Jakiś czas temu
Pora Zielonych Liści nadeszła bardzo szybko, tworząc piękne, zielone liście czy obfite w owoce drzewa i krzewy. Ogrodnicy mieli dużo roboty, bo trzeba było zebrać sporo nasion przed Porą Opadających Liści. Pierzasta Kołysanka, nieco poirytowana samym istnieniem jej uczniów, musiała oczyścić swój umysł. Ostatnio w Klanie Nocy dużo się działo… Książę, czyli Szałwiowe Serce, dopuścił się zdrady klanu, mając romans z kotką z innego klanu. To mocno wstrząsnęło Piórko, ponieważ uważała, że jej brat nigdy nie dopuści się żadnej zdrady. Od śmierci Bursztynowego Brzasku i Sterletowej Łuski można powiedzieć, że z rodziną królewską coś się stało. Po Spienioną Gwiazdę również przybyli przodkowie, odbierając ją Klanowi Nocy we śnie. Pierzasta Kołysanka zeszła z nasłonecznionego zbocza dopiero wtedy, gdy cień drzew sięgnął wejścia do obozu. Powietrze było ciężkie od zapachu pyłków traw, co wprawiało księżniczkę w dyskomfort. Wracając, Pora Zielonych Liści przyszła gwałtownie, bez ostrzeżenia, jakby sama przyroda chciała nadrobić stracony czas. Dla klanu oznaczało to dorodne polowanie i dużą stertę zdobyczy. Dla Piórka: mękę i zmęczenie. Srebrna stawiając ciężkie kroki, dążyła do sterty zdobyczy. Łapy miała brudne od błota i grudek ziemi, po sadzeniu kolejnych nasion. Ogrodniczka schyliła się, biorąc drobnego okonia. Odwróciwszy się, wróciła na wyspę. Szepcząca Hipnoza i Konwaliowa Łapa wymieniali się językami, zajadając się wspólnie nornicą. Kotka przełknęła ślinę, po czym prędko wślizgnęła się do legowiska. Niezdarnie potykając się o ogon, Pierzasta Kołysanka wylądowała na miękkim mchu, który oszczędził jej bólu. Ogrodniczce robiło się niedobrze, gdy widziała, że więcej kotów śpi w pniaku. Pierzasta Kołysanka przez chwilę leżała nieruchomo, wsłuchując się w swój oddech. Podniosła się ostrożnie i wysunęła na zewnątrz pniaka. Nad drzewami wznosił się księżyc, jasny i obojętny. Pierzasta Kołysanka usiadła przy wyjściu, westchnęła i owinęła ogon wokół łap. Spojrzeniem liczyła gwiazdy na niebie, myśląc, że zaraz coś się wydarzy. Do jej nozdrzy ponownie dostał się zapach pyłków, przez co kocica poruszyła wąsami i kichnęła. Chwilę później wstała powoli, każdy krok stawiając uważnie, jakby nie chciała zakłócić porządku świata. Łapy grzęzły w wilgotnej ziemi, futro przyklejało się do źdźbeł trawy, a każdy dźwięk odbijał się echem w głębi jej myśli. Piórko pochyliła się, przesuwając łapą po ziemi, badając jej strukturę i sprawdzając, gdzie jest wilgotna, a gdzie twarda. Znalazła małe nasionko, wystające nieśmiało z gleby. Ostrożnie przygarnęła je palcami, pozwalając, by drobna rzecz osiadła z powrotem w ziemi. Siedziała jeszcze chwilę, pochylona, patrząc, jak pierwsze promienie słońca przebijają się przez liście, malując ziemię złotym światłem. Czuła, jak chłód nocy ustępuje powoli ciepłu poranka. Każdy oddech był spokojniejszy, każdy ruch bardziej świadomy. Powoli wyprostowała ciało, przeciągnęła łapy i ramiona. Ogon opadł miękko na ziemię, a jej oczy pozostały półprzymknięte, wpatrzone w drobne detale świata: krople rosy na źdźbłach, nierówną fakturę kory, drobne zmarszczenia liści. Pierzasta Kołysanka wyszła z cienia pniaka i przystanęła na skraju wyspy. Oślepiający blask słońca sprawił, że ogrodniczka zmrużyła oczy. Kotka poruszyła ramionami, próbując rozluźnić spięte mięśnie. Srebrna wzięła głęboki oddech, czując, jak futro na jej grzbiecie się jeży. Pierzasta Kołysanka spojrzała na wodę otaczającą jej wyspę. Rzeka lśniła w nocnym blasku, zachęcając do przepłynięcia na drugą stronę. Zgięła łapy, wskakując do wody i dążąc do brzegu. Woda przyjęła ją chłodno i nieprzyjaźnie. Chłód rzeki szczypał w skórę, a woda przylepiała się do mokrego futra. Gdy dotknęła twardego brzegu po drugiej stronie, wyskoczyła z wody i otrzepała się energicznie, strącając resztki wody na wilgotną ziemię. W jej głowie dalej kłębiła się myśl, czy gdyby Srocza Gwiazda byłaby tu, czy powstrzymałaby Szałwiowe Serce? Srebrna kocica złapała się za głowę i oparła się o pobliski kamień. Chciała nie postradać rozumu, jednak do tego było jej blisko. Przed Piórkiem tworzyły się obrazy, jak to na wiele sposobów ta historia mogła wydarzyć się inaczej. Tyle scen czy bajeczek. A mimo tego dalej tam stała, wpatrując się w nieistniejącą pustkę. Ogrodniczka złapała się za uszy i popatrzyła się w księżyc, który swą srebrzystą poświatą oświetlał Klan Nocy.
“Prababciu, nie daję rady… pomóż mi, proszę” — pomyślała.
— Jaką odpowiedź mam dać? Wiedząc, że do gardeł skacze sobie klan… Gdybyś była tu, wiedziałabyś co zrobić mam, jak odróżnić mam prawdę od tych kłamstw? Po jakiej znowu stronie zostać mam… — szepnęła Pierzasta Kołysanka. Jej lamentowanie wyglądało jak rozmowa do księżyca, jednak srebrna modliła się o coś innego.
— Jedyne co na końcu języka mam, to czy zdrajcy odpowiedzą za swój plugawy plan. Za morderstwa czy rzeź, jakie wyrządzili nam. — Głos pręgowanej rozszedł się po lesie echem. Oko Piórka zaszkliło się, po czym wyroniło pojedynczą łzę. Przymrużyła ślepe oko, myśląc, że właśnie nim zobaczy Sroczą Gwiazdę, patrzącą na nią ze Srebrnej Skóry. Pierzasta Kołysanka klęknęła, raz jeszcze wpatrując się w czarne niebo. Spuściła po sobie wzrok, wysuwając pazury i wbijając je w ziemię.
— Odpowiedz mi… Co uczynić mam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz