Guziczek spoglądał na niego w oczekiwaniu. Kurka mógł tylko pokiwać łebkiem.— Pewnie! — Uśmiechnął się i wstał. Jego futro na policzkach było nieco zmierzwione, więc poprawił je szybko, jeszcze mokrymi łapkami, powodując, że jego futro skleiło się razem. Potem wstał i z wielką chęcią ruszył za Guziczkiem w kierunku Owocowego Lasku.
I cóż powiedzieć. Droga minęła im na rozmowach, narzekaniu i śmianiu się. Guziczek wyjątkowo grzecznie trzymał tempo, za którym Kurka mógłby łatwo nadążyć, bez przyprawiania starszego o zadyszkę. Może też był już trochę zmęczony, bo Kurka był. Od jakiegoś czasu już, ale spędzanie czasu z przyjacielem było bardzo przyjemne i szkoda byłoby próbować drzemać i obracać się na marne z boku na bok, jak można było być tutaj. Tutaj u boku swojego przyjaciela, z trawą pod łapkami, pośród drzew, pośród dźwięku lasu.
Słońce jeszcze sobie wisiało na niebie, chociaż wcale nie tak wysoko, jednak do obozu nie trzeba było jeszcze wracać. Drobny spacerek po Owocowym Lasku nikomu nie zaszkodzi, zwłaszcza nie Kurce i nie Guziczkowi. Pewnie nawet pomoże i Kurka będzie mógł sobie przespać noc, dłużej niż parę marnych godzinek. Mógłby tej nocy położyć się blisko przyjaciela. Może spałoby mu się lepiej, jakby tak… jakby tylko tak mógł wtulić się w futerko przyjaciela. Bo to chodzi o sen… Tak. Sen.
Kurka zarumienił się sam z siebie i mało nie potknął o własne łapy. Jakaż z niego ciamajda.
— Wszystko okej? — Guziczek zerknął na niego.
— Tak. Ciapa ze mnie czasami po prostu — odparł Kurka. — Moje własne łapy próbują mnie zabić. — Zaśmiał się pod nosem. Taka prawda. Nie dość, że był chudy, niski to jeszcze do tego bywał niezdarny. Och ile by dał, żeby być tak eleganckim, jak jego mentorka. Nawet tak jak Guziczek! Och ta zazdrość Kurki do prostych rzeczy. Guziczek już nie skomentował, bo Owocowy Lasek przyjął ich w swoje nieistniejące ramiona. I rzeczywiście. Było tu ślicznie o tej porze roku i jeszcze z tym pomarańczowym światłem zbliżającego się zachodu.
— Waaaa! Jak ładnie. — Kurka przyznał. — Miałeś wielką rację, że będzie tutaj pięknie.
— Tu jest zawsze pięknie! – Kurka nie patrzył na Guziczka, przyglądał się raczej wszystkiemu wokół.
— Nigdy się jakoś bardziej nie przyglądałem — przyznał Kurka. Trochę szkoda, bo pięknie było. Doprawdy. Musi jakoś podziękować Guziczkowi, za pokazanie mu jak ślicznie może tu być. Kurka czasem widział za bardzo uszami. Słuchał lasu, kochał go całym sercem. To jak grał, jak śpiewał o poranku, jak huczał nocami, jak wiatr tańczył między gałęziami drzew i jak bujał długimi trawami na łąkach. Ale żeby patrzeć? I to wyżej, w kierunku nieba? Kurka przegapił sporo szczegółów, nawet jeśli widział dobrze. Nigdy nie… WIDZIAŁ, tak prawdziwie.
— Nie przyglądałeś się? Szkoda. Jest tu bardzo dużo ładnych miejsc! – Guziczek przeskoczył przed niego i Kurce na języku zakręciły się słowa, że on też jest ładny. Jednak zostały one zduszone między zębami, zanim wylały się z pyska starszego.
— No tak. Ale... Ja wolę słuchać. — Kurka uśmiechnął się szeroko. — Jak wiesz… Drozdy śpiewają. Skowronki.
— To ty je rozpoznajesz po dźwięku? — Guziczek się zaśmiał.
— Tak! To proste! — przyznał kot.
— Wolę rozpoznawać je węchem, jak na nie poluję. — Guziczek uniósł dumnie głowę i Kurka mógł tylko pokręcić swoją na boki.
— No tak! Ty jesteś w końcu wielki łowca! — Kurka przewrócił oczami i sam też się zaśmiał. Ileż dzisiaj spotkało go radości.
[536 słów]
<Guziczek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz