Młody kocurek zdążył jedynie poznać niewielką część żłobka, zbudowanego przez łapy wojowników, kiedy brali czynny udział w odbudowie obozu. Kotewkowy Powiew była dla niego i Słodkiej, jednak nie można było tego samego powiedzieć o biednej Korzonek, która urodziła się jako czekoladowy kot. Konwalia nie rozumiał tych chłodnych spojrzeń, lekko oschłego tonu wobec jego siostry — czemu była traktowana inaczej niż on i Słodka. Coś Korzonek już zdążyła zrobić, że podpadła starszej kotce, a pozostała dwójka kociąt o tym nie wiedziała? Liliowy nie pojmował tego wszystkiego, lecz chciał wiedzieć, dlatego jego zamiarem stało się zapytanie o to Borówkowej Słodyczy w najbliższym czasie, lecz teraz był pochłonięty czymś innym.
Piastunka właśnie im opowiadała o tym, jak powstały dane koty.
— Na początku świat spowity był nieprzeniknioną ciemnością, skryty w mrokach Wiecznej Nocy. Dopiero silna chęć istnienia pierwotnych sprawiła, że kawałki nieba zaczęły się kruszyć, a następnie spadać na ziemię, dając początek nowemu życiu. Z odłamków czarnego nieba powstały koty czarne, z okruchów Srebrnej Skórki, zwanej także Drogą Mleczną, koty białe, a z kawałków księżyca i gwiazd koty srebrne i szynszylowe. Wtedy też zrodziły się koty czarno-białe, stanowiące harmonię, łączące w sobie zarówno barwy Nieba Wiecznej Nocy, jak i Srebrnej Skórki. To właśnie z tego powodu, według części członków Klanu Nocy, to właśnie te koty są na samym szczycie hierarchii — mówiła kotka, a Konwalia oczyma wyobraźni wyobrażał sobie, jak koty w danym kolorze wyłaniają się spomiędzy wszechobecnego mroku. — Przez to wydarzenie, spomiędzy szczelin pozostawionych na Niebie Wiecznej Nocy, wydostało się światło, wraz z kotami złotymi, które pojawiły się na ziemi razem z promieniami słonecznymi. Dało to szansę na zaistnienie innych maści, jak chociażby liliowa, powstała z rozkwitających dzięki słońcu pąków roślin. — W tym momencie kotka spojrzała na pręgowanego kocura. — Niebieska, która wyłoniła się z zaciekawieniem z błękitów wód otulających tereny pierwotnych, z piasków wygrzebały się natomiast koty kremowe, w towarzystwie powstałych z kłosów zbóż kotów płowych, a z płomieni pożaru wywołanych ostrym słońcem, koty rude. Na końcu pojawiły się koty cynamonowe, zrodzone z żyznych gleb oraz koty czekoladowe, których matką były zdradliwe, lepkie błota i muły. — Kiedy Kotewkowy Powiew dotarła do fragmentu o czekoladowych kotach, jej ton stał się nieco oschły, wpatrując się zimnym wzrokiem w czeko szylkretkę. Widząc to, brwi Konwalii zmarszczyły się niczym niespokojna tafla wody. — Następstwem tych wydarzeń było powstanie takich maści jak szylkretowe i łaciate, które były skutkiem krzyżowania się maści między sobą oraz powstanie maści pręgowanych i dymnych.
Wraz ze skończeniem opowieści liliowy czuł dziwne napięcie w brzuchu, jakby żołądek zawiązywał mu się samoistnie w supeł. Jego myśli natomiast krążyły wokół niesprawiedliwości w usłyszanej opowieści — czemu jego “przodkowie” powstali z rozkwitających pąków roślin w słońcu, podczas gdy czekoladowe z błota i mułu? One jako jedyny były przedstawione w mniej korzystnym świetle niż reszta.
— A jak powstały pręgowane koty? — Nagle głos Słodkiej przeciął krótki moment ciszy, który dla Konwalii był znacznie dłuższy niż kilka uderzeń własnego serca.
— W przeciwieństwie do kotów szylkretowych lub tych okrytych bielą, koty pręgowane powstały w nieco inny sposób. Na początku istnienia, futra wszystkich kotów były niebiańsko miękkie, elastyczne i dopiero przyjmujące swą ostateczną barwę. Pręgi pojawiły się na ciałach kotów przypadkiem, przez odciśnięcie się na nich wzorów zarysowanych na korze drzew. Właśnie przez to koty, których ciało zdobią pręgi, szczególnie dobrze maskują się wśród gęstych zarośli — wyjaśniła piastunka z lekkim uśmiechem.
— To znaczy, że Konwalia będzie świetnym łowcą dzięki swoim pręgą? — dopytywała czekoladowa szylkretka, co spotkało się z mniej przychylnym wzrokiem Powiewu. Ta jednak zdawała się nie przejmować dziwnym zachowaniem starszej — kocur podziwiał jej pewność siebie, której nieco mu brakowało przy innych.
— Tak, jeśli przyłoży się do tego na treningach, kiedy już zostanie uczniem.
— A nie ma innej drogi, którą mogę obrać? — mruknął, nie będąc przekonanym czy chce zostać w przyszłości kolejnym wojownikiem w klanie. Niby już teraz był silniejszy od sióstr, lecz stronił od zabaw typu walki, zapasy.
— Jeśli Spieniona Gwiazda wyrazi zgodę, to możesz zostać ogrodnikiem, medykiem lub piastunem, lecz obecnie do tej roli szkoli się Złocista Łapa — wyjaśniła, na końcu wskazując lekkim ruchem głowy na ucznia, który cały ten czas kręcił się po żłobku w jakimś celu, równocześnie słuchając opowieści Powiewu.
Konwalia spojrzał przelotnie na ucznia, mając do niego mieszane uczucia. On także traktował oschlej jego czekoladową siostrę, lecz mimo to biła od niego pozytywna energia. Do tego Złocista Łapa niemal cały czas przebywał w żłobku, jednak liliowy kocur nie zamienił z nim ani jednego słowa — młodszy nie czuł takiej potrzeby po prostu, radził sobie i nie trzeba było się z nim obchodzić jak z bojaźliwym kociakiem, który boi się własnego cienia.
<Złocista Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz