Liliowa królowa przejechała językiem po futerku najmłodszego kocięcia. Starsze kocięta z zainteresowaniem obwąchiwały nową siostrzyczkę, której oczka były wciąż zaciśnięte. Wydawać by się mogło, że maluch, będący kopią przewodniczki został zaakceptowany przez starsze młode, które nie próbowały odwrócić uwagi matki od małego podrzutka, oddanego na odchowanie i wykarmienie. Wręcz przeciwnie. Zamiast tego, Równonoc troskliwie i delikatnie szturchała swym pyszczkiem płatek ucha kociaka, najprawdopodobniej chcąc odwinąć je i przywrócić mu, w jej mniemaniu, odpowiedni kształt, którym Bazia odstawała od pozostałej reszty kociąt.
Albinoska poinformowała główną medyczkę o tym, że wróci do lecznicy, pozwalając tym samym na przeprowadzenie prywatnej rozmowy między starszymi kocicami, której jej uszy nie powinny słyszeć. Nim opuściła kociarnie, obrzuciła spojrzeniem młode, których w ciągu kilku wschodów słońca sporo przybyło, tak jakby sam Klan Gwiazdy pragnął wynagrodzić Klanu Burzy braki w członkach, o czym mogła również świadczyć ciąża Chomik, będąca tym samym zaskoczeniem dla uczennicy, co ciąża przewodniczki. Jednak skoro córka Przeplatkowego Wianka została pobłogosławiona przez Gwiezdnych najwspanialszym darem, jakim mogła zostać obdarowana kotka, to znaczyło, że Przodkowie musieli zdołać jej wybaczyć popełnionych w przeszłości przewinień.
Uczennica stanęła przed pieńkiem, wyciągając pysk w stronę gorejącego słońca, którego ciepło muskało ją po policzkach. Zmrużyła oczy, mając nadzieję, że pora zielonych liści nie wda jej się aż tak bardzo we znaki, jak i jej braciom. Znając swoje możliwości i odporność swej skóry, była w stanie na spokojnie przejść pomiędzy kociarnią, a lecznicą, nim szczytujące słońce zdoła wyrządzić jej krzywdę i pozostawi na jej skórze oparzenia; nie zdecydowała się zboczyć nawet na milimetr z wyznaczonej w umyśle najkrótszej trasy między legowiskami. Nim zniknęła na parterze Skruszonej Wieży, dostrzegła w wejściu do obozu Wędrujące Niebo w towarzystwie swoich dwóch terminatorów; Lotosowej Łapy oraz Księżycowej Łapy. Gdy przez ułamek sekundy jej spojrzenie fioletowych oczu skrzyżowało się całkowicie przypadkowo z zamglonym spojrzeniem srebrzystego kocura, poczuła ucisk w sercu, w związku z ostatnimi wydarzeniami, które dość mocno na niego wpłynęły. Wełnista Łapa miała żal do siebie, że nie była w stanie mu wystarczająco pomóc, gdy najbardziej tego potrzebował. Może, gdyby była bardziej uparta i poświęciła kocurowi więcej czasu to ich relacja by nie ucierpiała?
Nie zdecydowała się podejść do kocurów, właściwe zniknęła w lecznicy, gdy tylko poczuła na sobie zaciekawione spojrzenie Lotosowej Łapy. W legowisku medyków minęła się z Zawilcową Koroną, który najprawdopodobniej wyruszył na wyprawę medyczną; mogła się jedynie domyślać, kocur nie zdecydował podzielić się z nią swoimi planami i miejscem, w którym będzie przebywać. Obrzuciła spojrzeniem pacjentów, którymi kocur zdążył się zająć i teraz odpoczywali po diagnozach na omszonych posłaniach. Po upewnieniu się czy wszystko jest w porządku, czy żaden z chorych niczego nie potrzebuje, przystąpiła do przygotowania mieszanki ziołowej dla Słodkiej Dziewanny, do której dodała liście ogórecznika, aby w związku z wzięciem przez nią na odchowanie kolejnego kocięcia, kocica nie musiała się martwić o to, czy wystarczy jej pokarmu dla wszystkich kociąt.
Trening medyka – 550 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz