W paru susach doskoczyła do królika, chwytając go za kark. Po paru uderzeniach serca zdobycz przestała wierzgać, godząc się ze swoim losem. Brązowooka wróciła do serca Klanu Wilka, przechodząc przez centrum dumnie, z brodą wysoko uniesioną. Poczuła czyjeś spojrzenie na sobie, futro na karku podniosło jej się, aczkolwiek szybko je wygładziła. Ciekawe kto to mógł być? Nie mając za wiele czasu na rozmyślanie o tym, skierowała się do legowiska starszych, szeleszcząc przy tym. Niebieskooka starsza podniosła się na ten dźwięk, a gdy Ognikowa Słota położyła posiłek przed nią, srebrna podziękowała jej serdecznie, zabierając się za jedzenie. Krzywiła się przy każdym gryzie, prawdopodobnie doskwierały jej zęby, chociaż szylkretkę nie obchodziło to jakoś szczególnie.
***
Wilczaczka leżała na jednym z nagrzanych rozległych kamieni, ciesząc się z przyjemnych promieni słońca. Pobratymcy dzielili się językami, spora część kotów odpoczywała po porannym patrolu, a także polowaniach. Gałęzie drzew szeleściły kojąco, głaskane przez zefirek. Śpiew ptaków poniósł się echem po polanie. Druga garść kotów wyszła na samotne spacery lub w mniejszych grupkach, prawdopodobnie też, żeby upolować więcej. Każdy kęs był dla nich korzystny. Przechyliła pysk tak, żeby świeciło jej prosto na nos. Obecne światło nie grzało aż tak mocno, jak mogłaby tego chcieć, jednak nie mogła narzekać, wreszcie mogła sobie więcej odpocząć. Mruczała pod nosem, poruszając końcówką ogona nieregularnie. Gdy już prawie przysypiała, mając łeb na łapach, do jej uszu doleciał cichutki szmer. Zaalarmowana, podniosła głowę, spozierając na źródło dźwięku. Gdy zorientowała się, na kogo patrzy, zastrzygła wąsami, zeskoczyła z głazu, stając przed malutkim okrągłym kocięciem. Gruby zatrzymał się momentalnie, po czym spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, wyglądał tak, jakby nie wiedział, co się dzieje.
— Co ty tu robisz? — powiedziała ostro Słota, strzepnąwszy ogonem. Zmarszczyła brwi. — Nie wolno ci opuszczać żłobka. Możesz sobie z niego wyjść dopiero wtedy, kiedy ktoś ci na to pozwoli albo jak pomyślnie zdasz test na ucznia. A ty jesteś na niego zdecydowanie za młody — spojrzała na niego gniewnie, wwiercając się w płaską mordkę ślepiami.
— A-ale ja nie wiedziałem, że nie mogę… Gąsiorkowy Trzepot mi nie powiedziała, że nie mogę wychodzić — tłumaczył się, popiskując. Czy sam nie mógł wpaść na to, że mu nie wolno? Obserwując własne rodzeństwo? W dodatku za grosz szacunku do swojej matki… Ognikowa Słota położyła uszy po sobie, zirytowana dźwiękiem, jaki z siebie wydawał. Wyglądał na takiego słabego, mimo masy. Gdyby tylko jakieś ptaszysko przelatywało teraz nad ich obozem, z pewnością zgarnęłoby go i bardzo by się cieszyło. Brzuch mu chyba przyćmił rozum. Warknęła pod nosem, mrużąc oczy na chwilę. To było takie żałosne.
— Po co wyszedłeś? — dopytywała, oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
— Bo byłem głodny, a Gąsiorkowy Trzepot była czymś zajęta i mnie nie słuchała… Naprawdę nie wiedziałem, że nie mogę — kwilił, poruszając krótkim ogonkiem nerwowo. Do jego oczek napłynęły łzy, które prędko spłynęły mu po policzkach. Brzmiał tak, jakby miał zapchany nos. Z jego pyska wydobywał się dźwięk, jakiego Słota nigdy wcześniej nie słyszała. Jakim cudem on przeżył tak długo, będąc w takim stanie? Chyba nie przestanie jej zadziwiać, oczywiście, dopóki żyje.
— W naszych lasach są sowy. Gdyby jakakolwiek cię dopatrzyła, porwałaby cię bez zastanowienia, już byś nie zobaczył swojej mamy ani rodzeństwa — powiedziała ostrzegawczo, nie mogąc znieść tego widoku. Rudy patrzył na swoje łapy, na mordce miał wymalowane poczucie winy, a przynajmniej tak wydawało się starszej. Ognikowa Słota z obrzydzeniem spoglądała na niego, nie widząc w nim nic, oprócz słabości. Myślała, że jej brat, Cienista Łapa jest słaby, jednak on przebił wszystko. Chyba jeszcze długo nie dojrzy takiego, chyba że Chudego. On wyglądał nawet mniej korzystnie. Dlaczego Gąsiorkowy Trzepot nie ukróci po prostu ich cierpienia? Schyliła łeb, chwytając go za kark. Jego małe łapki zatrzęsły się, zaczął nimi lekko wywijać, jednakże prędko się zmęczył, rezygnując z własnego pomysłu. Ognikowa Słota machała nerwowo ogonem, kocię było odrobinę ciężkie, jednak nie zamierzała go upuścić, mimo wszystko. Skoro liliowa pozwalała mu żyć, niech tak będzie. Jeśli nie wykończą go drapieżnicy, zrobi to któryś z Wilczaków, prędzej czy później. Niech Gąsiorkowy Trzepot go pilnuje.
Weszła do żłobka pewnym krokiem, rozglądając się za kocicą. Szybciutko wypatrzyła ją. Żółtooka podniosła łeb, spozierając na wojowniczkę ze zdziwieniem. Posłała jej delikatny uśmiech, aczkolwiek jej wyraz diametralnie zmienił się w momencie, gdy dojrzała rudego kocurka. Zmarszczyła brew, jakby szykowała się już do udzielenia reprymendy młodziakowi. Musiał to być dla niego wstyd – w końcu wojowniczka, która nawet nie była z nim spokrewniona, przyniosła go z powrotem do jego matki, przyłapując na gorącym uczynku. Pręgus wykorzystał chwilę jej nieuwagi, myśląc, iż jego pomysł był dobry. A dla Gąsiorki pewnie było to nawet większym ciosem, bo mogło sugerować, że wcale nie potrafi zadbać o własne młode. Szylkretka podeszła do niej pewnym krokiem, kładąc ostrożnie rudego tuż u jej boku. Był zdyszany, a nawet nie musiał sam iść przez wejście ani od centrum. Ognikowa Słota nie potrafiła powstrzymać skrzywienia, gdy na niego patrzyła.
— I więcej nie wychodź samemu — powiedziała tonem takim, jakby miała mu zaraz pourywać łapy. — Nie szanujesz wcale tego, co dla ciebie robi Klan Wilka. Wiesz, jak wiele potrzeba, żeby kocięta takie jak ty mogły żyć wśród nas? — prychnęła, wycofując się ze żłobka. Mogła porozmawiać z Nocą. Kocurek na pewno chciałby posłuchać trochę więcej. Przyjdzie do niego jutro, dzisiaj niech odpocznie. Ostatnio sporo rzeczy mu powiedziała, musiał to na spokojnie przetrawić.
<Uważaj na siebie, Gruby>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz