Mróz opuszczał polany i rzeki wycofując się w głąb morza. Wszystko wracało do życia. Ptaki i gryzonie opuściły kryjówki by cieszyć się panującym ciepłem. Pyski Nocniaków stały się też jakieś szczęśliwsze. Uczniowie wesoło pryskali się w płytkiej wodzie. Wojownicy delektowali się chłodną bryza na kamieniach.
Stłoczone w kociarni cztery kotki nie przyciągały niczyjej uwagi. Kurka także nie spojrzałby w ich stronę, gdyby nie pstrąg, który niósł karmicielkom. Jego myśli wciąż były przy liliowej, sprawiając, że nieobecny błądził po obozowisku.
— To co się dzieje to kpina. — padło ostre warknięcie. Czarny zatrzymał się przed wejściem, zainteresowany z lekka.
— Jeszcze to mianowanie Lot. Śnieżna Toń musi mieć na niego jakiegoś haka. — wytknął drugi głos.
Kurka zerknął na trzy siedzące wokół siebie kotki. Mysi Okruch leżała wraz ze swoimi młodymi, a Daliowy Pąk próbowała wylizać niezadowoloną z tego Bratek.
— Puść mnie babsztylu! — syknęło niebieskie kocię.
Dalia westchnęła ciężko.
— Musisz zacząć ją wychowywać, Węgorzy Pysku. Potem mamy w klanie takie kwiatki w klanie jak Gawroni Obłęd. — syknęła szylkretka, kierując wzrok w stronę wejścia.
Czarny zmarszczył brwi, wbijając w nią chłodne spojrzenie. Jej absurdalny problem do niego trwał od kiedy pamiętał. Także nią gardził. Przypominała mu Makowe Pole.
Napotkał się z niebieskimi ślepiami Aster.
— Nie wiesz, że od podsłuchiwania traci się uszy? — mruknęła ozięble Astrowy Poranek, wstając i podchodząc do niego. — A wątpię, że ktokolwiek tutaj pała do ciebie taką sympatią by mnie powstrzymać. — uśmiechnęła się wrednie.
Kurka zjeżył się i prychnął na kotkę. Położył rybę przed Węgorzy Pysk, które lekko kiwnęło łbem w podzięce.
— Przekazałbyś Jaskier, żeby mnie odwiedziło? Tęsknię za nimi. — szepnęło smutno.
Czarny skrzywił się na myśl o niezrównoważonej psychicznie siostrze. Fakt, że udało się jej zakończyć trening już był absurdem. Rudzikowy Śpiew naprawdę nie miał piątej klepki. Kopał pod sobą coraz większy dół. Do którego Kurka zamierzył go wrzucić przy pierwszej jego pomyłce.
— Nie. — warknął jedynie.
Czekoladowe położyło po sobie uszy.
— Może trochę grzeczniej, co? — dostał w łeb łapą od Aster. — Matka szacunku do starszych cię nie nauczyła?
Dalia zaśmiała się szyderczo.
— Chyba zapomniałaś kto był jego matką. Ona nawet do siebie nie miała szacunku. — syknęła szylkretka.
Mysi Okruch spojrzała na kotkę lekko zaskoczona.
— Naprawdę była taka okropna? — miauknęła, otulając śpiące kocięta ogonem.
Węgorzy Pysk skuliło się, lekko trzęsąc się.
— Mamo, nie bój się, to stare pruchło nie żyje, nawet ja to wiem! — rzuciła Bratek, zirytowana zachowaniem rodzica.
Podeszła do przestraszonego kota i przytuliła się do drżącego boku opiekuna. Widząc na sobie wzrok pozostałych teatralnie wywróciła oczami.
— No i co takiego niby odwaliła? — zapytała zaciekawiona.
Aster i Dalia spojrzały na Kurkę, który próbował się po cichu wycofać. Na samą myśl o swojej matce, wysuwały się mu pazury. Bolesne wspomnienia mieszały mu w łbie. Tracił rozum. Jej martwe przepełnione szaleństwem ślepia bacznie go obserwowały.
Każde potknięcie.
— Może niech jej syn ci o niej opowie. — rzucił zachwycona tym pomysłem Astrowy Poranek.
Czarny pokręcił łbem przecząco.
— No nie wstydź się, Gawroni Obłędzie, a może Kruczy Obłędzie? Nawet sam nadałeś sobie imię przypominające ci o mamusi. Chętnie posłuchamy jaką cudowną rodzicielką była. — prowokowała go Daliowy Pąk.
Aster zaśmiała się cicho. Jej ogon uderzył rytmicznie o ziemię trzy razy. Rozmarzona spojrzała na sklepienie żłobka.
— Aż mi się przypomniało... — zaczęła tajemniczo przenosząc swój wzrok na Kurkę. — Jak zgubiła go dzień po porodzie. Fakt, że nie zdechł przez czas poszukiwań to jakiś pierdolony cud.
Czarny z niedowierzeniem spojrzał na wojowniczkę. Stąd wziął się Truposzek. Zrobił krok w tył. Nie wierzył w to, że kotka tak po prostu go zgubiła. Małą glistę niezdolną do większego ruchu. Całkowicie bezbronną i pozbawioną zmysłów.
— Co cię tak wryło? Nie wiedziałeś, lisi bobku? — syknęła szyderczo kotka, rozbawiona tym ile bólu mu zadała.
— Astrowy Poranku, język. — upomniała ją Daliowy Pąk, tupiąc łapą. — Tu są kocięta.
Srebrna szylkretka zjeżyła się, ale nie odpowiedziała tamtej. Swoją uwagę skupiła całkowicie na czarnym.
— Twoja szurnięta matka przetrzymywała wiele księżyców twojego ojca w legowisku lidera, wmawiając, że jest ciężko chory. Cholera wie co z nim wyprawiała. Bawiła się świetnie. Niczym przebiegły lis zabawiała się nami wszystkimi zdobywając władzę absolutną w naszym klanie. Przebiegła Kruczyca. — sapnęła wojowniczka.
Gawroni Obłęd im dłużej tego słuchał. Im więcej wiedział, tym trudniej było zaczerpnąć mu wdech. Przysłuchiwał się paplającym kotkom starając się wpuścić do ściśniętych płuc więcej powietrza.
Zdezorientowany wzrok Węgorz spoczął na Aster.
— Jeśli dobrze pamiętam, stałaś wtedy po jej stronie wraz z Tulipanowym Płatkiem. — wytknęło pewnej siebie kotce.
Srebrna szylkretka zmarszczyła brwi i uniosła łeb dumnie do góry.
— Tak, a co? Miałam skończyć jak debil Zdradziecka Rybka? Mądry kot nie pluje prosto pod łapy tyrana, tylko obchodzi go dokoła. — stwierdziła, prostując się.
Daliowy Pąk zaśmiała się, sprowadzając na siebie wściekłe spojrzenie Aster. Starsza kotka podeszła do niej i szturchnęła.
— A ty co?
Bura szylkretka uśmiechnęła się, otrzepując się z kurzu.
— Coś ci nie wyszło, kochaniutka. W końcu to teraz Zdradziecka Rybka ofiarowuje swój tyłek liderowi, a ty nadal jesteś stara i samotna. — skwitowała kotkę.
Mysi Okruch podniosła się, zerkając na swoje śpiące kocięta.
— Jeśli się nie mylę to także mu ofiarować swój zad i spójrz jak na tym wyszłaś. Nawet się do ciebie i twoich kociąt nie przyznaje. — zarzuciła pewnie Dalii, podchodząc do niej.
Wojownicza zastygła na uderzenie serca, by zjeżyć lekko sierść. Przeniosła wzrok na kremową i położyła łapę na jej łapie.
— Jeszcze tego pożałuje, zobaczycie. Pożałuje jak potraktował każdą z nas, jak i nasz klan. Obiecuje na gwiazdy naszych przodków, że nie pozostawię tego. — ogłosiła podniośle bura.
Wzrok kotek spoczął na wciąż ciężko dychającym Kurce.
— Możesz dołączyć do nas albo podzielić los swego wuja. — mruknęła Aster, zbliżając się z wysuniętymi pazurami do niego. — Kogo wybierasz.
Czarny spuścił wzrok. Nie musiał wybierać. Już dawno przekreślił Rudzika. Rudy odebrał mu wszystko co miał. Zemstę i rodzinę. Musiał cierpieć tak samo jak on.
— Was. — charknął przez ściśnięte gardło.
Daliowy Pąk uśmiechnęła się lekko.
— No proszę, któreś z kociąt Kruczycy nie jest skończonym głupkiem.
Zdezorientowany wzrok Węgorz spoczął na Aster.
— Jeśli dobrze pamiętam, stałaś wtedy po jej stronie wraz z Tulipanowym Płatkiem. — wytknęło pewnej siebie kotce.
Srebrna szylkretka zmarszczyła brwi i uniosła łeb dumnie do góry.
— Tak, a co? Miałam skończyć jak debil Zdradziecka Rybka? Mądry kot nie pluje prosto pod łapy tyrana, tylko obchodzi go dokoła. — stwierdziła, prostując się.
Daliowy Pąk zaśmiała się, sprowadzając na siebie wściekłe spojrzenie Aster. Starsza kotka podeszła do niej i szturchnęła.
— A ty co?
Bura szylkretka uśmiechnęła się, otrzepując się z kurzu.
— Coś ci nie wyszło, kochaniutka. W końcu to teraz Zdradziecka Rybka ofiarowuje swój tyłek liderowi, a ty nadal jesteś stara i samotna. — skwitowała kotkę.
Mysi Okruch podniosła się, zerkając na swoje śpiące kocięta.
— Jeśli się nie mylę to także mu ofiarować swój zad i spójrz jak na tym wyszłaś. Nawet się do ciebie i twoich kociąt nie przyznaje. — zarzuciła pewnie Dalii, podchodząc do niej.
Wojownicza zastygła na uderzenie serca, by zjeżyć lekko sierść. Przeniosła wzrok na kremową i położyła łapę na jej łapie.
— Jeszcze tego pożałuje, zobaczycie. Pożałuje jak potraktował każdą z nas, jak i nasz klan. Obiecuje na gwiazdy naszych przodków, że nie pozostawię tego. — ogłosiła podniośle bura.
Wzrok kotek spoczął na wciąż ciężko dychającym Kurce.
— Możesz dołączyć do nas albo podzielić los swego wuja. — mruknęła Aster, zbliżając się z wysuniętymi pazurami do niego. — Kogo wybierasz.
Czarny spuścił wzrok. Nie musiał wybierać. Już dawno przekreślił Rudzika. Rudy odebrał mu wszystko co miał. Zemstę i rodzinę. Musiał cierpieć tak samo jak on.
— Was. — charknął przez ściśnięte gardło.
Daliowy Pąk uśmiechnęła się lekko.
— No proszę, któreś z kociąt Kruczycy nie jest skończonym głupkiem.
npc; Daliowy Pąk, Węgorzy Pysk, Mysi Okruch, Bratek, Astrowy Poranek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz