— Strzyżykowy Promyk!
Słońce odbijało się od płomiennorudego futra medyczki, mierzwionego przez lekki wiatr. Córka Daliowego Pąku podbiegła do znajomego jej kota. Byli niemal całkowicie okryci gęstą i wysoką trawą. Przewróciła się na prawy bok, moszcząc się w miękkich zaroślach i kierując wzrok na niebo. Przyjemny dreszczyk rozszedł się po jej ciele.
— Co myślisz? — spytał nagle bury wojownik.
— Hm? — ruda słuchała go tylko częściowo, skupiając się na zapachu rozkwitających pąków i pierwszych kwiatów.
— Na temat tego, co się dzieje — Wodnikowe Wzgórze wzdrygnął się. — Czemu Klan Gwiazdy tak długo się nie odzywa?
— Pewnie chcą dać kotom nauczkę za tamte czasy. Słyszałam opowieści, że niektórzy tak zaczęli wątpić w Klan Gwiazdy, że zwrócili się do Mrocznej Puszczy — miauknęła. Rozmawianie o kocich zaświatach było... Interesującym doświadczeniem dla kotki takiej jak Strzyżykowy Promyk, która, o ironio, miała do wiary bardzo sceptyczne podejście. — Ile z tego jest prawdą - nie wiem. To tylko plotki, ale starzy często mają poprzewracane w głowach.
— A ty? Wierzysz?
Wzruszyła ramionami.
— Jestem medyczką. To część mojej profesji, więc biorę na siebie odpowiedzialność i nie wykluczam ich istnienia.
— Ciekawe, jak jest być medykiem.
— Tak samo, jak wojownikiem. Z tym, że wykonujesz inne zadania — parsknęła. — Bierzemy odpowiedzialność za życie innego kota. I na ewentualne kontakty z Gwiezdnymi. Z tym, że mamy ograniczenia. Nie możemy mieć kociąt ani partnera...
— Nie boisz się, że się zakochasz? — Wodnik położył po sobie zakłopotany uszy.
Łapy zaświerzbiły Strzyżykowy Promyk. Nie zastanawiała się nad tym.
— Czemu miałabym się bać? — odparła ze stoickim spokojem. — Miłości nie chodzą mi teraz po głowie. Nawet jeśli, nie poświęciłabym swojej reputacji dla związku.
Skinął głową, wpatrując się w swoje łapy.
— Słusznie.
— Muszę iść. Mam dużo rzeczy do roboty — oświadczyła pod nosem, podnosząc się ociężale i szybkim krokiem skręcając w kierunku otoczonej trzcinami wyspy.
* * *
Zamknęła ślepia pod osłoną nocy. Przez jakiś czas pod jej powiekami skrywała się tylko ciemność - znajoma pustka. Dopiero po chwili młodą asystentkę zmorzył sen, zsyłając na nią wizję gwiazd. Kadr przedstawiał ciemne i chłodne miejsce. Rytmiczny dźwięk rozlegał się wzdłuż jego ścian, ale wszechobecna ciemność uniemożliwiała dojrzenie czegokolwiek w mroku. Po upływie kilku uderzeń serca obraz rozjaśnił się, ukazując rozciągający się wzdłuż tunel, prawdopodobnie znajdujący się głęboko pod ziemią. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach, który córka Dalii wyczuwała namacalnie, jakby rzeczywiście tam była. Nozdrza bolały ją od woni wilgoci i zimnego powietrza, od woni mokrej gleby i skał. Najbardziej charakterystyczna była cisza, która ogarniała całą tą przestrzeń - jakby ten właśnie tunel miał pochłonąć wszystkie dusze, jakie ośmieliły się tu zawędrować. Przerywało ją tylko miarowe skapywanie pojedynczych kropli do zbiornika wody. Dźwięk odbijał się echem od ścian. Na kamiennej nawierzchni ujawniły się malowidła na kształt kotów otaczające sadzawkę. Kolejny z wielu innych elementów układanki, które wskazywały na to, że nie byli jedynymi klanami, które się tu osiedliły.
Wizja prysła tak szybko, jak się pojawiła. Tym razem oczom asystentki ukazało się wejście do tunelu i otaczające je znajome terytoria porośnięte gęstymi kępami traw.
Chłód przeszywający ciało znikł, gdy tylko otworzyła zlepione ślepia. Chwilę leżała w bezruchu, sparaliżowana i niezdolna do choćby drgnięcia - w następstwie jej źrenice zmniejszyły się, a kotka postawiła się na łapy.
— Klan Gwiazdy się odezwał! — donośny głos natychmiast zbudził Muchomorzy Jad i Lecący Czas. Stary medyk przetarł oczy i uniósł wyżej pysk. Ruda dopiero spoglądając ukradkiem na swój grzbiet dostrzegła, że futro zjeżyło się, a ogon zesztywniał. To nie mógł być zwykły sen.
Postaci NPC: Wodnikowe Wzgórze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz