Łapy tonęły w kłosach traw. Szmer rzeki szumiał w uszach. Jasne promienie słońca uporczywie zmuszały go do spuszczenia łba. Jego ciało chciało paść, lecz uparcie parł do przodu. Nie czuł poduszek łap.
— Gawroni Obłędzie! — krzyknął Jagodowy Gąszcz.
Dojrzał grubszą jednostkę gdzieś w oddali. Srebrny zaczął biec w jego stronę. Zdyszana sylwetka syna zastępcy stała już przed nim.
— Gdzie... Byłeś... — zaczął, łapiąc oddech. — Wszyscy... cię... szukali... znaczy, no nie... wszyscy. Ale parę kotów... tak...
Czarny położył uszy, próbując ukryć zakłopotanie. Nie sądził, że ktokolwiek wyruszy za nim na poszukiwania.
— Wiem gdzie Dzwonek. — miauknął sucho, ruszając w stronę obozowiska.
Srebrny stał uderzenie serca zszokowany, a następnie ruszył za nim.
— Co? Jak to wiesz? I co ci się stało?! Gdzie twój ogon? — zalewał go bezsensownym pytaniami.
Kurka zatrzymał się na chwilę i spojrzał na grubszego.
— U Wilczaków. — odparł jedynie, przyspieszając następnie kroku.
Nie miał zamiaru czekać aż ten znów się otrząśnie.
— Że co? Rozum postradałeś? — pytania przerodziły się w krzyk.
Czarny nie miał zamiaru go słuchać. Tłusty kocur niczego nie rozumiał. Od małego miał wszystko podtykane pod dziób. Nigdy nie zrozumie Kurki. Nigdy nie zazna bólu i cierpienia jakie los zgotował czarnemu.
— Zguba się znalazła! — ogłosiła sarkastycznie Wzburzony Potok, widząc wojownika po drugiej stronie brzegu. — Choć nie w całości.
Wskoczył do wody. Zimny i silny prąd powitał go jak starego przyjaciela. Kujący ból nie pomagał w dotarciu do obozowiska. Przemoczony wyszedł na brzeg wyspy. Spotkał się ze spojrzeniami kotów, które do niedawna udawały, że nie istnieje. Zaciekawione Nocniaki zbierały się wokół niego. Szepty i krzywe spoglądnięcia osaczyły go.
— Rudzikowy Śpiew go na pewno wygna... — chichot Makowe Pola dobiegł mu do uszu.
— Jejku, gdzie jest jego ogon? — zastanawiała się Pszczela Duma, przywierając do boku przyjaciółki. — Biedaczek, pachnie śmiercią i krwią... Zdaje się taki drobny bez ogonka.
— Pewnie sam sobie odgryzł. Jest na skraju szaleństwa jak jego matka. — kontynuowała srebrna. — Widzisz, jak mu ślepia latają...
— Gdzie jest lider, gdy jest potrzebny... — załamywała się Tulipanowy Płatek, unosząc łapy ku niebu. — Niech Klan Gwiazd ma nas w opiece...
Obok niej Popielaty Świt wraz z partnerem siedzieli cali spięci. Starsza wojowniczka otuliła Tulipan ogonem, posyłając wspierający uśmiech. Niebieska jedynie wtuliła się w futro Popiół, nie mając na nic więcej siły.
Obok niej Popielaty Świt wraz z partnerem siedzieli cali spięci. Starsza wojowniczka otuliła Tulipan ogonem, posyłając wspierający uśmiech. Niebieska jedynie wtuliła się w futro Popiół, nie mając na nic więcej siły.
— Widziałem dziś czarnego bociana, zguba i chaos nadchodzą. — szeptał Gorzka Wola swojej partnerce, zerkając niepewnie na czarnego kocura. — Kochana, nawet Klan Gwiazd nas nie wspomoże...
Wśród tego całego zbiorowiska wyszła Daliowy Pąk. Kotka zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Nie ośmielił się jej spojrzeć w ślepia.
— Cisza! — ogłosiła kotka. — Ja go przesłucham. Gawroni Obłędzie za mną. — zarządziła.
Czarny podążył posłusznie za szylkretowym ogonem wojowniczki. Szmer szeptów został za nimi. Gdy tylko znaleźli się w sami wśród trzcinowych traw, wzrok Dalii spoczął na nim.
— Gdzie byłeś? Wydałeś nas? — syknęła na niego, jeżąc się.
Jak cień za jej grzbietu wyrosła Astrowy Poranek. Jak zwykle spoglądała na niego z pogardą i obrzydzeniem.
— Lepiej nie kłam, Gawronku. — prychnęła na niego. — Bo skończysz jak mamusia.
Czarny zjeżył się.
— Więc? — miauknęła bura, robiąc krok w jego stronę. — Trzymałeś grzecznie język za zębami?
Kiwnął łbem. Kotki spojrzały po sobie.
— Gdzie zniknąłeś na dwa wschody słońca? Dupa cię swędzi, jak naszego lidera? — syknęła Dalia, bacznie obserwując czarnego.
Kurka zmarszczył nos.
— Szukałem Dzwonek. — wyznał niechętnie.
Astrowy Poranek zaśmiała się.
— Mały popapraniec Kruczej robi więcej od Rudzikowego Śpiewu. — parsknęła srebrna szylkretka. — I co? Nie udało się? Jesteś takim nieudacznikiem, że aż ogon zgubiłeś po drodze?
Syknął na czarną. Gdyby tylko mógł wydrapałby jej ślepia i wrzucił rybom na pożarcie. Gniew w nim buzował coraz bardziej z każdym uderzeniem serca, lecz osłabione ciało wołało rozpaczliwie o sen. Ledwo stał na łapach. Starał się to ukrywać, choć starsze wojowniczki na pewno doskonale zdawały sobie z tego sprawę. Dlatego się tak nim zabawiały.
— Wilczaki... Oni ją mają... — wycharczał cicho.
Zaskoczone kotki spojrzały po sobie.
— Chyba nie włamałeś się do obozowiska Klanu Wilka...? Nie, nie wróciłbyś żywy. — mruknęła bardziej do siebie Dalia.
— Zakradłem się... Na teren... Dorwali mnie... — przyznał niechętnie, wodząc wzrokiem po łapach kotek.
Aster parsknęła ni to śmiechem ni pogardą.
— Masz nauczkę. Skąd tak to wiesz, że tam się znajduje? Duchy lasu ci powiedziały? — zakpiła z kocura.
Wbił pazury w piach. Musiał wytrzymać. Musiał znaleźć sojuszników. Musiał powiedzieć o tym klanowi. Tak jak kazała mu starsza kotka.
— Samotniczka. — mruknął, dobrze wiedząc, że spotka się z wyśmianiem. — Lider Wilków... oni polują. Na koty. Zabijają. Porywają koty z klanów. Dzieci w Klan Klifu... — zaczął mącić, próbując przypomnieć sobie słowa kotki.
Świat zamilkł na parę uderzeń serca. Nie miał siły unieść pyska, by spojrzeć na reakcje kotek. Stał w ciszy, czując, jak coraz bardziej traci grunt pod łapami.
Świat zamilkł na parę uderzeń serca. Nie miał siły unieść pyska, by spojrzeć na reakcje kotek. Stał w ciszy, czując, jak coraz bardziej traci grunt pod łapami.
— Hej, hej, spokojnie. — mruknęła z zaskakującą czułością Dalia, zbliżając się do wojownika. — Brawo Gawronku, zdobyłeś informację o Klanie Wilka, które bardzo nam się przydadzą. Ja porozmawiam z Rudzikowym Śpiewem, ty idź odpocząć. — miauknęła do niego.
Kurka zamrugał, zastygając. Nie zbyt rozumiał co się właśnie stało. Zmęczenie mąciło mu we łbie.
— Idź, idź. Zaufaj mi, wszystkim się zajmę. — powtórzyła szylkretka, lekko uśmiechając się.
Gdyby nie zniesmaczony wzrok Aster pomyślałby, że to jawa.
— Dalia... co ty... — szept kotki został uciszony, szybkim nadepnięciem na łapę.
— Zaraz.... porozmawiamy... wyjaśnię... — słowa wojowniczek ledwo do niego docierały. — Gawronku... za trzy wschody słońca.... w Brzozowym Zagajniku... Pamiętaj.
Zamrugał, czując jak traci na ostrości obrazu. Instynktownie kiwnął łbem i udał się do legowiska wojowników. Runął na mchowe posłanie. Nie miał pewności nawet czy należało do niego. Zamknął ślepia. Otulony szumem rzeki, szybko odpłynął. Mógłby już nigdy nie wstawać.
* * *
Siedział przy Daliowym Pąku. Astrowy Poranek znajdowała się tuż koło niego. Osaczony nimi, siedział sztywno. Nie rozumiał co się działo. Z jakiego powodu się tu znajdował. Wraz z tłumem Nocniaków. Podejrzenie zgromadzenie kotów jakie miało tu miejsce wychodziło poza jego pojmowanie. Niektóre znajome pyski, takie jak Przepiórcze Gniazdo czy Makowe Pole, spoglądały na niego z pogardą. Podkulił ogon. Niechętnie przyznawał się do lęku jaki odczuwał. Wszyscy na niego spoglądali, jak na ofiarę do rozszarpania.
— Zebraliśmy się tutaj w wiadomym celu. — zaczęła Dalia, wskakując na jedną z brzóz.
Niczym lider spoglądała na zgromadzone koty z pokorą.
— Gawroni Obłęd zdobył cenne informację o naszym wrogu. W zaledwie parę księżyców zrobił więcej w stronę odnalezienia Źródlanego Dzwonka niż nasz obecny lider. A informacje jakie uzyskał... Wilczaki nie mogą się czuć bezpiecznie. — uśmiechnęła się chytrze.
— Skąd mamy wiedzieć, że to nie jego wyssane z palca fantazje? — rzuciła Makowe Pole, mierząc czarnego ostrym spojrzeniem. — Wszyscy wiemy jakim świrem jest Truposzek.
Dalia zmrużyła ślepia.
— Makowe Pole, wyjdź jeśli zamierzasz tak się zachowywać. Mamy jeden cel. Dziecinne zaczepki są zbędne. — syknęła na córkę zastępcy.
Srebrna wyglądała, jakby coś chciała powiedzieć, ale jedynie nachyliła się nad uchem Cedrowej Rozwagi. Kotki szeptały pomiędzy sobą parę uderzeń serca, lecz nie zabrały głosu. Wzburzony Potok zakradła się do kotek i rzuciła coś pod ich łapy. Kurka nie mógł dojrzeć czym to było, lecz cała trójka skupiła się na tajemniczym podarunku.
— Mroczna Gwiazda zabawia się w nowego boga — miauknęła oburzona szylkretka. — Wraz ze swoimi "wiernymi" polują na samotników, by bezkarnie ich mordując. Najwidoczniej ostatnio zaczęło im się to nudzić, bo przerzucili się i na koty z leśnych klanów. Uprowadzili naszą wojowniczkę i wciąż pozostali bezkarni przez bezczynność Rudzikowego Śpiewu, który chętniej by wylizał Wilczakom zad niż wziął sprawę we własne łapy. — syknęła, jeżąc się.
Oburzone głosy kotów zaczęły zlewać się w jedno. Ich krzyki i szepty tworzyły jedną melodię chaosu, niezrozumiałą dla uszów przeciętnego śmiertelnika.
— Jeśli dalej pozwolimy na to bezprawie zaczną porywać nasze kocięta, jak Klifiaki niegdyś. — rzuciła Aster, by podjudzić już wściekły tłum. — Przyjdą i wezmą co chcą. Będą traktować nas jak swoje "pieski". A to wszystko przez nieporadność Rudzikowego Śpiewu! Nie możemy na to pozwolić. Klan Nocy nie będzie nikomu służył. Teraz ani nigdy!
Kurka cofnął się o krok, czując szaleństwo bijące od tłumu. Żar gniewu. Ciernie zemsty. Skowyt zniecierpliwienia. Zerknął na Daliowy Pąk. Szylkretka przyglądała się temu wszystkiemu w rozbawieniu. Niczym kocię toczące mchową kulkę.
— Zbierzcie rodzinę. Zbierzcie przyjaciół. Klan Nocy nie zamierza dłużej być słaby. — ogłosiła Dalia, przekrzykując się przez rozemocjonowany tłum. — Czas by mały rudy ptaszek stracił grunt pod swoimi łapami.
— Zebraliśmy się tutaj w wiadomym celu. — zaczęła Dalia, wskakując na jedną z brzóz.
Niczym lider spoglądała na zgromadzone koty z pokorą.
— Gawroni Obłęd zdobył cenne informację o naszym wrogu. W zaledwie parę księżyców zrobił więcej w stronę odnalezienia Źródlanego Dzwonka niż nasz obecny lider. A informacje jakie uzyskał... Wilczaki nie mogą się czuć bezpiecznie. — uśmiechnęła się chytrze.
— Skąd mamy wiedzieć, że to nie jego wyssane z palca fantazje? — rzuciła Makowe Pole, mierząc czarnego ostrym spojrzeniem. — Wszyscy wiemy jakim świrem jest Truposzek.
Dalia zmrużyła ślepia.
— Makowe Pole, wyjdź jeśli zamierzasz tak się zachowywać. Mamy jeden cel. Dziecinne zaczepki są zbędne. — syknęła na córkę zastępcy.
Srebrna wyglądała, jakby coś chciała powiedzieć, ale jedynie nachyliła się nad uchem Cedrowej Rozwagi. Kotki szeptały pomiędzy sobą parę uderzeń serca, lecz nie zabrały głosu. Wzburzony Potok zakradła się do kotek i rzuciła coś pod ich łapy. Kurka nie mógł dojrzeć czym to było, lecz cała trójka skupiła się na tajemniczym podarunku.
— Mroczna Gwiazda zabawia się w nowego boga — miauknęła oburzona szylkretka. — Wraz ze swoimi "wiernymi" polują na samotników, by bezkarnie ich mordując. Najwidoczniej ostatnio zaczęło im się to nudzić, bo przerzucili się i na koty z leśnych klanów. Uprowadzili naszą wojowniczkę i wciąż pozostali bezkarni przez bezczynność Rudzikowego Śpiewu, który chętniej by wylizał Wilczakom zad niż wziął sprawę we własne łapy. — syknęła, jeżąc się.
Oburzone głosy kotów zaczęły zlewać się w jedno. Ich krzyki i szepty tworzyły jedną melodię chaosu, niezrozumiałą dla uszów przeciętnego śmiertelnika.
— Jeśli dalej pozwolimy na to bezprawie zaczną porywać nasze kocięta, jak Klifiaki niegdyś. — rzuciła Aster, by podjudzić już wściekły tłum. — Przyjdą i wezmą co chcą. Będą traktować nas jak swoje "pieski". A to wszystko przez nieporadność Rudzikowego Śpiewu! Nie możemy na to pozwolić. Klan Nocy nie będzie nikomu służył. Teraz ani nigdy!
Kurka cofnął się o krok, czując szaleństwo bijące od tłumu. Żar gniewu. Ciernie zemsty. Skowyt zniecierpliwienia. Zerknął na Daliowy Pąk. Szylkretka przyglądała się temu wszystkiemu w rozbawieniu. Niczym kocię toczące mchową kulkę.
— Zbierzcie rodzinę. Zbierzcie przyjaciół. Klan Nocy nie zamierza dłużej być słaby. — ogłosiła Dalia, przekrzykując się przez rozemocjonowany tłum. — Czas by mały rudy ptaszek stracił grunt pod swoimi łapami.
npc: jagodowy gąszcz, wzburzony potok, makowe pole, pszczela duma, tulipanowy płatek, gorzka wola, daliowy pąk, astrowy poranek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz