I tak dzień za dniem powoli sobie mijał, a liści ubywało. Wkrótce miała nadejść pora opadających liści, a Kurka nadal był uczniem.
Niczym innym jak uczniem.
— KURKA! — Guziczek mało w niego nie wpadł, z takim przebiegiem do niego pędził.
— Och! Cześć Guziczku. — Kurka uśmiechnął się szeroko. Obecność Guziczka jakoś tak zawsze poprawiała mu humor. Wszyscy wokół byli nadal smętni, smutni, nic dziwnego. W obliczu śmierci raczej nikt nie był w stanie śmiać się w głos. A jednak w Kurce oprócz żałoby pojawiała się pewna radość, oczekiwanie. Kurka miał wrażenie, że tak nie powinno być. Rozdzierało go to trochę. Dwa obozy, tak przeciwne sobie, na raz w jego głowie.
— Słyszałem, że… będziesz się mianować! — Guziczek usiadł obok niego, jego futro było całe zmierzwione. Kurka zaśmiał się pod nosem na ten widok.
— Tak. Raczej już skończyłem trening. Czuję się… gotowy. — Kurka wątpił trochę w swoje umiejętności. Ale czy on kiedykolwiek był czegoś pewien?
— Na pewno będziesz świetnym zwiadowcą! — Guziczek go zapewnił. Starszy kot uśmiechnął się bardzo szeroko i przytulił bokiem do przyjaciela.
— Dzięki, Guziczku. — "Potrzebowałem to usłyszeć", ale to już nie wyszło z jego pyszczka. — Mam nadzieję, że niedługo do mnie dołączysz! Nie będziesz się lenić!
— Oczywiście, że będę! — Guziczek objął go łapami i zaraz oboje leżeli na ziemi. Kurka roześmiał się głośno, próbując odepchnąć od siebie przyjaciela. Chwilę się tak tarzali po ziemi, aż jakiś przechodzący obok wojownik mało się o nich nie potknął.
Kociaki wstały i otrzepały się z kropelek rosy.
— Kiedy się mianujesz? — Guziczek zapytał po szybkim ułożeniu futra. Kurce oczywiście zajmowało to dłużej.
— Nie wiem. Jak mi każą! Na razie… z tym wszystkim… — Kurka spojrzał w las. Sówka, Świergot, Gruszka — podstawy tego klanu, które Kureczka znał, odkąd tylko otworzył oczy o poranku, kiedy obudził się po raz pierwszy w żłobku. I nawet jak znał je przelotnie, z daleka, od słowa do słowa to lubił ich wszystkich. Lubił ten obóz… Lubił Owocowy Las, tatusiów, Czerwca, Kajzerkę… Guziczka.
— Ach… no tak. Mam nadzieję, że to będzie niedługo! — Guziczek poklepał przyjaciela po ramieniu.
— Ja też mam taką nadzieję!
Kurka doczekał się mianowania dzień później. Pieczarka zawołała Owocowy Las na spotkanie, a Jeżyna wcisnęła Kurkę w sam jego środek. Atmosfera nie była jakoś wielce szczęśliwa i wyniosła, a jednak w Kurce podniosła się radość. Skończył trening, zdał test, zyskiwał swoje stanowisko. Powinien być dumny! A jednak spoglądał na Pieczarkę i tęsknił za Sówką. Nie, żeby Pieczarka nie była dobrym liderem! Bo była! Och Kurka już się zamknij.
— Zebraliśmy się tutaj, aby powitać w szeregach Owocowego Lasu nowego zwiadowcę! — Pieczarka przemówiła do tłumu kotów przed nią. Kurka spoglądał na nią wielkimi oczętami. — Kurko wystąp! — I Kurka wystąpił. Posłuszny i nagle bardzo zestresowany wyszedł spomiędzy kotów, jego łapy trzęsąc się nieco. — Wykazałeś się niezwykłą zwinnością i sumiennością, więc nadszedł czas, abyś otrzymał swoje stanowisko, Kurko. Czy przysięgasz, że będziesz bardzo sumiennie wypełniać swoje obowiązki i chronić naszą społeczność? — Pieczarka spojrzała na niego, oczekując na odpowiedź. Ogon Kurki nastroszył się trochę.
— Obiecuję, że… będę. Będę wypełniać moje obowiązki i będę zawsze chronić naszą społeczność! — Kurka zaplątał się nieco we własnych słowach, strach i stres przejęły władzę nad jego umysłem, nieco w nim mieszając. Nie zasługiwał na to stanowisko po tym cyrku. Zasługuję! Nadaję się do tego!— Zatem! Koty Owocowego Lasu, powitajcie nowego zwiadowcę! Kurkę! — Pieczarka uśmiechnęła się delikatnie. I zaraz młodzika pochłonęły gratulacje od kotów, które często tylko mijał w obozie. Klepnięcia po plecach, miłe słowa, uśmiechy — to wszystko było aż za dużo dla Kurki. Na szczęście gwar szybko się rozproszył i zajął sprawami znacznie ważniejszymi niż Kurka. I dobrze! Kociak nie potrzebował więcej uwagi na sobie.
— No, No! Kurka zwiadowca! — Czernidłak uśmiechnął się szeroko, jego łapy oplatły się wokół Kurki. Kociak uśmiechnął się. HA! Już nie taki kociak! Pełnoprawny zwiadowca!
— Jak to szybko zleciało. — Puma uśmiechnął się szeroko i oparł swoją łapę na jego plecach.
— Za szybko. — Czernidłak kłapnął zębami w niezadowoleniu. — Jeszcze przed chwilą z Guziczkiem wykradaliście się ze żłobka!
— No tak… Kurka zaśmiał się. – A teraz… jestem zwiadowcą! — O nie! O nie, o nie, o nie. Niedobrze. Czemu on się na to zgodził! Teraz zmieni drzewo i jak ma spać spokojnie!? Jak ma spać bez Guziczka?! Och nie, nie, nie! Ogon Kurki zjeżył się mocno na samą myśl. Puma posłał mu od razu zmartwione spojrzenie. — Ekscytujące! Nie mogę się doczekać, ale też trochę mnie to wszystko stresuje — przyznał, jakby to miało wytłumaczyć tę nagłą dozę strachu w jego sercu.
— No tak. Nowe stanowisko może powodować dużo stresu, zwłaszcza dla tak strachliwego kota, jak ty! — Czernidłak w końcu puścił syna z uścisku.
— Nie jestem aż tak strachliwy! Tylko… łatwo ulegam stresom! — Kruka fuknął, ale w słowach ojca wyczuł trochę prawdy. Jeju, jaki on był strachliwy! Ale to normalne. Nauczysz się to kontrolować kiedyś!
Po ojcach była Kajzerka. Kotka, mimo że wolałaby leżeć, przyszła mu pogratulować. Czajka też!
Był też Borowik, jego kochany brat, który zawsze się nad nim pochylał i o niego martwił. Też mu pogratulował. I wyściskał. Kto by pomyślał, że to Kurka jako pierwszy zdał swoje testy.
I na końcu był Guziczek. Czy Kurka bał się tego momentu? Trochę. Tak. Trochę się bał. Bał się głównie jego reakcji i poczucia opuszczenia przyjaciela. I to uczucie wypełniało go od brzegu do brzegu.
— Kurka zwiadowca! To brzmi cudownie! — Guziczek przytulił Kurkę z wielkim impetem.
— Ach no… Tak! Ale mianuj się szybko! Bo bez ciebie… jak ja mam spać w tym zimnie! — Kurka zaśmiał się, ale ochoczo odwzajemnił uścisk. Jak miło było mieć tak dobrego przyjaciela.
— No oczywiście! Przecież zasługuję! Stanę się zwiadowcą, zanim mrugniesz, a potem już tylko droga do władzy!
— No tak, mój władco! — Kurka przybrał nieco żartujący ton. — Och wielki władco Owocowego Lasu! — A Guziczek tylko przewrócił oczętami.
— No tak! Najlepszy władco. Ale tak serio! To gratulacje Kurka! — Guziczek puścił go ze swojego lwiego uścisku.
— Dziękuję.
I wtedy też się stało coś, czego Kurka w życiu by się nie spodziewał. Coś, co sprawiło, że cała sierść na jego ciele zjeżyła się jak porażona piorunem.
Guziczek zdawało się, że chciał mu dać buziaka w policzek. Nic nowego. Bardzo często się zdarzało od nich obu. To był bardzo życzliwy gest przyjaźni! Ale Kurka się nie spodziewał i chcąc spojrzeć swojemu przyjacielowi w oczy, odwrócił do niego głowę. Najpierw delikatnie zetknęły się ich nosy, a potem usta. Kurka zamrugał dwa razy, jego oczy robiąc się coraz większe. Dreszcz strachu i ekscytacji przeszedł po jego plecach. Guziczek zaraz zaczął przepraszać. Kurka za to stanął w miejscu i stał przez chwilę.
— No tak. Nie. Nie szkodzi. To wypadek. Ja głupi się tak odwróciłem! — Jego mózg w końcu zaskoczył. To był tylko… wypadek! Wypadek! Tak… nie miłość. Nie zauroczenie! Nie! Chodziło o sen. Chodziło o przyjaźń! Miłość … ha! Przecież są na to za młodzi! Kurka zaśmiał się nerwowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz