Przeszłość
— Nie pasowałam tam — zaczęła cicho, patrząc przed siebie. — Tak naprawdę przez długi czas trzymało mnie tam poczucie obowiązku. W końcu zapewnili mi dom, kiedy byłam tylko kocięciem. Ale z każdym kolejnym dniem czułam, jak tracę cząstkę siebie. Skrzywdziłam koty… zabiłam koty. A oni skrzywdzili mnie. Nie chciałam tego wszystkiego robić, nie chciałam tego wszystkiego czuć. Dlatego odeszłam, żeby odnaleźć siebie. Ale jak widzisz — za daleko nie zaszłam.
Parsknęła krótkim, pustym śmiechem, choć jej serce ścisnęło się boleśnie na samą myśl o Szałwiowym Sercu i Czyhającej Murenie. Ta ostatnia… miała szczególne miejsce w jej sercu. Łączyło je coś silnego — lecz, jak widać, nie wystarczająco silnego.
— Zabiłaś? — powtórzyła Gałązka, cofając się o ułamek łapy, wyraźnie przestraszona.
— Tak. Musiałam bronić klanu, nawet jeśli oznaczało to przelanie krwi — odparła spokojnie Czereśnia. — Straciłam ucho, broniąc go. Odebrałam życia, broniąc go.
Jej spojrzenie powędrowało w stronę odległych terenów, gdzie księżyce temu rozegrała się wojna z samotnikami. Wspomnienie obrazu walczących kotów i zapachu krwi powróciło boleśnie wyraźne. Przypomniała sobie też o Wężynie. Zastanawiała się, czy kocica w końcu pokazała swoje prawdziwe oblicze… czy może naprawdę postanowiła zostać w klanie i mu służyć, niezależnie od tego, co ją wcześniej napędzało.
— Wspomniałaś też… coś o skrzywdzeniu kotów — mruknęła cicho Gałązka, stawiając łapę odruchowo nieco dalej. W jej oczach błysnęła mieszanka ostrożności i niepokoju.
Czereśnia dostrzegła to natychmiast. Nie wiedziała, po co Gałązka tak dopytywała. Może chciała po prostu zrozumieć, z kim przyszło jej wędrować? Jeśli tak — trudno. Miała prawo wiedzieć.
— Jeden z moich przyjaciół zakochał się we mnie — zaczęła, spuszczając wzrok. — Ale ja… nie mogłam tego odwzajemnić. A potem weszłam w związek z jego siostrą. Jednak szybko zorientowałam się, że ją kocham… ale nie tak, jak kocha się partnerkę. Nie tak, jak ona tego potrzebowała.
Westchnęła, tym razem ze wstydem, który aż zapiekł ją pod futrem. Gdyby była normalna, gdyby potrafiła kochać jak inni… nic z tego by się nie wydarzyło. Może teraz miałaby kocięta u boku Szałwiowego Serca? Na samą tę myśl zakręciło jej się w głowie. Nie. Kocięta to ostatnia rzecz, której chciałaby w życiu. Nie nadawałaby się na matkę. I doskonale o tym wiedziała.
<Gałązko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz