Pora Zielonych Liści
— Witaj, Czajeczko! Jak ci się trening podobał? Cóż za wspaniała zdobycz! Sam upolowałeś, tak? — Ledwo wrócił do obozu po jednym z pierwszych treningów z Czerwcem, gdy nagle jak spod ziemi wyrosła przed nim Kajzerka. Nawet nie zdążył nic powiedzieć, a już został zalany pytaniami, czując się lekko przytłoczony tym, spojrzał na zwiadowcę, który jedynie wzruszył ramionami i odszedł we własną stronę. Był to jasny komunikat: “Radź sobie sam”, na co Czajka machnął końcówką ogona w geście lekkiej irytacji. Po tym przeniósł wzrok na rodzicielkę i spojrzał na nią przepraszająco, by szybko odnieść nornika na stos ze zwierzyną. Chwila moment i ponownie znalazł się przed szylkretką, w międzyczasie zbierając się w sobie na rozmowę z kotką.
— Niestety nie, Czerwiec pokazywał mi jak polować, ale następnym razem sam coś upoluje i to specjalnie dla Ciebie! — powiedział, na końcu wypinając dumnie pierś. Na to Kajzerka uśmiechnęła się ciepło i przejechała językiem po głowie syna.
Teraźniejszość, przed nocną rozmową z Kurką
Kocur nawet nie wiedział, ile czasu minęło od tamtego dnia, jednak przez ten czas dość rzadko rozmawiał z jakimkolwiek rodzicem, nie chcąc ich martwić swoimi wewnętrznymi rozterkami. Właśnie wyruszał na poranny patrol z Czerwcem i dwójką innych kotów, gdy nagle poczuł czyjś wzrok na sobie. Zdezorientowany nieco, obrócił głowę w stronę centrum obozu, gdzie ujrzał szylkretowe futro, którego nie mógł pomylić z żadnym innym. Po chwili nawet nawiązał kontakt wzrokowy z żółtymi ślepiami Kajzerki, która jakby z utęsknieniem patrzyła na syna. Ten nieco skruszony odwrócił wzrok, ruszając za patrolem. Nie chciał zranić uczuć wojowniczki, ale też ją zamartwiać, jednak był pewny, że w końcu będzie musiał się z nią wszystkim podzielić, ponieważ nie zamierzał odcinać się od żadnego z rodziców, udawać, że nie istnieją.
Z zamyślenia wyrwał go głos Czerwca, który przystanął nieopodal Groty Strachu. Czajka jak dotąd chyba nie zapuszczał się z mentorem w te okolice, jakoby unikając tego miejsca i w sumie po chwili poznał powód — kocur stał obok tropu jakiegoś zwierzęcia. Zwiadowca wyjaśnił, że to ślady lisa, który parę dni temu musiał tędy przechodzić, ponieważ jeszcze można było wyczuć ostry zapach rudego ssaka. Starszy płynnie przeszedł do przekazywania wszelkich informacji o tych czterołapnych drapieżnikach, kiedy szli dalej z patrolem blisko granicy w stronę Owocowego Lasku. Na szczęście nie zauważyli już więcej tropów lisa, lecz i tak później będą to musieli zgłosić Pieczarce, która po śmierci Sówki i jej partnerki Gruszki, przejęła rolę lidera w kociej społeczności.
Reszta patrolu minęła bez przeszkód i w miarę szybko, także Czajka nawet nie zauważył, kiedy weszli do obozu Owocniaków. Uczeń od razu poczuł na sobie ten sam wzrok, co rano, przez co żołądek mu się nieprzyjemnie zawiązał w supeł, sprawiając, że kocur nie był głodny.
— Idź lepiej do Miodunki. Ucieszy się, kiedy z nią zjesz. Ja… mam pewną sprawę do załatwienia — mruknął, wskazując lekkim ruchem głowy na Kajzerkę, która przewiercała ciało Czajki na wylot. Na szczęście Czerwiec nie dopytywał i udał się zjeść ze swoją partnerką. W tym czasie kocur wziął głęboki wdech i wydech, próbując mentalnie się przygotować na nieuniknione.
— Ja przepraszam, że tak mało z tobą rozmawiam… — zaczął, unikając kontaktu wzrokowego z wojowniczką. Nie zdążył nawet dokończyć, gdy poczuł, jak ta otula go gęstym i puszystym ogonem, jakby miało to zapobiec możliwej ucieczki niebieskiego. — Ja wiem, powinienem był, choć raz na jakiś czas przychodzi lub się chociaż przywitać, jednak… Nie chciałem Cię martwić swoimi problemami. Tylko proszę, nie dopytuj, o co chodzi. Chce to sam załatwić…
<Kajzerko?>
[567 słów] + rozpoznawanie tropów lisów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz