BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Klifu!
(dwa wolne miejsca!)

Miot w Owocowym Lesie!
(trzy wolne miejsca!)

Zmiana pory roku już 26 października, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

21 października 2025

Od Mglistego Snu do Rozkwitającej Szanty

Mglisty Sen odprowadził wzrokiem Księżycową Łapę, który właśnie zniknął w norze po drugiej stronie granicy, po czym odwrócił się z napięciem w stronę drzew, za których wyłonili się Dębowa Łapa oraz Wilgowa Łapa. Bracia z zaciekawieniem obserwowali, jak młody Burzak wbiegł do tunelu, oboje mieli szeroko rozstawione oczy i uchylone pyszczki.
Rozumiał ich zaciekawienie, jednak był to bardzo zły moment, a on czuł w kościach, jak ten incydent nie przejdzie płazem, tak jak w przypadku fioletookiej Burzaczki, kiedy spotkał ją w nocy na granicy.
— Gdzie wasza zwierzyna? Myślałem, że już zdążyliście upolować jakieś smakowite kąski dla starszych i kociąt? — zauważył sucho.
— Chcieliśmy zobaczyć, jak on ucieka… Myślałem, że będzie biegł do obozu przez te łąki, ale on po prostu zniknął pod ziemią… —zachwycił się Wilgowa Łapa pod nosem.
— Mówiłem, że jest szpiegiem! Zwykłe koty nie znikają tak nagle pod ziemią! — stał nadal przy swoim Dębowa Łapa, a w jego oczach również można było zauważyć te same iskierki zainteresowania, które miał również jego brat.
Mglisty Sen swoją łapę przyłożył to pyska, czując, jak irytacja sprawia go o ból głowy.
Czy Dębowa Łapa musiał po prostu tak zaatakować Księżycową Łapę? Czy młody musiał żyć pod takim impulsem, że wcale się nie zastanowił ani razu, przed rzuceniem się z pazurami na kota, który, jest po prostu niewidomy?
— Czemu się tak na mnie patrzysz? — spytał srebrny, przekrzywiając głowę na bok.
Czy on na serio nie rozumiał, co właśnie zrobił?
—Lepiej już nic nie mów… — Przeszedł obok nich i machnął ogonem, by tamci za nim podążyli.
Nie zamierzał już poruszać tematu o ataku na niewidomego ucznia z Klanu Burzy z Dębową Łapą ani nikim innym. Już i tak miał za dużo na głowie. Znalezienie Wilczaka, który pomógłby mu kontaktować się z pozostałymi wierzącymi z Klanem Gwiazdy oraz jeszcze rozmowa, która musiała się odbyć pomiędzy nim, Jarzębinowym Żarem, Kosaćcową Grzywą oraz Brukselkową Zadrą. Eh… Za dużo tego! On powinien się zacząć zastanawiać, kogo powinien wybrać za “posłańca”, o ile tak mógł nazwać tę czynność, którą będzie ten kot wypełniał – a nie przejmować się jakimiś głupimi przepychankami pomiędzy uczniami, którzy nie umieją trzymać pazurów przy sobie.
Dołączyli do reszty patrolu łowieckiego, który czekał na nich z niecierpliwością, przy umówionym przez Miodową Korę miejscu, gdzie mieli się wszyscy spotkać. Wyglądali na zniecierpliwionych i poirytowanych – czyli musieli wyglądać tak samo, jak on, gdyż po chwili podszedł do niego ojciec młodych kocurów, a na jego pysku malowało się zaciekawienie.
— Opowiem ci później… — westchnął Mglisty Sen do starszego kocura. — Nic też nie upolowaliśmy, więc ja z Wilgową Łapą jeszcze zostaniemy w lesie. Za to wy możecie wracać.
— No dobrze… — Miodowa Kora zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem, jednak nie kwestionował jego wyboru.
Patrol łowiecki poszedł w kierunku obozu Klanu Wilka, kiedy tylko zniknęli za drzewami, Mglisty Sen odwrócił się w stronę Wilgowej Łapy, który wydawał się całkowicie zanurzony w swoich myślach.
Szturchnął młodego kocurka w ramię, by ten się ocknął.
— Jeszcze nie skończyliśmy polować, a co do poprzedniego wydarzenia, nie musi nikt wiedzieć, więc zachowaj to dla siebie. Później załatwię to, jak dorosły, jednak teraz musimy się skupić na twoich umiejętnościach, a nie następnej plotce, która pewnie poniosłaby się echem po wszystkich legowiskach w Klanie Wilka.
Wilgowa Łapa zmarszczył brwi i miał już otworzyć pyszczek, by zaprzeczyć, że nie jest plotkarzem, jednak Mglisty Sen nie zamierzał go dopuścić do głosu.
— Tak, jak twój brat, zamilcz. Skup się na polowaniu. — Pacnął burego łapą w łeb. — Chodź do Potwornej Przełęczy. Zaczaimy się w lesie i może nam się poszczęści ze zdobyczą, królik, bądź zając z zagoniony z terenu Klanu Burzy byłby wspaniałym łupem na tę porę sezonu.
— Niech będzie… — westchnął Wilgowa Łapa.
Po chwili znaleźli się niedaleko granicy z Klanem Burzy, gdzie pokazywał Wilgowej Łapie, jak można podejść królika na ich terenie. Co jakiś czas przesuwali się do przodu, by nie być ciągle w tym samym miejscu. Mglisty Sen akurat przechodził niedaleko granicy, gdzie był bardziej przerzedzony las, gdy wyczuł w powietrzu zapach kotów z konkurującego Klanu. Pewnie zostali zauważeni, gdyż kątem oka obserwował dziwne zachowanie Burzaków zaraz przy linii zapachowej, jednak nie podniósł łba w ich stronę. Nie chciał mieć dzisiaj już żadnych interakcji z kotami tego Klanu, więc jeśli było to tylko głupie “wypatrywanie Wilczaków” przez ciekawskich uczniów lub młodych wojowników, to najlepszym sposobem było ignorowanie ich oraz pójście w swoją stronę.
Za drzew wyrwało się nawoływania jednej szylkretowej kocicy.
— Przepraszam! Szukamy jednego z waszych uczniów, Bukowej... Lub Dębowej Łapy... Chcielibyśmy z nim porozmawiać.
A obok niej kuliła się znajomy srebrny kształt.
Ewidentnie wołali go oraz jego ucznia, by podeszli do nich, by porozmawiać. Jednak kiedy do uszu wojownika dotarło imię Dębowej Łapy — przełknął ślinę z napięciem.
"Pięknie, a miał być spokój… Klanie Gwiazdy, dopomóż nam…” — Uniósł błagalnie wzrok w niebo.
Mglisty Sen zastrzygł uchem i odwrócił się w stronę kotów z Klanu Burzy, którzy stali na granicy.
— Chodź, podejdziemy do nich... — powiedział do Wilgowej Łapy, który z zadowoloną miną ruszył za wojownikiem.
Pewnie młody cieszył się z problemów brata, szczerze, nawet nie starał się tego ukrywać.
Mglisty Sen usiadł w bezpiecznej odległości od patrolu Klanu Burzy, opierając się przy tym o drzewo. Rozpoznał Księżycową Łapę i na przedzie pewnie musiała być to jego matka.
Milczał czekając aż zaczną się tłumaczyć albo nakreślą sytuację.
Szylkretka nie była zadowolona ich widokiem, pewnie była to ogólna niechęć do Klanu, do którego akurat należał. Swój wzrok osadziła dłużej na ucieszonym Wilgowej Łapie, po czym jednak przeniosła to samo oceniające spojrzenie na niego.
Pokrótce przedstawiła im przebieg wydarzeń, które jej musiał streścić Księżyc, dotyczących tego, że wspomniany uczeń, o którego pytali, wkroczył umyślnie na tereny Klanu Burzy, a w dodatku sklepał jej syna, nim wrócił do siebie.
— To była granica… — wymamrotał niezrozumiale coś i bardzo cicho pod nosem Księżycowa Łapa, nie zmieniając swojej pozy zbitego psa.
Mglisty Sen wysłuchał wersji nieznanej kotki. Kiedy skończyła, przeniósł wzrok na jej syna i na koty, które stały w obstawie.
— Niestety nie było mnie podczas tamtego zdarzenia, jedynie odciągnąłem Dębową Łapę od Księżycowej Łapy, wtedy oboje znajdowali się na terytorium Klanu Wilka. Po czym odprowadziłem pani syna na waszą granicę, by bezpiecznie wrócił do obozu. Nie znam szczegółów, jedynie Dębowa Łapa krzyczał, że Księżycowa Łapa jest szpiegiem i kręcił się za blisko granicy. – Przedstawił swoją wersję wydarzeń, nadal nie zbliżając się do patrolu konkurującego klanu. – Przykro mi, że doszło do takiej sytuacji, jednak też Dębowa Łapa nie jest moim uczniem i nie mogę go ukarać, jeśli rzeczywiście wersja zdarzeń Księżycowej Łapy jest prawdziwa. – Ostatnie słowa powiedział z naciskiem.
Nie chciał, by poczuli się pewnie i wymagali od niego cudów. Teraz nawet nie był pewien, gdzie Miodowa Kora zabrał swojego syna na szkolenie i nie zamierzał być kotem na posyłki, by szukać ich teraz po całym terytorium, tylko po to by obojga rodziców i uczniów kłóciło się na granicy. Wątpił, by Miodowa Kora uwierzył w wersję Księżycowej Łapy i na odwrót.
— Szpiegiem? — Z pyska czarnego dymnego wojownika wyrwało się cyniczne parsknięcie – Rzeczywiście powinniście uważać, jeszcze by coś zobaczył.
Mglisty Sen jedynie wzruszył ramionami.
— Mówię jedynie to, co słyszałem — powiedział niewzruszony przytykami.
—Jak widzisz, mój syn jest niewidomy... — Szylkretka wskazała na kocurka, odsłaniając go, a nawet decydując się popchnąć nieco bliżej granicy, z nadzieją, że Mglisty Sen dostrzeże puste spojrzenie ucznia. Wciąż jednak miała niebieskiego przy sobie, nie miała go zamiaru rzucić na pożarcie wilczaka. — Na szpiega by się nie nadawał. Wybacz, Księżycu. — Zwróciła się do kocurka. — Wasz uczeń na pewno to dostrzegł, kocięta w kociarni potrafią to dostrzec, jak i to, że miał do czynienia z młodym uczniem nim zdecydował się na niego rzucić. A i skoro mój syn kręcił się przy granicy, nawet jeśli blisko, to nie powód, aby został zaatakowany i przeciągnięty na waszą stronę. Miał prawo chodzić tak blisko granicy, dopóki jej nie przekroczył... A nawet jeśli sam ją przekroczył, wystarczyło do niego podejść i porozmawiać. Czego wy uczycie swoich przyszłych wojowników? – prychnęła. – Chyba że to prawda co o was szeptają samotnicy i powinnam być wdzięczna Klanu Gwiazdy, że mój syn wrócił w jednym kawałku do obozu. Jak i również tobie, że zdecydowałeś się mu pomóc.
Mglisty Sen milczał. Miał wrażenie, że zostaje obarczony kolejną rzeczą, za co tak naprawdę nie miał wpływu. Ani tego nie zrobił jego uczeń, ani nie był na miejscu, by od razu skorygować Dębową Łapę. Przynajmniej kotka w ostatnim zdaniu poświęciła ułamek wdzięczności dla jego wdzięczności.
— Rozumiem pani frustrację oraz zażalenia, ale wydaje mi się, że ja nie mam wpływu nad szkoleniami pozostałych uczniów ani nie mam wypracowanego autorytetu wśród pobratymców. Nie jestem długo wojownikiem. — zauważył. — Mogę jedynie współczuć i przeprosić za pobratymca.
— Mamo... — zaczął cicho Księżycowa Łapa, dźgając ją lekko, żeby zwrócić na siebie uwagę. — Chodźmy już…
Tamta zignorowała Księżycową Łapę, przynajmniej na początku, przenosząc spojrzenie na Zawodzące Echo i Rudą Lisówkę.
—Chciałabym, aby to Dębowa Łapa osobiście przeprosił mojego syna — miauknęła. Wyglądała, jakby chciała zobaczyć na własne oczy Dębową Łapę tylko po to, by wyszarpać go za jego durną kryzę. – Powinien wziąć odpowiedzialność za swoje zachowanie, zważywszy na to, że gdybyśmy odeszli w tej chwili, nic byście z tym faktem nie zrobili, a szalony uczeń z urojeniami dalej by oskarżał inne koty o szpiegostwo.
Mógł się trochę zgodzić z nieznajomą mu Burzaczką, jednak tylko z perspektywy rodzica, którym i tak jeszcze nie był. Mógł jedynie sobie wyobrażać, co mógłby czuć, gdyby jakiś inny kot zaatakował jego niewinne kocie, jednak musiał też stać całkowicie po stronie Klanu Wilka. Dlatego też, co mógłby więcej zrobić oprócz przekazania wyrazów współczucia i rozłożyć łapy?
— Jesteś pewna, Rozkwitająca Szanto? Pewnie tamten uczeń też ma sporo na głowie i jest zdenerwowany, pewnie będzie jeszcze okazja, by z nim porozmawiać… — wydusił z siebie rudy kocur, z pręgowaniem klasycznym.
Rozkwitająca Szanta prychnęła, kiedy rudzielec zasugerował odpuszczenie.
Mglisty Sen przenosił swoje spojrzenie z jednego kota na drugiego i zapamiętywał ich imiona, gdyż nie wiadomo kiedy one staną się potrzebne.
—Na ten moment nie wiem, gdzie został zabrany na trening Dębowa Łapa — zauważył.
Nie zamierzał szlajać się po całym terytorium albo wracać taki kawał drogi do obozu po to, by znaleźć jakiegoś smarkacza, który prawdopodobnie i tak nie zaprosiłby Księżycowej Łapy ani żadnego wojownika po drugiej stronie granicy, nawet rozmowa z Miodową Korą nie skończyłaby się dobrze. Mglisty Sen bardziej wyobrażał sobie ojca Dębowej Łapy, który raczej łapałby karmicielkę Klanu Burzy za słowka, niż rzeczywiście by zbeształ własnego syna, który jest pewny swojej racji.
Rozgoryczona szylkretka zmierzyła go wzrokiem oraz las za nim, jakby zza drzewa miał zaraz wystawić łeb Dębowa Łapa.
— Będziesz miał czas, aby się tego dowiedzieć i poinformować go, aby pomyślał nad przeprosinami do kolejnego zgromadzenia... — oznajmiła.
Mglisty Sen skinął sztywno głową i zagarnął łapą swojego ucznia, by od razu wrócili do obozu. Musiał to wszystko przekazać, jak najszybciej Miodowej Korze oraz Dębowej Łapie, niech ojciec zajmie się własnymi dziećmi i dopilnuje, by ta sytuacja nie doszła do Nikłej Gwiazdy. Lider zdecydowanie nie musiał rozwiązywać, jakichś głupich sporów młodych uczniów na granicy, bo to mogłoby się źle skończyć.
“Czyli teraz jestem chłopcem na posyłki, jakiejś wściekłej mamuśki? Tego jeszcze nie było…”— pomyślał gorzko.
W końcu dotarli do obozu, gdzie na niego oraz Wilgową Łapę czekali Miodowa Kora wraz z Dębową Łapą.
— Zjedzcie. — Zwrócił się do uczniów, po czym następne słowa skierował do ich ojca. — Wyjdźmy na spacer, musimy porozmawiać chwilę na temat Dębowej Łapy.
Spojrzenie liliowego kocura stwardniało i ewidentnie, już nie podobało mu się, o czym miał być dokładnie informowany od Mglistego Snu.
Kiedy tylko znaleźli się w bezpiecznej odległości od obozu, gdzie oboje byli pewni, że nikt ich nie usłyszy, ten streścił mu wszystko, co się zadziało na granicy oraz podał żądania ze strony Rozkwitającej Szanty.
— Musisz, jakoś załagodzić tę sytuację. Nie potrzebujemy, żeby do Nikłej Gwiazdy przychodziły, jakieś królowe z Klanu Burzy z zażaleniami. Nie chcemy, żadnej kolejnej awantury na zgromadzeniu. — zauważył, wpatrując się z wyczekiwaniem na Miodową Korę.

< Rozkwitająca Szanto? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz