*przed spotkaniem Aitala*
Nieziemski kot wrócił! Cieszył się, gdy tylko dojrzał go w oknie. Teraz baczniej obserwował ten rejon. Szybko skierował swoje kroki do burego, który zdawał się dopiero co przebudzić. Widział jak ziewa, ukazując swoje żółtawe zęby. Może by go coś takiego napawało odrazą, ale teraz pragnął dowiedzieć się od kocura nieco więcej o świecie.
— Przyszedłeś! — pisnął podekscytowany. — Mam tyle pytań. Ja... — przerwał, bo samotnik podniósł łapę, każąc mu przestać kłapać językiem.
— Najpierw pokarm, potem przyjemności — zaczął, poganiając go spojrzeniem.
— Ale powiedz mi jak wyjść na zewnątrz! Na chwilę! Proszę! — piszczał, przylepiając swój nos do szyby.
Puknięcie w przezroczystą ścianę, oderwało go od niej, lecz proszący wzrok nie znikał z jego pyska.
— Powiem, ale ruchy. Nie mam całego dnia — odpowiedział kocur, zaczynając wylizywać swoją łapę.
Ucieszył się z tego, że się zgodził! Wręcz z nową werwą i energią pobiegł do miski, ponownie tak jak wczorajszego dnia, kładąc ją na parapecie i wysypując smakołyki samotnikowi. Bury zajadał się ze smakiem, mrucząc raz po raz. Musiały mu smakować! On też je bardzo lubił. Znów jego nosek dotknął szyby, a serce przyspieszyło. Nie chciał, by nieznajomy odszedł! Bał się, że go oszuka!
— Nie dysz tak, bo cała szyba paruje. — Skrzywił się kocur, a widząc jak jego mina zmienia się na bardziej płaczliwą, kontynuował. — Więc chcesz się stąd wyrwać, tak? To proste. Zasyf kanapę tak, że uchylenie okna nic nie da i będziesz wolny. Możesz też poczekać. Dwunożni wypuszczają koty na zewnątrz, gdy robią się starsze. A ty tak panikujesz... Biją cię czy co? — zapytał.
Pokręcił łbem. Odpowiedzi nieco go uspokoiły i usatysfakcjonowały.
— Nie, nie biją. Jest miło, ale... Chcę odkrywać świat! — pisnął.
Bury pokiwał łbem.
— Kocięca ciekawość to pierwszy stopień do skończenia pod kołami potwora. No ale nic. Ja zrobiłem swoje, nara — to powiedziawszy odszedł.
Jeszcze przez jakiś czas siedział i obserwował znikającego za płotem samotnika. Jego rady mogły okazać się skuteczne. Może rzeczywiście warto było poczekać? Jak się nie uda to spróbuje tej niezbyt... miłej metody. Nie chciał w końcu szkodzić Dwunożnym, a wiedział jak bardzo lubili swoją kanapę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz