Wracanie do obozu z małą, gadatliwą kotką szybko okazało się męczące. Płomienne Serce starała się zabawiać kotkę, ale ta tylko jak najęta mówiła o nawykach Dwunożnych. Och, jak wiele się zmieni, jeśli Judaszowcowa Gwiazda się zgodzi na zatrzymanie kociaka… Dojście do obozu zajęło im chwilę, bo jednak od granicy był tam kawał drogi, a Esmiralda często zaciekawiała się jakimś krzakiem, czy czymś takim. Na szczęście wreszcie doszli do klifu i wodospadu, ruda kotka chyba po raz pierwszy od wielu dni ucieszyła się na szum wody. Zerknęła na kotkę, która ze zmarszczonym oczami wpatrywała się w wodę.
— Daleko jeszcze? — zapytała liliowa. — Czemu stoimy?
— To już tutaj.
— Gdzie? Nie widzę żadnych ścian ani domowników!
Kotka zaśmiała się. Pamiętała, że gdy ona tu trafiła, to też ją to wszystko dziwiło. Brak ciepła, miękkiego posłania? No i te wszystkie koty i ich mieszające się zapachy…
— My nie mamy “domowników” — wyjaśniła spokojne. — Jesteśmy dzikimi kotami żyjącymi tutaj.
— To ciebie jest więcej? To super! — Kociak podskoczył radośnie. — Będę mieć więcej przyjaciół! Ale skoro nie ma tu domowników, to gdzie są? Nie dali wam obroży? W takim razie skąd macie kraby?
— Wszystko wytłumaczę ci potem. Chodź. Musimy przejść przez wodospad, żeby wejść do obozu.
— Przez tę straszliwą ścianę wody?
— Tak, wszystko dobrze? — zmartwiła się. — Boisz się? W porządku, nie martw się, możesz szybko przebiec.
— Ja się nie boję! To… to… to Esme! Esme się boi!
— Esme jest dzielna — zapewniła ruda. — Chodź.
Ale Esmiralda była uparta, złapała obroże w pyszczek i zacisnęła oczy, stwierdzając, że ona nie przejdzie. Płomykówka westchnęła cicho. Nie mogła jej tu zostawić… Dlatego, najdelikatniej jak mogła, jednak tak by młodsza nie wypadała, podniosła ją. Oczywiście, że się broniła, ale rudzielec po prostu przeskoczył przez wodospad i odłożył kotkę. Podała młodej kraba, którego ktoś wcześniej z plaży musiał przynieść. Cieszyło ją to, bo przynajmniej nie musiała jeszcze tam biegać!
— Zaraz wrócę — zapewniła jeszcze i weszła do jaskini, w której leżał lider.
Kilka minut czekała tuż w wejściu, oddychając głęboko, aby się uspokoić. Judaszowiec przecież ją znał, była dobrą wojowniczką… Ale przyprowadzenie kociaka, jeszcze w tak ciężkich czasach wydawało się jej nagannym zachowaniem. No ale przecież nie mogła zostawić tego biednego stworzenia! Wreszcie więc weszła głębiej i uchyliła głowę.
— Witam.
— Witaj, Płomienne Serce. — Judaszowcowa Gwiazda do niej podszedł. — Co cię tu sprowadza?
— Znalazłam w lesie kotkę. Małą! Ma, nie wiem, może cztery księżyce? — westchnęła, ale nie pozwoliła kocurowi dojść do słowa. — Przyprowadziłam ją tu i się zastanawiam… Czy nie może być członkinią klanu?
— Płomienne Serce…
— Będę się nią opiekować, zapewniam! — dodała jeszcze. — Mogę być nawet jej mentorem, jak skończy sześć księżyców. Będzie pod moją opieką.
Lider, troszkę też rozproszony, że towarzyszka Płomykówki, rozmawia z jego zastępczynią, westchnął tylko ciężko i rzucił:
— Wpuść ją, Pikująca Jaskółko.
Liliowa więc weszła i spojrzała na Płomienne Serce, a potem wbiła wzrok w Judaszowca. No i się zaczęło… Gdy ta rozmawiała sobie z liderem, Płomykówka siedziała grzecznie, chociaż czuła jak mocno bije jej serce. Co, jeśli przez zachowanie młodej się nie zgodzi? Co wtedy ma z nią zrobić… Na szczęście usłyszała za to:
— Do momentu mianowania będziesz nosić imię Wzorek. Płomienne Serce zaprowadzi cię do żłobka.
Ruda wstała, a za nią liliowa i obydwie ruszyły do wyjścia, Płomykówka jednak przed wyjściem odwróciła się i tylko wargami, bezdźwięcznie rzuciła: “Dziękuję”. A potem zaprowadziła Esmi… Znaczy Wzorek i Esme oczywiście, do żłobka. Uśmiechnęła się przyjaźnie do karmicielek i spojrzała na młodszą.
— Tutaj jest twoje nowe posłanie. I nowi koledzy! — powiedziała z uśmiechem, zerkając na inne koty. — A teraz… — Położyła się, obok liliowej. — Pytaj, o co tylko chcesz.
<Wzorku, jakie masz pytania?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz