Jak już poskromił swój głód rozciągnął się na całej długości. Nie za bardzo miał na cokolwiek ochotę, to słońce niby motywowało go do działania, a jednocześnie coraz bardziej rozleniwiało. Może powinien pójść odwiedzić ciotkę Bielicze Pióro? Słyszał, że to bardzo mądra kotka, prawie tak jak Irgowy Nektar. Te dwie bardzo mu imponowały i były to prawdopodobnie jedyne kocice, których zdanie szanował. Bez większego namysłu udał się do żłobka. Wsunął się pod rozłożysty krzew, lecz nikogo tam nie było, poza trójką kociąt. No to sobie jednak nie porozmawia. Już miał się wycofać, ale tuż obok niego przecisnęła się z czarna jak noc kotka z świeżym mchem w pysku, chwila, czy to właśnie ona nie była ukarana za coś przez jego dziadka? Uśmiechnął się cynicznie i zrobił kilka kroków na przód niechcący na nią wpadając. Ta upuściła trochę mchu, nie wyglądała na bardzo przejętą bo szybko go pozbierała i zajęła się ścieleniem legowisk.
— Biedna Nocna Tafla, nie może nawet wyjść z obozu — zaczął swoją gadkę. Kocica spojrzała na niego nieprzychylnie, jednak nie odezwała się.
— Widzę, że dobrze się czujesz w swojej roli — dodał będąc coraz bardziej zgryźliwym. — Jesteś kotką, na pierwszy rzut oka widać, że nie nadajesz się do walki. Ściel to legowisko szybciej, bo inaczej powiem o tobie Mrocznej Gwieździe.
— Przecież to robię — fuknęła niepewnie kontynuując.
— Naprawdę? Nie widzę — machnął łapą wyrzucając z jej pyska ściółkę. Czuł cholerną satysfakcję, gdy mógł teraz się nad nią znęcać, a ten piękny dzień dopiero się zaczynał!
Nocna rzuciła mu ostre spojrzenie podczas gdy zbierała od nowa mech, tak by go porządnie ułożyć.
<Nocna Taflo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz