Skip time do teraz, zima
Pieczarka została liderką, Czereśnia zastępcą (co bardzo nie cieszyło Figi, bo z kocurem miała takie se relacje). Czekoladowa kotka, wracając z nieudanego polowania, zastanawiała się, jakby mogła zapunktować u nowej przywódczyni. Znały się przecież od zawsze, jednak wciąż Figa zbyt mało znaczyła w oczach starszej kotki.
I wtedy Figę olśniło. Przecież zna się z partnerką liderki, Orchideą! Ona na pewno będzie wiedziała jak pomóc zwiadowczyni. Może nawet szepnie dwa słówka na jej temat?
Długowłosa wróciła pospiesznie, brodząc w śniegu i nanosząc go do obozu. Jakieś koty narzekały, bo dopiero co uprzątnęły wejście, a tu już wredna baba naniosła znowu. Zielonooka machnęła ogonem i otrzepała malutkie sopelki z sierści.
Wzrokiem przeszukała koty będące w obozie, jednak nie dostrzegła nigdzie liliowego futra. Przez ostatnie księżyce nie miała w ogóle okazji, by rozmawiać ze starszą kotką. Dużo się działo, wiele kotów odeszło i mimo wszystko każda z nich była zajęta swoimi obowiązkami. Teraz, jednak gdy czas nieco zwalniał, a Owocowy Las wracał na właściwe tory, mogła trochę odpuścić pracę i skupić na ploteczkach.
Podeszła do Kaczki, ciemnej kotki, która na sam widok zwiadowczyni pokwaśniała na pyszczku.
— Siema Kaczucha — zaczęła Figa.
— Uch, dzień dobry Figo. — Kotka uciekła wzrokiem w bok. Wyraźnie nie chciała brać udziału w tej konwersacji. Na jej nieszczęście, Figa była uparta.
— Widziałaś gdzieś Orchideę? — zapytała bez zbędnych ceregieli.
Kaczka spojrzała na nią, a następnie rozejrzała się po kotach nieopodal. Wyglądała, jakby próbowała sobie przypomnieć, czy widziała dzisiaj wojowniczkę.
— Wyszła na patrol niedawno — odpowiedziała w końcu.
Figa była wtedy na polowaniu i kotki musiały się minąć. Czekoladowa sprzedała Kaczce klepnięcie w bark w “podziękowaniu”, a następnie jak burza rzuciła się w stronę wyjścia z obozu.
Dotarła na granicę, brodząc po brzuch w śniegu. Mroźne powietrze drażniło jej płuca, jednak wciąż była w stanie złapać zapach kotki. Była tu niedawno! Figa ruszyła dalej, niczym rasowy myśliwy, z nosem węszącym dookoła. W końcu na horyzoncie dostrzegła grupkę kotów, które odbywały patrol. Była wśród nich liliowa, więc zwiadowczyni przyspieszyła.
Wypadła jak burza przez zaspę, poślizgnęła się na zamarzniętym śniegu i wylądowała tuż przed wojowniczką wyraźnie zaskoczoną jej obecnością. Figa natychmiast się podniosła, gromiąc spojrzeniem ciekawskie koty z patrolu. Odwróciła się do Orchidei ze swoim zwyczajowym pewnym siebie wyrazem pyszczka.
— Siemka — zaczęła. — Masz chwilę?
<Orchidea? Weź coś szepnij żonie o mnie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz