Nigdy się nad tym nie zastanawiała. Przestąpiła z łapy na łapę, przenosząc spojrzenie w stronę wyjścia. Gdy jeszcze za kociaka podejmowała decyzję, nie wiodła nią żadna wymyślna motywacja. Po prostu chciała się przydać.
— Sama nie wiem — miauknęła. — Z Pajęczą Lilią nie rozmawiam wystarczająco, żeby to wiedzieć. A ja… Nie jestem pewna. Gdy byłam mała, została mi przedstawiona taka opcja, i byłam oczarowana wizją treningów ze Skowronkiem. Nie za bardzo wiedziałam, co innego mogłabym robić, więc…
— I nigdy nie żałowałaś swojej decyzji?
Odbiegła myślami gdzieś w przeszłość.
Wpatrywała się w główkę nowonarodzonego kocięcia. Jako uczennica asystowała już przy paru porodach; początkowo cała sytuacja wprawiała ją w dyskomfort, jednak z czasem… Z czasem jednak zastąpiony on został dziwną tęsknotą. Pragnieniem.
— Wszystko dobrze? — szept Skowronka wyrwał ją z zamyślenia. Odwróciła pysk od bezimiennego jeszcze dziecka i niezdecydowania kiwnęła głową. Nie chcąc przeszkadzać w żłobku, powoli wysunęła się na zewnątrz, brat parę kroków za nią.
— Po prostu… Czasem żałuję, że kodeks zabrania posiadania dzieci — miauknęła cicho. Sylwetka medyka zesztywniała. — Nie chcę łamać zasad, ale… Nie mogę się nie zastanawiać, jak to by było dać życie własnej gromadce kociąt. Patrząc na nie niemal cały czas, samo nasuwa się na myśl…
Jej wąsy zadrżały. Pamiętała, że reakcja brata nie była taką, jakiej się spodziewała; w jego spojrzeniu nie znalazła ani zrozumienia, ani pocieszenia, a kazań odnośnie zasad wysłuchiwać musiała jeszcze przez kolejne księżyce. Skowronek przykładał dużą wagę do spraw związkowych i macierzyńskich, przypominając jej, że wybierając drogę medyka nakreśliła sobie przyszłość już z góry. Nie mogła się jej sprzeciwić. Nie wiedziała, z jakiego powodu tak mu na tym zależało – ale zdecydowanie zniechęciło ją to do kontynuowania tematu.
— Nie — skłamała. Końcówka jej ogona przesunęła się po kamiennej posadzce, zdradzając jej zmieszanie. — Walka nigdy nie wydawała mi się interesująca, nawet, gdy Knieja próbowała mnie czegoś nauczyć. Czasem zastanawiam się, jak by to było, gdyby wybrała inną drogę, ale jestem szczęśliwa z tego, co osiągnęłam. Ty też powinieneś, nawet, jeżeli nie było to twoim marzeniem. Jesteś jednym z silniejszych kotów, które znam.
*jeszcze długo przed śmiercią Pajęczej Lilii*
Na dobre przywykła do spędzania czasu w półmroku legowiska medyków. Skowronek stał się jedynym bliskim jej członkiem rodziny; Knieja czy Dzwonek zawsze wydawali się zbyt zajęci, z ojcem nigdy nie spędzała dużo czasu, a mama przejęła obowiązki zastępcy.
Nie oznaczało to jednak, że czuła się z tym dobrze. Brakowało jej pewnej czekoladowej koteczki, jej siostrzyczki, jej przyjaciółki. Nadal nie rozumiała, dlaczego Pierwomrówka zrobiła to, co zrobiła. Tęskniła za nią. Przyszło jej w zwyczaju przesiadywać wieczorami między wysokimi trawami ich polan, czekając; łudząc się, że siostra powróci.
Tak było i tym razem. Bawiła się pojedynczą łodyżką mięty, przekręcając ją pomiędzy pazurami, jednak jej wzrok wbity był w nieokreślony punkt gdzieś na horyzoncie, gdzie zieleń ustępowała miejsca nocnemu niebu.
— Nadzwyczaj często to robisz — głos Zawilca zbliżył się. — Czego wypatrujesz? Nie mów mi tylko, że znaku od Gwiezdnych, bo nie wytrzymam.
Zaśmiała się smutno. Rzuciła kątem oka spojrzenie na asystenta.
— Chciałabym — odparła — ale nie tym razem.
Kocur podszedł parę kroków bliżej i przycupnął obok, a jego ogon owinął się wokół zabliźnionej łapy. Odłożył na ziemię własny pęczek jakiegoś ziela.
Była z niego dumna. Niezmiernie. Z siebie samej również, w końcu wytrenowała swojego pierwszego ucznia; a nie było to proste zadanie. Pomimo wzlotów i upadków w ich relacji zaczęli się w końcu dogadywać, a wspólna praca przestała być tak mozolna, jak kiedyś. Stał się dla niej kimś w rodzaju młodszego brata, podobnie jak Motylkowa Łączka siostrą – może do tego doprowadzało bycie czyimś mentorem? Nie była pewna, czy Zawilec cieszył się z takiej zmiany, jednak zapewne wyszła im ona na lepsze.
Pomarańczowe ślipie kocura wbiło w nią swój wzrok.
— A więc?
— To głupie — zaczęła. — Na pewno słyszałeś o mojej siostrze, Pierwomrówce.
Zawilec pokiwał głową.
— Cóż… Wiesz też, co zrobiła. I wiem, że nie powinnam, ale… Tęsknię za nią. Chciałabym, aby wróciła.
— To normalne, nie głupie — westchnął.
Końcówka jego ogona poruszyła się nerwowo; rzadko rozmawiali na personalne tematy, nie zdziwiłaby się więc, gdyby czuł się niekomfortowo.
— Może — wzruszyła ramionami, odrywając spojrzenie od nieba. — Była niezłym łobuzem, gdy obie piastowałyśmy jeszcze stanowiska uczennic. Nie raz prosiła mnie o przeróżne zioła, aby… Zaszkodzić swojej mentorce. Musiałam ją później wyplątywać z konsekwencji — jej głos przybrał słodko-gorzką nutę, a oczy zamgliły. — Nie mów tylko o tym nikomu. Nadal się nie przyznałam Skowronkowi, że byłam w to zamieszana.
***
Zeszła po kamiennych schodkach, opuszczając legowisko lidera. Do środka wpadały ostatnie promienie słońca, które z każdym wschodem zaczynało znikać coraz wcześniej.
Poczuła na pyszczku powiew chłodniejszego wiatru, zwracając spojrzenie na opuszczającego legowisko Modliszkową Ciszę.
— Przewianie — mruknięcie Zawilca zwróciło jej uwagę. Kocur nie podniósł wzroku znad poranionej łapy Szarej Skóry. — Co u Króliczej Gwiazdy?
Zeskoczyła na posadzkę i stanęła obok asystenta, rozglądając się po legowisku; nigdzie nie mogła dojrzeć pyska Skowronka. Nieco zawiedziona spuściła uszy.
— Nic poważnego, podałam mu trochę malwy.
Odłożyła resztę ziela do składziku w oczekiwaniu, aż wojownik nie opuści lecznicy. Asystent po krótkiej chwili pożegnał łaciatego, pozwalając mu opuścić łapę na chłodny kamień i odwracając się w tej samej chwili, gdy starszy zniknął na zewnątrz. Ona sama skierowała się w kierunku posłań, które w jednym z kątów zajmowali medycy; usiadła na swoim i polizała łapę.
Wbiła wzrok w rozkojarzonego Zawilca. Jego ogon poruszał się rytmicznie, a pysk wykrzywiony był w pewnego rodzaju zamyślonym grymasie.
— Coś cię trapi — stwierdziła, powoli kładąc się i opierając podbródek na zajęczym puchu. Zmrużyła oczy. — Już od dłuższego czasu. Nie potrzebuję dwójki smutnych kotów w legowisku, Skowronek już mi wystarczy. Co się stało?
<Zawilcu?>
wyleczeni: Królicza Gwiazda, Modliszkowa Cisza, Szara Skóra (Alba)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz