Dzień mianowania
Kocurek skończył sześć księżyców, a to oznaczało tylko jedno – mianowanie na ucznia. Czy się cieszył? Raczej tak. Szczególnie po rozmowie zarówno z Trzcinowym Szmerem, jak i Kotewkowym Powiewem. Ze swoją opiekunką rozmawiał na temat roli piastunki w klanie nocnych kotów. Słuchał jej uważnie, czując w duszy coraz bardziej pragnienie pójścia właśnie w tę stronę. Zresztą pamiętał doskonale rozmowę z szylkretową wojowniczką. Wiedział, że Kotewka miała już swoje księżyce, a choć nie rozumiał jeszcze, jak działało życie, odczuwał pewną pustkę. Obawę, chociaż jeszcze niezbyt wiedział jaką. Zależało mu też na tym, by jego opiekunka mogła odpocząć. Zasługiwała przecież na wszystko, co najlepsze. Wychowała go i zapewniała bezpieczeństwo. Kochał ją, naprawdę!
— Od tej chwili ten uczeń będzie znany jako Złocista Łapa, a jego mentorką zostanie Kotewkowy Powiew. Wiem, że przekażesz swojemu uczniowi wszystko, co sama wiesz.
Z zamyśleń wyrwał go głos Spienionej Gwiazdy. Przeniósł wzrok na czarno-białą piastunkę i uśmiechnął się delikatnie. Czyli naprawdę będzie mógł zostać tym, kim chciał? To była wspaniała informacja, ale i lekko stresująca. Będzie musiał naprawdę mocno się starać, by nie zawieść Kotewki, klanu i siebie samego. Chwilowe zwątpienie zniknęło w momencie, gdy kocica pojawiła się obok niego.
— Będzie dobrze — miauknęła starsza. Kremowy pokiwał łebkiem. Wierzył jej.
— No dobrze, jutro zaczniemy. Dzisiaj zapoznaj się z nowym legowiskiem i uczniami tam mieszkającymi. Przyjdź do mnie rano. Dobranoc — wymruczała ciepło Kotewka. Kocurek podniósł łebek i wpatrzy się w piastunkę zielonymi oczkami. Kotka liznęła go w łebek, a następnie skierowała się do żłobka.
— Dobranoc — wyszeptał, a następnie odprowadził ją wzrokiem. Jeszcze przez jakiś czas stał w miejscu. Po raz pierwszy poczuł się nieco zagubiony i nie podobało mu się to. Wszystko się zmieniło – jego imię, miejsce spania i obowiązki. Położył uszka po sobie, ale po kilku uderzeniach serca w końcu ruszył w stronę legowiska uczniów. Wślizgnął się cicho do środka i wybrał sobie posłanie nieco dalej od reszty tych zajętych. Nie chciał, by ktoś mu przeszkadzał i na odwrót. Szczególnie że źle znosił głośne dźwięki. Zwinął się w kłębek i niespokojnie zasnął.
Widlik obudził się nieco później od reszty. Było to spowodowane pobudkami w nocy i braku odpowiedniej pozycji. Zmieniał ją z kilkanaście razy. Westchnął cicho, a następnie się przeciągnął. Usiadł na posłaniu i zaczął czyścić futro z resztek posłania. Kiedy skończył, opuścił legowisko i skierował się do kociarni. Wpierw zabrał zwierzynę z miejsca, gdzie ją trzymano. Nie chciał pójść z pustymi łapkami. Zresztą Kotewka na pewno ucieszy się ze śniadania, prawda? Powinien wziąć jeszcze dla jasnej królowej? Nie był pewien. Ostatecznie wziął i dla niej.
— Dzień dobry — przywitał się ze spokojem, mijając nowo narodzone kocięta leżące koło Borówkowej Słodyczy, której również skinął głową na powitanie. Podał białej kotce jedno z przyniesionych przez siebie stworzeń, a następnie skierował się do Kotewki. Księżniczka uśmiechnęła się do niego.
— Dziękuję, Złocista Łapo — wymruczała. Kocurek drgnął delikatnie, słysząc swoje nowe imię. No tak, od teraz miał na imię Złocista Łapa. Ciekawe czy ów człon się wziął od jego umaszczenia, czy jeszcze czegoś innego.
— Wyspałaś się? — zapytał Kotewki, a kiedy ta dała mu część pokarmu, podziękował.
— Tak, dziękuję — odparła starsza, a następnie wskazała ogonem miejsce blisko siebie. Widlik posłusznie usiadł obok. Wziął kęs zwierzyny. Przez kilka chwil siedzieli obok siebie, kończąc swój posiłek. Kremowy oblizał pysk. Zdecydowanie to było to, czego potrzebował. Przypomniał sobie, jak to było, gdy jeszcze był kociakiem. Zawsze przebywał koło kotki i pytał o wiele rzeczy. Tak, nawet o pochodzenie imion czy Klan Gwiazdy. O nim rozmawiali naprawdę często. Praktycznie zawsze, gdy nadarzyła się ku temu okazja.
— No dobrze, oficjalnie mogę powitać cię jako mojego ucznia. Nauczę cię wszystkiego, co sama wiem. Poznasz wszelkie tajniki tej roli — zaczęła ze spokojem. Widlik nastawił uszu i przeniósł wzrok na starszą. Był gotów rozpocząć swoją naukę. Pragnął być tak dobry, jak Kotewka.
— Nie zawiodę cię — wymruczał w odpowiedzi, na co kocica go liznęła w czółko.
— Wiem — miauknęła i otuliła kocurka ogonem. Skierowała swoje zielone spojrzenie na młodzika.
— Czy pamiętasz to, co mówiłam o powstawaniu barw naszych futerkach? — spytała Widlika. Kocurek skinął leciutko łebkiem.
— Tak, pamiętam. Koty czarne wzięły się z odłamków ciemnego nieba. Koty białe są dzięki Srebrnej Skórce. Mamy też koty srebrne i szynszylowe, które wzięły się od fragmentów księżyca czy gwiazd. Wtedy też pojawiły się koty czarno-białe, które oznaczają harmonię. Te ostatnie są najwyżej w hierarchii i łączą cały klan, by mu się powodziło — wyjaśnił na początek, Kotewka kiwnęła łebkiem.
— Dokładnie tak, a co powiesz mi o kotach płowych czy kremowych, jak ty? — spytała ciepło starsza. Widlik zastanowił się. Coś mu świtało w głowie, ale nie do końca. Kotewka zaśmiała się ciepło, widząc jego zakłopotanie.
— Nic się nie dzieje, Widliku. Koty kremowe wyszły z piasku, a płowe im towarzyszyły jako te, które pochodziły od kłosowych zbóż — wyjaśniła mu, a gdy ten kiwnął łebkiem, przeszli do tematu innych umaszczeń.
— No i są też czekoladowe — zaczęła posępniej piastunka. Tak, o nich Widlik pamiętał. To były te nieczyste i ze zdradliwego błota. Jeden z nich nawet znajdował się teraz w żłobku. Na sam widok tego kociaka, Złocisty odczuwał niechęć. Zresztą nie tylko go obecność tej kotki niepokoiła.
— Nieczyste i zdradliwe. Bądź ostrożny w kontakcie z tym…czymś — przestrzegła go Kotewka, która chyba dość mocno to przeżywała. Kremowy otarł łebek o jej bok.
— Będę, nie martw się — wymruczał w odpowiedzi. Nie zamierzał wchodzić w żadne relacje z Korzonką. Wystarczyło mu, że musiał ją widzieć w kociarni.
— No dobrze, przejdźmy do czegoś innego — przerwała chwilową ciszę Kotewka. Widlik uśmiechnął się delikatnie.
— Dobrze! — odparł z ulgą. Wolał nie skupiać swoich myśli dłużej na czekoladowym kocie, niż faktycznie musiał. Jednak już nigdy nie zapomni tego, kim były koty, o tym konkretnym umaszczeniu. Nigdy też jego zdanie na ich temat się nie zmieni. Tego był pewien.
— Dużo pamiętasz z moich opowieści. Powtórzymy sobie teraz wiedzę na temat kotów pręgowanych. Te w przeciwieństwie do szylkretowych czy kotów z bielą, powstały w inny sposób. Mówi się, że niegdyś futra kotów były w zupełności miękkie i elastyczne. Tak naprawdę dopiero przyjmowały swój wygląd ostateczny, a pręgi powstały na skutek odciśnięcia się kory drzew na ich futrach. Stworzyły one przeróżne wzorki, które dotąd możesz dostrzec na części kociej sierści. Koty pręgowane dzięki sposobowi powstania maskują się bardzo dobrze pośród gęstych zarośli — wyjaśniła kotka i spojrzała z uwagą na Widlika. Złocista Łapa cały czas był skupiony na jej słowach. Porozmawiali jeszcze na temat kotów dymnych, a po zadaniu pytań przez ucznia i odpowiedziach księżniczki zakończyli lekcję.
— Dziękuję za dziś, Kotewkowy Powiewie — wymruczał kocurek. Oba koty pobyły ze sobą jeszcze jakiś czas, nim Widlik wrócił do legowiska uczniów. Był spokojniejszy niż wczoraj, więc i sen zapowiadał się znacznie lepiej.
— Będzie dobrze — miauknęła starsza. Kremowy pokiwał łebkiem. Wierzył jej.
— No dobrze, jutro zaczniemy. Dzisiaj zapoznaj się z nowym legowiskiem i uczniami tam mieszkającymi. Przyjdź do mnie rano. Dobranoc — wymruczała ciepło Kotewka. Kocurek podniósł łebek i wpatrzy się w piastunkę zielonymi oczkami. Kotka liznęła go w łebek, a następnie skierowała się do żłobka.
— Dobranoc — wyszeptał, a następnie odprowadził ją wzrokiem. Jeszcze przez jakiś czas stał w miejscu. Po raz pierwszy poczuł się nieco zagubiony i nie podobało mu się to. Wszystko się zmieniło – jego imię, miejsce spania i obowiązki. Położył uszka po sobie, ale po kilku uderzeniach serca w końcu ruszył w stronę legowiska uczniów. Wślizgnął się cicho do środka i wybrał sobie posłanie nieco dalej od reszty tych zajętych. Nie chciał, by ktoś mu przeszkadzał i na odwrót. Szczególnie że źle znosił głośne dźwięki. Zwinął się w kłębek i niespokojnie zasnął.
***
Następnego dnia
Widlik obudził się nieco później od reszty. Było to spowodowane pobudkami w nocy i braku odpowiedniej pozycji. Zmieniał ją z kilkanaście razy. Westchnął cicho, a następnie się przeciągnął. Usiadł na posłaniu i zaczął czyścić futro z resztek posłania. Kiedy skończył, opuścił legowisko i skierował się do kociarni. Wpierw zabrał zwierzynę z miejsca, gdzie ją trzymano. Nie chciał pójść z pustymi łapkami. Zresztą Kotewka na pewno ucieszy się ze śniadania, prawda? Powinien wziąć jeszcze dla jasnej królowej? Nie był pewien. Ostatecznie wziął i dla niej.
— Dzień dobry — przywitał się ze spokojem, mijając nowo narodzone kocięta leżące koło Borówkowej Słodyczy, której również skinął głową na powitanie. Podał białej kotce jedno z przyniesionych przez siebie stworzeń, a następnie skierował się do Kotewki. Księżniczka uśmiechnęła się do niego.
— Dziękuję, Złocista Łapo — wymruczała. Kocurek drgnął delikatnie, słysząc swoje nowe imię. No tak, od teraz miał na imię Złocista Łapa. Ciekawe czy ów człon się wziął od jego umaszczenia, czy jeszcze czegoś innego.
— Wyspałaś się? — zapytał Kotewki, a kiedy ta dała mu część pokarmu, podziękował.
— Tak, dziękuję — odparła starsza, a następnie wskazała ogonem miejsce blisko siebie. Widlik posłusznie usiadł obok. Wziął kęs zwierzyny. Przez kilka chwil siedzieli obok siebie, kończąc swój posiłek. Kremowy oblizał pysk. Zdecydowanie to było to, czego potrzebował. Przypomniał sobie, jak to było, gdy jeszcze był kociakiem. Zawsze przebywał koło kotki i pytał o wiele rzeczy. Tak, nawet o pochodzenie imion czy Klan Gwiazdy. O nim rozmawiali naprawdę często. Praktycznie zawsze, gdy nadarzyła się ku temu okazja.
— No dobrze, oficjalnie mogę powitać cię jako mojego ucznia. Nauczę cię wszystkiego, co sama wiem. Poznasz wszelkie tajniki tej roli — zaczęła ze spokojem. Widlik nastawił uszu i przeniósł wzrok na starszą. Był gotów rozpocząć swoją naukę. Pragnął być tak dobry, jak Kotewka.
— Nie zawiodę cię — wymruczał w odpowiedzi, na co kocica go liznęła w czółko.
— Wiem — miauknęła i otuliła kocurka ogonem. Skierowała swoje zielone spojrzenie na młodzika.
— Czy pamiętasz to, co mówiłam o powstawaniu barw naszych futerkach? — spytała Widlika. Kocurek skinął leciutko łebkiem.
— Tak, pamiętam. Koty czarne wzięły się z odłamków ciemnego nieba. Koty białe są dzięki Srebrnej Skórce. Mamy też koty srebrne i szynszylowe, które wzięły się od fragmentów księżyca czy gwiazd. Wtedy też pojawiły się koty czarno-białe, które oznaczają harmonię. Te ostatnie są najwyżej w hierarchii i łączą cały klan, by mu się powodziło — wyjaśnił na początek, Kotewka kiwnęła łebkiem.
— Dokładnie tak, a co powiesz mi o kotach płowych czy kremowych, jak ty? — spytała ciepło starsza. Widlik zastanowił się. Coś mu świtało w głowie, ale nie do końca. Kotewka zaśmiała się ciepło, widząc jego zakłopotanie.
— Nic się nie dzieje, Widliku. Koty kremowe wyszły z piasku, a płowe im towarzyszyły jako te, które pochodziły od kłosowych zbóż — wyjaśniła mu, a gdy ten kiwnął łebkiem, przeszli do tematu innych umaszczeń.
— No i są też czekoladowe — zaczęła posępniej piastunka. Tak, o nich Widlik pamiętał. To były te nieczyste i ze zdradliwego błota. Jeden z nich nawet znajdował się teraz w żłobku. Na sam widok tego kociaka, Złocisty odczuwał niechęć. Zresztą nie tylko go obecność tej kotki niepokoiła.
— Nieczyste i zdradliwe. Bądź ostrożny w kontakcie z tym…czymś — przestrzegła go Kotewka, która chyba dość mocno to przeżywała. Kremowy otarł łebek o jej bok.
— Będę, nie martw się — wymruczał w odpowiedzi. Nie zamierzał wchodzić w żadne relacje z Korzonką. Wystarczyło mu, że musiał ją widzieć w kociarni.
— No dobrze, przejdźmy do czegoś innego — przerwała chwilową ciszę Kotewka. Widlik uśmiechnął się delikatnie.
— Dobrze! — odparł z ulgą. Wolał nie skupiać swoich myśli dłużej na czekoladowym kocie, niż faktycznie musiał. Jednak już nigdy nie zapomni tego, kim były koty, o tym konkretnym umaszczeniu. Nigdy też jego zdanie na ich temat się nie zmieni. Tego był pewien.
— Dużo pamiętasz z moich opowieści. Powtórzymy sobie teraz wiedzę na temat kotów pręgowanych. Te w przeciwieństwie do szylkretowych czy kotów z bielą, powstały w inny sposób. Mówi się, że niegdyś futra kotów były w zupełności miękkie i elastyczne. Tak naprawdę dopiero przyjmowały swój wygląd ostateczny, a pręgi powstały na skutek odciśnięcia się kory drzew na ich futrach. Stworzyły one przeróżne wzorki, które dotąd możesz dostrzec na części kociej sierści. Koty pręgowane dzięki sposobowi powstania maskują się bardzo dobrze pośród gęstych zarośli — wyjaśniła kotka i spojrzała z uwagą na Widlika. Złocista Łapa cały czas był skupiony na jej słowach. Porozmawiali jeszcze na temat kotów dymnych, a po zadaniu pytań przez ucznia i odpowiedziach księżniczki zakończyli lekcję.
— Dziękuję za dziś, Kotewkowy Powiewie — wymruczał kocurek. Oba koty pobyły ze sobą jeszcze jakiś czas, nim Widlik wrócił do legowiska uczniów. Był spokojniejszy niż wczoraj, więc i sen zapowiadał się znacznie lepiej.
[1085 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz