Obudził się wtulony w futro partnera, gdy nastał świt. Łapy bolały go od ciągłego trenowania z wojownikami. Tak bardzo chciał sobie dzisiaj odpuścić ten trening. Ojciec spał do szczytowania słońca i nie musiał aż tak się męczyć co dnia. Też chciał zaznać choć odrobiny takiego luksusu.
Przekręcił się na bok, wydając niezadowolone stęknięcie. Gęsi Wrzask czując jego wiercenie, uchylił oko. Teraz był medykiem i miał własne legowisko, z którego oczywiście skorzystali. Było tu bardziej prywatnie. Tylko Kunia Norka mogła ich niepokoić, lecz na szczęście starała się nie zwracać na nich uwagi.
— Hm? — Point przytulił go do siebie bardziej. — Już ci w krzyżu łupie? — zażartował.
Skrzywił się, ulegając na ten gest z jego strony i zamknął oczy, zapadając się w jego futrze.
— Nie chcę wstawać — burknął pod nosem. — Czemu musze być jedynym mistrzem... — westchnął ciężko.
— Prawda. Przydałby ci się jakiś pomocnik. Wtedy miałbyś dla mnie więcej czasu. — Poczuł muśnięcie jego wąsów na policzku, a zaraz potem dostał soczystego całusa. Zamruczał zadowolony. Ah, jak on go kochał. Miłość wcale nie słabła wraz z mijającymi księżycami. Dalej Gęś był dla niego najważniejszą osobą pod słońcem.
Chwilę się pomiziali, posyłając sobie raz po raz buziaki, aż jego żołądek nie przerwał tego czułego rozbudzenia. Musiał coś zjeść.
— Ale ci burczy! — skomentował to point. — Nie chcę cię puszczać — zaraz dodał, przyciągając go do siebie bliżej, trzymając w dość stalowym uścisku.
Westchnął.
— Wrócę jak skończę, obiecuje. — zapewnił go.
Musiało to śmiesznie wyglądać, jak ten trzymał go niczym niesforne kocię, które chciało uciec od matki. Na szczęście dla jego dumy, nie było świadków tej sceny.
Medyk westchnął niepocieszony, ale w końcu poluzował uścisk. Wstał dość ciężko na łapy, posyłając pointowi długie spojrzenie nim nie wyszedł na zewnątrz.
***
Przypatrywał się jak jego ojciec znęca się nad więźniem. Po dawnym burzaku nie pozostał już ślad. Pod nimi w dole, szalała wściekła bestia. Widział te jego wychudłe ciało. Dziwił się jak jeszcze może ustać na łapach. Na dodatek nie dało się przeoczyć tego, że gubił sierść. Czy to od zagłodzenia? Nie wiedział. Wolał jednak się do niego nie zbliżać, by nic od niego nie załapać. Możliwe, że zżerały go jakieś pasożyty.
— Brzydzisz się? — Głos Sosnowej Igły rozległ się przy jego uchu.
Posłał jej karcące spojrzenie, ale oczywiście ona nic sobie z tego nie zrobiła. Dalej uśmiechała się jak to miała w zwyczaju, paskudnie.
— No chodź. Uderz go... — Trąciła go łapą, a on zaparł się, by nie zlecieć do dołu.
Zasyczał na nią, nie odpowiadając na jej zaczepki. Nie chcąc, aby kocica wpadła na jakiś durny pomysł, odszedł od krawędzi siadając dalej.
Bura ruszyła jego śladem.
— Widziałam, że się przeprowadziłeś do swojego kochasia — podjęła kolejny temat.
Naprawdę ta starucha nie miała nic innego do roboty? Zbył te jej słowa milczeniem.
— Co? Język ci tak wyćmokał pan medyk, że ci głosu zabrakło? — zachichotała.
Ugh. Sosna była jak dziecko. Pomimo tylu księżyców na karku, dalej nie dorosła.
— Nie rozmawiam z kimś, kto nie zna umiaru w głupich odzywkach — rzekł do niej chłodno.
Wojowniczka mlasnęła językiem, przysuwając się do jego boku. Uniósł łapę, jeżąc się na karku. Co ona odwalała?
— No nie wstydź się już tak. Obściskujecie się co krok, a zgrywasz świętoszka. Możesz się pochwalić jak tam wam się układa.
To było ostatnie o czym chciał rozmawiać z kimkolwiek, a zwłaszcza z Sosnową Igłą.
Odsunął się od niej, kładąc po sobie uszy.
— To prywatna sprawa. Nie powinna cię ona interesować — odpowiedział jej.
— No nie wiem... Musiałam oglądać was codziennie i słyszałam te wasze urocze teksty co noc, gdy chciałam zasnąć, więc uznaję, że skoro siedzę już tak głęboko w waszym życiu uczuciowym, to nie musisz się wstydzić.
Zmarszczył czoło. Czy ona... Nie... Ugh... Miał nadzieję, że nie dopadł jej kryzys wieku średniego. Nie słyszał, aby miała kogokolwiek. Przeczuwał zawsze, że była lesbą. Teraz jednak jakoś podejrzanie zainteresowała się ich relacją. Czy to z nudów, a może był to kolejny sposób jej drwin?
— Nie musisz wnikać głębiej — odpowiedział jej na to tylko. — Co cię tak to interesuje? Nie masz swojego życia?
Kocica strzepnęła uchem, robiąc obrażoną minę. O tak... Najwidoczniej nie miała. A on nie miał czasu się z nią bawić w te jej gierki.
Sosnowa Igła nie odpowiedziała mu, co uznał za dobry znak. Zgasił ją. Gdy Mroczna Gwiazda ogłosił powrót, wyszedł pierwszy na prowadzenie, by nie włóczyć się z tyłu wraz z burą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz