*dawno*
— Dzień dobry! — krzyknęła na powitanie do burej kotki. Winogrono uniosła ogon.
— Witaj, Traszko, niech Wszechmatka ci sprzyja. — powitała uczennicę. — Gotowa na kolejną lekcję?
Pointka pokiwała energicznie łebkiem.
— Oczywiście. Jak zawsze! — zawołała żywiołowo. — Dopóki to nie są te wygibasy z łapami... — jęknęła na wspomnienie nienaturalnych pozycji.
Bura uśmiechnęła się słabo. Trochę na siłę. Przyspieszyła kroku, kierując się w głąb zagajnika.
— Wszystko czego jest konieczne, Traszko. Bez tego nie zostaniesz godnym wojownikiem naszego klanu. — wyjaśniła uczennicy starsza.
Traszka pokiwała łebkiem. Niby to rozumiała, i wiadomka nie miała nic przeciw, ale były dla niej rzeczy ciekawsze niż nudne stanie w miejscu.
— Skoro uczysz mnie wszystkiego co potrzebne do zostania wojownikiem... — zaczęła pointka z uśmiechem na pysku.
Winogrono widząc to, szybko odwróciła wzrok, przygotowując się mentalnie na najgorsze.
— To musisz nauczyć mnie podrywów. — zażądała kotka. — Bez tego nie znajdę partnera i nie urodzę klanu silnych kociąt... — teatralnie padła na ziemię, zerkając rozbawiona na mentorkę.
Bura z całych sił próbowała zachować kamienny wyraz pyska.
— Nie wiem, czy nie oczekujesz ode mnie zbyt wiele. — miauknęła po dłuższej chwili. — Ja... nie jestem zbyt dobra w te klocki. — przyznała, uciekając spojrzeniem na drzewa.
Traszka zaskoczona podniosła się i podeszła do kotki.
— Jak to nie jesteś? — zapytała zdziwiona. — A Cyprys...?
Mentorka westchnęła i zaszurała łapą w ziemi.
— Oh, to nie taka prosta sprawa. — mruknęła jedynie. — Do ćwiczenia podrywów zagadaj do Nikogo. Miodunka z Lukrecją walczyli niemalże o niego. — dodała.
Pointka kiwnęła łebkiem. Nie poznała jeszcze tego kota, miał dziwne imię. Takie nietypowe. Nie słyszała wcześniej, żeby ktoś nazywał kocię od niczego. Lub nikogo. Specyficznie.
— No więc. Trenujemy. — bura przybrała pozycję do polowania.
Traszka niechętnie powtórzyła ruch. Wolałaby dalej poplotkować.
npc: winogrono
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz