Słońce wychylało się zza horyzontu, rzucając pierwsze, leniwe promienie słońca na dotąd skąpany w mroku obóz. Kukła dawno była już na łapach, siedząc w jednej ze skalnych wnęk i obserwując w milczeniu budzące się powoli koty; widziała ich zaspane pyski, słyszała ciche pomruki rozmów i szelest traw. Nieco dalej rozbrzmiewał kojący huk wodospadu, mieszając się z resztą porannych dźwięków, a chłodna tafla wody mieniła się różnorakimi kolorami. Koteczka przechyliła łeb, przesuwając ogonem po zakurzonej ziemi.
W Klanie Klifu mieszkała już od tak dawna, że wspomnienie starej piwnicy oraz ciotecznego pysku zacierało się w jej pamięci, pozostawiając po sobie jedynie niektóre elementy układanki — śmiech Pacynki, opowieści snute przez Marionetkę, znajomy, przytulny zapach piwnicy. Ah, no właśnie — dawno już nie widziała się z Balladą — ciekawe, czy zrealizowała już swój plan w Klanie Burzy. Ostatnio nie widywała jej ani na granicy, ani na zgromadzeniu; może już wypełniła swoje przeznaczenie i powróciła do matecznika? Ona nie mogła być gorsza! Jak dobrze pójdzie, to niedługo również zrealizuje plan Marionetki... A wtedy powróci do sióstr, do znajomej piwnicy... Och! Może nawet, jeśli los jej da, znów spotka Pararelę? Klan Klifu był niezaprzeczalnie piękniejszy od jej starego domu; ciemna jaskinia wyglądem przypominała piwnicę, ale zamiast maleńkiego, zakurzonego okienka, do wnętrza światło wpuszczała barwna tafla wodospadu, na który chętnie spoglądała porankami. Pewnie będzie tęsknić za częścią klifiaków... ale tylko ich częścią. Za Postrzępionym Mrozem, Stokrotkową Pieśnią, Świergoczącym Potokiem i, oczywiście, Złotą Drogą — och, jak ona za nim tęskniła! Nie pozwolił jej iść w bój (trochę wstyd się przyznać, ale i by tak nie chciała) i zginął mężnie, pewnie broniąc imienia swojego parszywego klanu. Tego klanu, który rozszarpał Marionetkę! Tak, tak, nawet, jeśli kilka kotów było dla niej uprzejmych — jak Ćmi Księżyc — większość to i tak zgraja morderców! Co to przyniosła jej ciotka? Kłodę? Głowę? Bez znaczenia! Zamordowali ją z zimną krwią, na zgromadzeniu! A przecież tak wiele razy powtarzano jej, że nie mogą walczyć na takowym, że to łaska pokoju od tego ich świętego Klanu Gwiazdy czy innych bożków. W takim razie może i ona na zgromadzeniu złamie te zasady? Tylko jak? Musiała to zrobić umiejętnie, żeby ominęła ją kara... To dopiero byłoby zabawne! Marionetka na pewno ucieszyłaby się z takiego prezentu.
Z rozmyślań wyrwał ją głos Stokrotkowej Pieśni — mentor stanął nieopodal niej, smagając ogonem powietrze.
— Zmierzchnicowa Łapo?
Zamrugała kilka razy, wlepiając spojrzenie ciemnych ślepi w pysk starszego. Go na pewno nie planowała zabijać.
— Hm?
— Mówiłem coś do ciebie. Chodź, pójdziemy na trening; musimy przetestować twoje umiejętności, jeśli chcesz, aby wkrótce odbyło się mianowanie — oznajmił pogodnie; uśmiech błądził po jego pysku.
Szylkretka przytakęła, podnosząc się na równe łapy.
— Długo już tak siedzisz? Pewnie jesteś głodna... Jadłaś coś?
— Oh. — Uciekło jej z pyska. — Nie, nie... W porządku.
Stokrotkowa Pieśń jeszcze chwilę przyglądał jej się, zanim odwróciła wzrok.
— W takim razie chodźmy — oznajmił wreszcie, kierując się do wyjścia z obozu.
Młodsza w kilku długich susach dogoniła mentora, zrównując z nim krok i drepcząc tuż przy jego boku. Nie odezwała się ani słowem, gdy minęli wodospad i wspólnie ruszyli rozległymi terenami Klanu Klfiu. Mimo to, Kukle całkiem odpowiadała obecność Stokrotkowej Pieśni — kocur był przeważnie spokojny i uprzejmy (nawet, jeśli wydawał się nieco nerwowy przy niej).
Ah, no właśnie. Dlaczegóż to koty nie przepadały za nią? Miała tak mało sprzymierzeńców... Gdyby popełniła jakiś błąd, nikt nie zechciałby jej pomóc. Musiała to zmienić... Hm, hm. Przechyliła delikatnie łeb, aby zerknąć z ukosa na Stokrotkową Pieśń. Przez chwilę obserwowała go szeroko otwartymi ślepiami, zanim ponownie odwróciła wzrok. Musiała się zachowywać bardziej jak on, jeśli chciała, aby inni klifiacy ją polubili... Tak, tak. Jeśli zyska więcej zwolenników, będzie mogła rozpocząć sianie prawdziwego chaosu w klanie.
— Zmierzchnicowa Łapo? Zatrzymamy się tutaj. Będę na ciebie czekać, a ty zapolujesz, w porządku?
Szylkretka skinęła głową i odwróciła się na pięcie, ruszając przed siebie w wysokiej trawie. Wzięła głęboki wdech; delikatna woń myszy połaskotała ją w nozdrza.
─── ⋆⋅ ☾⋅⋆ ───
Z tego co słyszała od mentora, jej test poszedł pomyślnie — a to oznaczało, że niedługo zostanie wojowniczką. Tak właściwie nie spieszyło jej się do opuszczania legowiska uczniów; dobrze jej było, trenując pod okiem Stokrotkowej Pieśni, nawet, jeśli jako wojownik zapewne zyska więcej wolności. No właśnie, wolności... Będzie mogła idealnie wykorzystać swoją wolną wolę, mącąc w klanie, jak to Marionetka nakazała. Przed tym jednak musiała załatwić jeszcze jedną sprawę — zmienić imię. Miała kiedyś okazję podsłuchać rozmowę dwóch klifiaczek, które dyskutowały właśnie na ten temat; wtedy też dowiedziała się, że taka możliwość istnieje i postanowiła z niej skorzystać. Prawdą bowiem było, iż jej nazwa nie była szczególnie wygodna w użyciu i wymawianie jej sprawiało Kukle niemały problem. Judaszowcowa Gwiazda wcale nie wydawał się wielce zdziwiony jej prośbą; zerknął na nią z ukosa i mruknął coś o tym, że nad tym pomyśli.
─── ⋆⋅ ☾⋅⋆ ───
Nadszedł wreszcie dzień mianowania, obwieszczony donośnym głosem Judaszowcowej Gwiazdy — Kukła obserwowała, jak koty powoli opuszczają swoje legowiska, jak mamroczą między sobą; niektóre ciekawe nowych wieści, inne raczej mniej entuzjastycznie nastawione do zebrania, zapewne zirytowane zabieranym im czasem. Uczennica dawno już była poza posłaniem, toteż musiała tylko przesunąć się nieco bliżej mównicy, aby dobrze usłyszeć wszystkie słowa lidera. Strzepnęła uchem.
Wkrótce wszyscy klifiacy stłoczyli się w jednym miejscu, wznosząc ślepia ku Judaszowcowej Gwieździe. Kocur odchrząknął i rozpoczął swoją monotonną przemowę — jakieś nieistotne, wyuczone na pamięć formułki.
— Zmierzchnicowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan, nawet za cenę życia? — Wreszcie w jej kierunku padło jakieś konkretne pytanie.
— Przysięgam.
Puste słowa, dla niej nieposiadające żadnego większego znaczenia. Doskonale przecież wiedziała, że nigdy, przenigdy, nie oddałaby życia za jednego z nich. Nawet za cały klan razem wzięty.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Zmierzchnicowa Łapo, od tej pory będziesz znana jako Pajęcza Nić… Klan docenia twoją rozwagę oraz cierpliwość i wita cię jako nową wojowniczkę Klanu Klifu.
[944 słów]
[przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz