— Dziękuję. Jeżeli twój mentor się zgodzi, będę mogła cię trochę nauczyć — zaproponowała. Może jeżeli jej wnuk przychodziłby do niej, nawet raz na jakiś czas, to czułaby się lepiej? Towarzystwo kota, którego lubi, naprawdę by jej się przydało. Za dużo takich w klanie już nie zostało. Kocur kiwnął głową.
— Zastanowię się jeszcze. Przepraszam, muszę już iść! Starsi czekają. Do widzenia! — pożegnał się, wziął mech z mysią żółcią i wyszedł z legowiska.
Od ostatniego zgromadzenia coraz bardziej czuła, że nic już dla niej tutaj nie zostało. Nie miała rodziny, nie licząc dzieci, nie miała przyjaciół, nie miała żadnej ważnej roli w klanie. Każdy z jej asystentów mógł ją zastąpić w każdym momencie. Nikła Gwiazda pewnie nawet nie zwróciłby na to uwagi. Ale nie mogła opuścić klanu. Nie miała po co. Nie miała za czym gonić. Wszystko, co kiedykolwiek planowała zrobić, już zrobiła. Co prawda nie wyszło jej, ale już tego próbowała. Była samotna i bez planu na życie. Przynajmniej na resztę życia, która jej pozostała. Co, jeżeli to przez nią? Co, jeżeli to przez nią wszystkie otaczające ją koty cierpiały? Może nie poświęcała bliskim wystarczająco uwagi? Czy to dlatego posunęli się do takich metod zwrócenia na siebie uwagi? Czy była potworem? A nawet jeśli nie… czy to możliwe, że potwór mieszkał w niej? Pamiętała, jak na zgromadzeniu zupełnie się zmieniła. Wielokrotnie zakładała maskę przez całe swoje życie. Potrzebowała jej do życia w Klanie Wilka, a jednak wtedy nie podjęła nawet decyzji o jej założeniu. Ona sama po prostu wsunęła się na jej pysk, tłumiąc wszelkie emocje pod spodem. Czy nieświadomie robiła to za każdym razem? Może dlatego manipulacja szła jej tak dobrze. Prawdziwych uczuć nie dało się z niej wyczytać… bo ich tam nie było? Były daleko schowane w głębinach świadomości. Im dłużej i częściej trzymała maskę, tym bardziej czuła, jak te emocje są boleśnie ściskane w coraz to ciaśniejszy kłębek. Kiedy odpuszczała, była cała zjeżona i zestresowana. Czy przykry obowiązek zaczął mieć skutki uboczne? Nie mogła zasnąć, myśląc o tym wszystkim. Nagle usłyszała szept:
— Przepraszam?
Podniosła się z posłania. W wejściu do legowiska widziała sylwetkę jakiegoś kota oświetlaną światłem księżyca. Kocur, młody, jeszcze uczeń. Kamienna Łapa. Co on tu robił?
— Zastanowię się jeszcze. Przepraszam, muszę już iść! Starsi czekają. Do widzenia! — pożegnał się, wziął mech z mysią żółcią i wyszedł z legowiska.
***
TW: niepokojące myśli
Od ostatniego zgromadzenia coraz bardziej czuła, że nic już dla niej tutaj nie zostało. Nie miała rodziny, nie licząc dzieci, nie miała przyjaciół, nie miała żadnej ważnej roli w klanie. Każdy z jej asystentów mógł ją zastąpić w każdym momencie. Nikła Gwiazda pewnie nawet nie zwróciłby na to uwagi. Ale nie mogła opuścić klanu. Nie miała po co. Nie miała za czym gonić. Wszystko, co kiedykolwiek planowała zrobić, już zrobiła. Co prawda nie wyszło jej, ale już tego próbowała. Była samotna i bez planu na życie. Przynajmniej na resztę życia, która jej pozostała. Co, jeżeli to przez nią? Co, jeżeli to przez nią wszystkie otaczające ją koty cierpiały? Może nie poświęcała bliskim wystarczająco uwagi? Czy to dlatego posunęli się do takich metod zwrócenia na siebie uwagi? Czy była potworem? A nawet jeśli nie… czy to możliwe, że potwór mieszkał w niej? Pamiętała, jak na zgromadzeniu zupełnie się zmieniła. Wielokrotnie zakładała maskę przez całe swoje życie. Potrzebowała jej do życia w Klanie Wilka, a jednak wtedy nie podjęła nawet decyzji o jej założeniu. Ona sama po prostu wsunęła się na jej pysk, tłumiąc wszelkie emocje pod spodem. Czy nieświadomie robiła to za każdym razem? Może dlatego manipulacja szła jej tak dobrze. Prawdziwych uczuć nie dało się z niej wyczytać… bo ich tam nie było? Były daleko schowane w głębinach świadomości. Im dłużej i częściej trzymała maskę, tym bardziej czuła, jak te emocje są boleśnie ściskane w coraz to ciaśniejszy kłębek. Kiedy odpuszczała, była cała zjeżona i zestresowana. Czy przykry obowiązek zaczął mieć skutki uboczne? Nie mogła zasnąć, myśląc o tym wszystkim. Nagle usłyszała szept:
— Przepraszam?
Podniosła się z posłania. W wejściu do legowiska widziała sylwetkę jakiegoś kota oświetlaną światłem księżyca. Kocur, młody, jeszcze uczeń. Kamienna Łapa. Co on tu robił?
<Kamień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz