Obił się dwa razy o kamienne korytarze, przywalił bokiem o wystający korzeń i z rozmachu zaorał pazurami w skałę, pozostawiając przez to w łapie nieprzyjemne uczucie. Oprócz tego szło mu całkiem dobrze, jeśli nie liczyć raczej marnej siły. Tak mniej więcej przebiegał trening walki w tunelach z Wędrującym Niebem i drugim uczniem, z którym miał stoczyć próbną walkę i niezbyt mu to szło. Gdyby walczył z wrogiem, na pewno by się bardziej postarał, jednak z przyjacielem? Nie chciał się bardziej zamachnąć, nie tylko z obawy przed uderzeniem znów w głaz, ale przez to, że nie chciał zranić przez przypadek Lotosa. W końcu miał wrażliwą skórę... z resztą, na pewno by później oberwał od Alby, tylko ciężko stwierdzić, czy bardziej by dostał po uszach jego syn, czy ten, kto by go zranił. 
A teraz pozostało mu jedynie wracać, gdy po skończonym treningu mentor pozwala im w końcu się rozejść, chociaż zapowiada jeszcze późniejsze ćwiczenia. W sumie, walka w tunelach wcale nie była taka zła, jeśli chodziło o sam koncept wciągania przeciwnika do ciasnej, ciemnej przestrzeni. Było to całkiem zabawne i ćwiczenie tego było całkiem ciekawym przeżyciem. Co innego dalsze starcie. Westchnął przeciągle.
,,Drogi wszechświecie, czemu ja?" To były myśli które przez ostatni czas zajmowały umysł kocura. Bez przerwy, dzień w dzień sprawiały, że Księżyc zaczynał się nieco zmieniać. Stał się mrukliwy, chociaż nie miał konkretnie ku temu powodu, wszystko go irytowało, chociaż nie dotyczyło konkretnie jego osoby, a jego wewnętrzne monologi zdawały się przechwycać jego umysł i całkowicie nad nim sprawować władzę. Chociaż i tak dobrze, że siedziały w głowie, bo bywały dni, gdy znajdowały w sobie na tyle energii by wyjść na zewnątrz. A wtedy... ah.. wtedy głośne mamrotanie i rozmowy samego ze sobą owijały całą grotę pamięci, przez co denerwował tym nie tylko Lotosa, ale jak się zdawało, również swojego mentora. Zostawała jeszcze Wróżka, która od czasu do czasu zaglądała do tej, zdawałoby się - piwnicy pełnej graczy lola. Nie byłoby przesadzą stwierdzić, że ta majestatyczna w odbiorze przestrzeń która miała mieć wydźwięk mistyczny, w rzeczywistości, gdyby tak stanąć z boku, przypominała rupieciarnię twojego starego w której od lat nikt niczego nie rusza, zalęgły się karaluchy, a syn marnotrawny, gamer który nigdy dziewczyny nie dotknął, znalazł sobie w owym garażu cichy kącik, gdzie w spokoju w wolnym czasie gra ze wcześniej wspomnianymi karaluchami w karty w przerwie od streamowania. Jedyną rzeczą, albo raczej osobą która zakłócała tą męską jaskinię była Obserwująca Salamandra, która jeszcze trzymała to miejsce w ryzach i jak za pomocą magicznej, kobiecej różdżki odganiała opinię nory samotnych samców. No, może nie do końca tą część o samotności, bo o ile Księżyc niczego nie ominął, wszyscy kronikarze, wraz ze swoimi uczniami należeli do grona samotnych wiecznych singli. Ale przynajmniej srebrny miał jeszcze nadzieję, gdyż właśnie, Wróżka... co prawda nie pojawiała się ostatnio szczególnie często i miała własne problemy, ale...
Ale hej, wciąż mnie lubi!
Nie w taki sposób jaki byś chciał.
No i co? Przyjaźń ponad wszystko! Nie chcę zepsuć relacji jaką teraz mamy...
Masz na myśli tą relację, gdzie traktuje cię jak brata?
... Wciąż jest dobrą przyjaciółką?
Haha, dalej sobie tak wmawiaj, frajerze.
Jeju, ale jesteś negatywny. Mamy przed sobą tyle wspaniałych znajomości i typów relacji do odkrycia, tyle ciekawych uczuć a ty się skupiasz na tym najgorszym.
Tak, a wiesz co będzie fajne? Jak odkryjesz nowe uczucie, gdy Wróżka sobie rzeczywiście kogoś znajdzie i przestanie ci poświęcać tyle uwagi, co do tej pory. Mam nadzieję, że się będziesz świetnie bawić, bo przyznaj, lubisz ją, czy atencję jaką ci daje?
Kocur stanął, by nie ruszać się na moment w całkowitej ciszy, zanim wydał z siebie coś pomiędzy jękiem a rykiem ubijanego jednorożca. Jego ostatnia magiczna istota żyjąca w głowie właśnie została zdominowana przez jakąś mhroczną kreaturę która słuchała ,,angel with a shotgun" na słuchawkach skrytych pod czarną, krzywo obciętą emo grzywką. Całym zwieńczeniem obrazu okazała się być koszulka z wyjącym wilkiem.
Co za paskudny widok.
I to o wiele bardziej paskudny od głosu Kukułczego Skrzydła, który może nie był szczególnie złym kotem, ale Księżycowi wcale nie odpowiadał. Brzmiał, zachowywał się i stawiał kroki jakby miał zaraz napluć na niego, że krzywo stoi, garbi się, a kłaki to ma jak zwichrzona dziewka. Nie odpowiadało to uczniowi w żadnym stopniu, dlatego też z ulgą stwierdził, że kocur mówi o czymś zupełnie nie związanym z jego osobą.
- Powinniśmy już dawno zmienić władzę - prychnął, mocnym jak na wiek głosem - Lider jak i zastępca są w takim wieku, że oboje powinni zrezygnować ze swoich stanowisk dla dobra klanu, zamiast się ich uparcie trzymać, pomimo opinii płynącej wśród kotów.
Odpowiedziała mu najpierw cisza, a później coś na wzór zrezygnowanego, cichego westchnięcia.
- Być może tym razem masz rację, musisz jednak zrozumieć...
- Zrozumieć? Tu nie ma dłużej czego rozumieć. Czas na żałobę dawno minął - uczeń, rozpoznając zapach swojej babci jeszcze zanim ta otwarła pysk, przyczłapał do niej by przycupnąć obok. Zdawała się nie przejąć jego obecnością, a już po chwili poczuł jak kładzie ogon na jego grzbiecie.
- Miejmy chociaż nadzieję, że dobrze się to wszystko skończy. My, starzy i tak niewiele możemy zrobić, już nie do nas należy prawo działania...
A teraz pozostało mu jedynie wracać, gdy po skończonym treningu mentor pozwala im w końcu się rozejść, chociaż zapowiada jeszcze późniejsze ćwiczenia. W sumie, walka w tunelach wcale nie była taka zła, jeśli chodziło o sam koncept wciągania przeciwnika do ciasnej, ciemnej przestrzeni. Było to całkiem zabawne i ćwiczenie tego było całkiem ciekawym przeżyciem. Co innego dalsze starcie. Westchnął przeciągle.
,,Drogi wszechświecie, czemu ja?" To były myśli które przez ostatni czas zajmowały umysł kocura. Bez przerwy, dzień w dzień sprawiały, że Księżyc zaczynał się nieco zmieniać. Stał się mrukliwy, chociaż nie miał konkretnie ku temu powodu, wszystko go irytowało, chociaż nie dotyczyło konkretnie jego osoby, a jego wewnętrzne monologi zdawały się przechwycać jego umysł i całkowicie nad nim sprawować władzę. Chociaż i tak dobrze, że siedziały w głowie, bo bywały dni, gdy znajdowały w sobie na tyle energii by wyjść na zewnątrz. A wtedy... ah.. wtedy głośne mamrotanie i rozmowy samego ze sobą owijały całą grotę pamięci, przez co denerwował tym nie tylko Lotosa, ale jak się zdawało, również swojego mentora. Zostawała jeszcze Wróżka, która od czasu do czasu zaglądała do tej, zdawałoby się - piwnicy pełnej graczy lola. Nie byłoby przesadzą stwierdzić, że ta majestatyczna w odbiorze przestrzeń która miała mieć wydźwięk mistyczny, w rzeczywistości, gdyby tak stanąć z boku, przypominała rupieciarnię twojego starego w której od lat nikt niczego nie rusza, zalęgły się karaluchy, a syn marnotrawny, gamer który nigdy dziewczyny nie dotknął, znalazł sobie w owym garażu cichy kącik, gdzie w spokoju w wolnym czasie gra ze wcześniej wspomnianymi karaluchami w karty w przerwie od streamowania. Jedyną rzeczą, albo raczej osobą która zakłócała tą męską jaskinię była Obserwująca Salamandra, która jeszcze trzymała to miejsce w ryzach i jak za pomocą magicznej, kobiecej różdżki odganiała opinię nory samotnych samców. No, może nie do końca tą część o samotności, bo o ile Księżyc niczego nie ominął, wszyscy kronikarze, wraz ze swoimi uczniami należeli do grona samotnych wiecznych singli. Ale przynajmniej srebrny miał jeszcze nadzieję, gdyż właśnie, Wróżka... co prawda nie pojawiała się ostatnio szczególnie często i miała własne problemy, ale...
Ale hej, wciąż mnie lubi!
Nie w taki sposób jaki byś chciał.
No i co? Przyjaźń ponad wszystko! Nie chcę zepsuć relacji jaką teraz mamy...
Masz na myśli tą relację, gdzie traktuje cię jak brata?
... Wciąż jest dobrą przyjaciółką?
Haha, dalej sobie tak wmawiaj, frajerze.
Jeju, ale jesteś negatywny. Mamy przed sobą tyle wspaniałych znajomości i typów relacji do odkrycia, tyle ciekawych uczuć a ty się skupiasz na tym najgorszym.
Tak, a wiesz co będzie fajne? Jak odkryjesz nowe uczucie, gdy Wróżka sobie rzeczywiście kogoś znajdzie i przestanie ci poświęcać tyle uwagi, co do tej pory. Mam nadzieję, że się będziesz świetnie bawić, bo przyznaj, lubisz ją, czy atencję jaką ci daje?
Kocur stanął, by nie ruszać się na moment w całkowitej ciszy, zanim wydał z siebie coś pomiędzy jękiem a rykiem ubijanego jednorożca. Jego ostatnia magiczna istota żyjąca w głowie właśnie została zdominowana przez jakąś mhroczną kreaturę która słuchała ,,angel with a shotgun" na słuchawkach skrytych pod czarną, krzywo obciętą emo grzywką. Całym zwieńczeniem obrazu okazała się być koszulka z wyjącym wilkiem.
Co za paskudny widok.
I to o wiele bardziej paskudny od głosu Kukułczego Skrzydła, który może nie był szczególnie złym kotem, ale Księżycowi wcale nie odpowiadał. Brzmiał, zachowywał się i stawiał kroki jakby miał zaraz napluć na niego, że krzywo stoi, garbi się, a kłaki to ma jak zwichrzona dziewka. Nie odpowiadało to uczniowi w żadnym stopniu, dlatego też z ulgą stwierdził, że kocur mówi o czymś zupełnie nie związanym z jego osobą.
- Powinniśmy już dawno zmienić władzę - prychnął, mocnym jak na wiek głosem - Lider jak i zastępca są w takim wieku, że oboje powinni zrezygnować ze swoich stanowisk dla dobra klanu, zamiast się ich uparcie trzymać, pomimo opinii płynącej wśród kotów.
Odpowiedziała mu najpierw cisza, a później coś na wzór zrezygnowanego, cichego westchnięcia.
- Być może tym razem masz rację, musisz jednak zrozumieć...
- Zrozumieć? Tu nie ma dłużej czego rozumieć. Czas na żałobę dawno minął - uczeń, rozpoznając zapach swojej babci jeszcze zanim ta otwarła pysk, przyczłapał do niej by przycupnąć obok. Zdawała się nie przejąć jego obecnością, a już po chwili poczuł jak kładzie ogon na jego grzbiecie.
- Miejmy chociaż nadzieję, że dobrze się to wszystko skończy. My, starzy i tak niewiele możemy zrobić, już nie do nas należy prawo działania...
[walka w tunelach]
[845 słów]
(jednak nadal będę zapisywać słowa bo chcę wiedzieć ile mi do czasu mianowania % wpadnie xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz