postanowił wziąć odpowiedzialność. Jego czy też nie, pragnął im zapewnić odpowiednie warunki, w których mogły bezpiecznie odkrywać świat, otoczone miłością.
– P-poczekaj... Nie odchodź. Jeszcze nie teraz... – jęknął, żałując się, że ugryzł się w język, gdy bura zebrała się do odejścia. – Zostań na obrzeżach granic do czasu porodu... albo w ostateczności dołącz do Klanu Klifu lub Owocowego Lasu... – Nakazał, czując się źle z faktem, że chciał wysłać Pacynkę do sojuszniczych społeczności. – W swoim stanie nie powinnaś poruszać się sama po terenach, które są ci obce. Możesz wpaść na drapieżniki, lisicę z młodymi lub grupę samotników... – Urwał, dostrzegając, że jego słowa jedynie kolejny raz rozbawiły Pacynkę. Ostrzegał ją przed lisicą, gdy najprawdziwsza lisica stała tuż przed nim. Może to lisy i samotników powinien ostrzec przed ciężarną Na tę myśl parsknął, po czym odchrząknął, karcąc się w myślach. – Wolałbym mieć pewność, że kocięta są bezpieczne. Że oboje jesteście bezpieczni... Nie chcę cię zostawić z tym wszystkim samej. – Zniżył ulegle głowę, zdradzając tym samym, że los kociąt wcale nie był mu obojętny. To powinien być problem Burzowych Chmur, a nie jego! – Jeśli chcesz, mogę przysłać do ciebie medyka, aby cię zbadał i upewnił się, czy ciąża przebiega prawidłowo. W końcu zostałaś sama i oprócz mnie, czy Burzowych Chmur nie masz nikogo... – mruknął, zastanawiające się faktycznie tak było i czy dobrym pomysłem byłoby przyprowadzenie do Pacynki Wdzięcznej Firletki lub Wełnistej Łapy. Nie chciał jednak zostawiać ich sam na sam z samotniczką, nie chciał jednak również być obecny podczas ich potencjalnego spotkania. Jednak słowo medyka było święte i jeśli któraś z medyczek potwierdziłaby ciąże, Zawodzące Echo powinien przyjąć Pacynkę do klanu, przynajmniej do czasu rozwiązania; w końcu kodeks zabraniał porzucania kociąt w niebezpieczeństwie; nawet tych, które jeszcze się nie narodziły. A tyle czasu by chyba wystarczyło, aby kremowy mógł zastanowić się nad tym, co dalej, zarówno z Pacynką, jak i z kociętami.
<Pacynko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz