To napięcie nie dawało mu spokoju. Ciągle się okręcał z boku na bok, nie będąc w stanie nawet dotknąć futra przez ten głupi kołnierz! Dawno się nie wygryzał, więc świąd narastał, doprowadzając go do furii! To była kolejny dzień w tym miejscu, więc ranna łapa powoli wracając do zdrowia, przypominała mu o tym bólem.
— Blanka weź pomóż. Tak swędzi... — jęczał jej nad uchem.
Kotka spojrzała na niego jak na mysiego móżdżka, kiedy domyśliła się co miał na myśli. Przecież nie raz opowiadał jej jak radził sobie ze stresem. A teraz prosił, aby to ona stała się jego zębami, które pozbędą się tego nieprzyjemnego uczucia, które w nim zalegało od jakiegoś czasu. Ta jednak od razu kategorycznie pokręciła głową.
— Nie ma mowy. Nie będę cię iskać.
— Ale nie mogę wytrzymać. Musze na czymś pysk zamknąć, bo oszaleje! — biadolił jej.
— Mogę ci przynieść moją ulubioną zabawkę... ale jej nie rozwal — zaproponowała.
Spojrzał na nią zaskoczony. Chciała dać mu swoją zabawkę? Po pierwsze brzmiało to żałośnie, a po drugie bawił go fakt, że bengalka bawiła się takimi rzeczami jak jakieś malusie kocię. Ci Wyprostowani naprawdę potrafili zepsuć kota.
— Nie musisz mi dawać zabawki. Nie wiem czy to pomoże... — Skrzywił się, nie chcąc przyznać przed samym sobą, że to byłaby kolejna hańba, którą w ostatnich dniach przeżył.
— Poczekaj chwilę — Blanka nic sobie nie zrobiła na to jego biadolenie, po czym skierowała się do jakiegoś pudła. Nie widział za dobrze, bo miał ograniczone pole widzenia, ale zaraz powróciła z czymś zielonym w pysku. Miało oczka i rączki, więc jak nic wzbudziło jego zainteresowanie. — Proszę. Mi zawsze pomaga rozprawić się z nerwami.
Wziął to coś w pysk niepewny, czy rzeczywiście mógł i był w stanie na nim odreagować. Nie za bardzo wiedział co miał zrobić. Nie chciał w końcu tego popsuć, skoro to była jej ulubiona... zabawka. Pomemlał ją chwilę, po czym wypluł. Nie czuł się zrelaksowany, wręcz bardziej wywołało to w nim spięcie. Od kiedy Blanka pokazała mu, że rządzi w tym domostwie, nie chciał sprawiać jej przykrości.
— Tak... już lepiej — skłamał.
— Ta, jasne, widzę — mruknęła kotka, wywracając oczami. — Zaraz wracam — westchnęła, po czym wybyła z pudełka jeszcze raz. Tym razem wracając, przyniosła ze sobą niedużego, futrzastego zwierzaka. Ewidentnie martwego, takiego podobnego do fałszywej myszy, ale jednak wyglądającego na inne zwierzę. — Proszę, tego możesz tarmosić czy... ołysawiać ile chcesz.
Wziął pluszaka w pysk. Przypominał w konsystencji mysz, na którą polował. Wbił w niego zęby, gryząc miękki puch. I w sumie... Nawet mu się to spodobało. To uczucie zagłębiania się w watę i możliwość rozprucia wnętrzności napawało go frajdą. Spędził nad tym bardzo długi czas, póki się nie zmęczył, a szczęka nie rozbolała. Już chyba rozumiał co było takiego wspaniałego w tych zabawkach.
Ziewnął, zerkając na towarzyszkę, przypominając sobie o jej wczorajszej obietnicy.
— Blanka... Mogę się przytulić?
— Właściwie... — zamruczała przeciągle. — "Proszę" byłoby miło usłyszeć. — Uśmiechnęła się szerzej.
Westchnął. No nieźle. Już go uczyła tutaj manier. Oczywiście był w takim stanie, że chętnie spełnił jej prośbę, aby chociaż przez chwilę nacieszyć się jej bliższym towarzystwem.
— Proszę? — spróbował jak najlepiej umiał wypowiedzieć to słowo. Na ulicy bowiem się nie prosiło, a brało. A jak nie umiało się zawalczyć o swoje to umierało w jakimś rynsztoku.
Blanka zamruczała zwycięsko, po czym zbliżyła się do niego i wtuliła nosek w jego futro na szyi. W tym momencie był najszczęśliwszym kotem na ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz