— Co tak głupio się szczerzysz? Bawi cię to? — spytał kocur, płaszcząc uszy z poirytowania.
Cóż, sytuacja była aż zbytnio dla niej zabawna, żeby umiała całkowicie opanować swoją mimikę pyska.
— Cóż, teraz możesz się poczuć, jak w mojej skórze — zaśmiała się z niego. — Jak to jest? Przynajmniej teraz mam się z kogo pośmiać — zażartowała, na co Żmijowcowa Wić prychnął obrażony.
— Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni!
Śmiejąc się dalej z niego, szturchnęła go łapą. Kocur ze śmiertelnie poważnym wzrokiem nadal wpatrywał się w nią i pewnie, gdyby ta nie mogła mu oddać, to powyrywałby jej wszystkie wąsy. Natomiast ona znała swoją mentorkę aż za dobrze i wiedziała, że jak się uparła, tak zwykły Żmijowcowa Wić z tym nic nie zmieni. Chyba że… Postawiła wysoko uszy, a na jej pyszczku pojawił się sprytny uśmieszek.
— Chyba wiem, co mógłbyś zrobić. – Zawinęła jednego ze swoich wąsów na pazur, a jej rozbawienie ustąpiło chytremu uśmieszkowi. — Ty już lepiej przed nią nie wypadniesz. Musiałbyś dosłownie umrzeć, żeby o tobie drugi raz pomyślała i zastanowiła się bardziej nad twoim istnieniem…
Na jej jeszcze niedokończone zdanie, kocur wytrzeszczył oczy, ewidentnie nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Możliwe, że liczył od niej na poklepanie po pleckach oraz puste słowa, jednak ona zamierzała być przed nim całkowicie szczera.
— Musiałbyś pokazać, że jesteś lepszy od kogoś, kto jest teraz jej ulubieńcem — dokończyła.
Zapadła między nimi długa cisza. Starszy wojownik ewidentnie zastanawiał się nad tym, co przed chwilą ta mu powiedziała. Dobrym pytaniem też było, kto jest ulubieńcem Mandarynkowej Gwiazdy? Czy nadal jest nim Wężynowy Splot, a może ktoś inny?
— Myślisz, że powinniśmy teraz kogoś upokorzyć przed jej oczyma? — Na pysk kocura również wkradł się uśmieszek.
— Dokładnie tak — zaśmiała się i łapą szturchnęła mizerny obiad Żmijowcowej Wici. — Skoro się bardzo dobrze rozumiemy, to nie musisz się tak głodzić. Miej coś od życia i weź sobie dokładkę. Widziałam, jak Kropiatkowa Skóra przyniosła całkiem niezłą sztukę okonia. Sama bym się pokusiła, jednak jestem już pełna.
Wstała, będąc gotową na wrócenie do legowiska wojowników. Potrzebna jej była teraz drzemka, a Żmijowcowa Wić pewnie musiał jeszcze zastanowić się, kogo powinni tym razem wziąć na swój celownik. Pożegnali się krótko i zniknęła w legowisku wojowników.
Cóż, sytuacja była aż zbytnio dla niej zabawna, żeby umiała całkowicie opanować swoją mimikę pyska.
— Cóż, teraz możesz się poczuć, jak w mojej skórze — zaśmiała się z niego. — Jak to jest? Przynajmniej teraz mam się z kogo pośmiać — zażartowała, na co Żmijowcowa Wić prychnął obrażony.
— Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni!
Śmiejąc się dalej z niego, szturchnęła go łapą. Kocur ze śmiertelnie poważnym wzrokiem nadal wpatrywał się w nią i pewnie, gdyby ta nie mogła mu oddać, to powyrywałby jej wszystkie wąsy. Natomiast ona znała swoją mentorkę aż za dobrze i wiedziała, że jak się uparła, tak zwykły Żmijowcowa Wić z tym nic nie zmieni. Chyba że… Postawiła wysoko uszy, a na jej pyszczku pojawił się sprytny uśmieszek.
— Chyba wiem, co mógłbyś zrobić. – Zawinęła jednego ze swoich wąsów na pazur, a jej rozbawienie ustąpiło chytremu uśmieszkowi. — Ty już lepiej przed nią nie wypadniesz. Musiałbyś dosłownie umrzeć, żeby o tobie drugi raz pomyślała i zastanowiła się bardziej nad twoim istnieniem…
Na jej jeszcze niedokończone zdanie, kocur wytrzeszczył oczy, ewidentnie nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Możliwe, że liczył od niej na poklepanie po pleckach oraz puste słowa, jednak ona zamierzała być przed nim całkowicie szczera.
— Musiałbyś pokazać, że jesteś lepszy od kogoś, kto jest teraz jej ulubieńcem — dokończyła.
Zapadła między nimi długa cisza. Starszy wojownik ewidentnie zastanawiał się nad tym, co przed chwilą ta mu powiedziała. Dobrym pytaniem też było, kto jest ulubieńcem Mandarynkowej Gwiazdy? Czy nadal jest nim Wężynowy Splot, a może ktoś inny?
— Myślisz, że powinniśmy teraz kogoś upokorzyć przed jej oczyma? — Na pysk kocura również wkradł się uśmieszek.
— Dokładnie tak — zaśmiała się i łapą szturchnęła mizerny obiad Żmijowcowej Wici. — Skoro się bardzo dobrze rozumiemy, to nie musisz się tak głodzić. Miej coś od życia i weź sobie dokładkę. Widziałam, jak Kropiatkowa Skóra przyniosła całkiem niezłą sztukę okonia. Sama bym się pokusiła, jednak jestem już pełna.
Wstała, będąc gotową na wrócenie do legowiska wojowników. Potrzebna jej była teraz drzemka, a Żmijowcowa Wić pewnie musiał jeszcze zastanowić się, kogo powinni tym razem wziąć na swój celownik. Pożegnali się krótko i zniknęła w legowisku wojowników.
***
Po ogłoszeniu Szałwiowego Serca zdrajcą
Minęło kilka wschodów słońca od momentu, kiedy Szałwiowe Serce został ogłoszony przez Błękitną Lagunę zdrajcą. Uznawany za walecznego i szlachetnego wojownika Klanu Nocy, stał się kotem najgorszego sortu w oczach wielu Nocniaków. Trzcinowy Szmer zastanawiała się jednak nad tym, jak na to wszystko zapatrywała się Mandarynkowa Gwiazda. Czy ów kocur upadł na tyle nisko, by można było go wydziedziczyć z rodu? Czy w ogóle można było tak zrobić? Zastrzygła uchem, będąc wybudzonym z przemyśleń przez przybycie patrolu granicznego. W owym pochodzie kotów dojrzała znajome futro, które należało do jej przyjaciela. Podeszła do Żmijowcowej Wici i w milczeniu oboje wzięli dobre kęski z dziupli na zwierzynę. Odezwała się do niego, dopiero kiedy oboje usiedli na rozgrzanych kamieniach obok źródełka.
— Miałeś dość dużo czasu do zastanowienia się nad kotem, którego musisz upokorzyć w oczach Mandarynkowej Gwiazdy. Czy już wiesz, kto to będzie? Czy to był Szałwiowe Serce? Widziałeś, jak się wymyka? — dopytywała go przyciszonym głosem. — Może teraz masz szansę zapunktować u Mandarynkowej Gwiazdy, jak Szałwiowe Serce został okrzyknięty zdrajcą?
<Żmijowcowa Wici? Musimy znaleźć kolejnego kota, o którym moglibyśmy zrobić plotkę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz