Księżyce później
“— A! A! A! Cichaj! To mój brat, który cię jawnie unika i tak być nie może! Ja wiem, że nie należę do odważnych kotów… ale… mogę spróbować, tak? To w końcu mój brat!”
Słowa Kurki nagle do niego wróciły, kiedy to w końcu po długich księżycach Borowik w końcu przestał go unikać. Nawet sam właśnie zmierzał w stronę zwiadowcy. Jednak… czemu tak długo mu zajęło podjęcie chęci rozmowy z dawnym przyjacielem ze żłobka? Przecież rozmowa z drugim zwiadowcą była sezony temu, tak dawno, że gdyby nie obecna sytuacja to niebieski nadal, by żył jak dawniej — jakby Borowik istniał jedynie za żłobka, a później zniknął.
Czuł, jak z każdym uderzeniem serca te coraz szybciej przyspiesza, a umysł szuka drogi ucieczki, jednak czemu? Dlaczego jego podświadomość krzyczała, by szybko odszedł, pozostawiając Borowika bez żadnego słowa? Coś było na rzeczy czy po prostu jego umysł nie chciał zmiany stanu rzeczy, nawet jeśli było to bolesne? Tysiące pytań przewijały się w jego głowie, a on spięty stał w miejscu, czekając na zbawienie od Wszechmatki.
— Cześć Czajko — przywitał się radośnie starszy.
“Cześć Czajko?! Tylko to masz do powiedzenia po tylu księżycach milczenia? Czemu nie jesteś zdenerwowany, niepewny?! Witasz się, jakbyś kolejny raz tego dnia mnie widział!” — krzyczał w myślach, lecz żadne z tych słów nie pojawiły się na jego języku. Nieruchomo czekał na ciąg dalszy, jeśli taki w ogóle był.
— Czy… coś się stało? — spytał, co zadziałało na Czajkę jak płachta na byka. Czuł, jak cały się jeży wzdłuż kręgosłupa, uszy kładzie po sobie, pazury wbijają się w lekko zmarzniętą ziemię, a oddech przyspiesza, jakby właśnie przebiegł maraton. Wszystko w nim wrzało, co można było zobaczyć z daleka.
— Jesteś głupi czy głupi? Mysi móżdżek z Ciebie! — wypluł z jadem w głosie.
— Ale…
— Jakie “ale”, co?! Jaką masz wymówkę, co? No słucham! — Część kotów, która była najbliżej, zdziwiona skierowała wzrok na dwójkę młodych kocurów. W końcu Czajka nigdy nie krzyczał, a przynajmniej nikt chyba nie miał przyjemności usłyszeć jego podniesionego głosu, nawet za kociaka. Więc rzadkością było to, że zwiadowca działał pod silnymi emocjami, pozwalając im przejąć kontrolę.
— Może pójdziemy w bardziej ustronne miejsce? — zaproponował, sugerując to, że niektórzy zaczynają szeptać między sobą o nich.
— Nie. — Głos młodszego był twardy i pewny, jak nigdy.
— Czemu mi to robisz Czajko…? — spytał ze skruchą.
— Ja Ci robię?! — prychnął oburzony. — To nie ja mam Cię gdzieś, nie ja Ciebie unikam na każdym kroku, to nie ja nie odzywałem się od księżyców do Ciebie! — zauważył, ignorując obecność innych Owocniaków, którzy z boku podziwiali małe widowisko.
— Czyli o to chodzi… Ja… miałem gorszy okres i- — Nim zdążył kontynuować, Czajka mu przerwał, mając dość tych bredni.
— Gorszy okres? Nie rozśmieszaj mnie, bo i tak Ci to marnie idzie — syknął. — Aż tak dużo Cię kosztowało, by przyjść i powiedzieć: “Hej, ogólnie mam gorszy moment w życiu, więc możesz mnie mniej widywać”?! Ja jak głupi czekałem dniami i nocami z nadzieją, że może… — Jego oczy zaszły łzami. — Że może przypomnisz sobie o mnie i chociaż powiesz głupie "cześć" na powitanie… — Z każdym słowem jego głos tracił na sile i brzmieniu, zmieniając się w szept.
— Nie wiedziałem, że tak to odebrałeś…
— A jak mogłem inaczej? Byłeś mi bliski, by później zacząć się coraz bardziej ode mnie oddalać.
Nastała cisza, nawet las jakby przestał tętnić życiem, zamierając na słowa zwiadowcy. Ten ciężko stał na łapach z opuszczonym każdym skrawkiem ciała, a po jego pysku powoli spływały słone łzy, tworząc niewielką kałużę w źdźbłach zielonej trawy. Czuł się kompletnie wyprany z emocji, jakby był obecny tylko ciałem. Wtem poczuł ciepło po swojej prawej stronie. Poczuł falę wsparcia i zrozumienia ze strony Kurki, który już nie mógł dłużej się temu przyglądać.
— Czajko… — zaczął uczeń wojownika.
— Nie. Dość już powiedziałeś, na obecny moment nie chcę Cię na oczy widzieć — rzucił chłodno zwiadowca, by z liliowym przyjacielem u boku oddalić się od Borowika. — Byłeś tego wszystkiego świadkiem…? — spytał słabo Kurkę. — Trochę mu zajęło otwarcie pyska do mnie i niepotrzebnie, jednak dzięki Ci mimo wszystko. Zapewne po dawnej rozmowie z tobą poszedł nieco po rozum do głowy — dodał, nim kocur zdążył udzielić odpowiedzi na pytanie.
<Kurko… Czemu twój brat jest takim mysim móżdżkiem?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz