Gdy tylko księżyc wzbił się na niebo i rozpromienił swoim malowniczym światłem kocie futra, Koszmar opuścił samotnie obóz udając się w głąb lasu. Maszerując dostrzegł coś na wzór nory, nie wiedział do jakiego potwora należała, lecz nie przejął się tym zbytnio, ruszył w jej stronę następnie rozglądając się wokół. Nie chciał w końcu wpaść prostu w zęby jakiegoś drapieżnika, a kto wie co czyhało na niego w tych ciemnościach. Nora wyglądała mu na opuszczoną więc postanowił to wykorzystać, i przeczekać w niej noc.
***
Do obozu wrócił przemoknięty i odwodniony, noc była długa i ciężka. W życiu by się nie spodziewał, że tak to właśnie wygląda, może jednak nie był taki gotowy jak mu się to wydawało. Przynajmniej już oficjalnie zyskał status ucznia i nowego mentora, którym był Błękitny Ogień, młody wojownik o długiej niebieskiej sierści. Koszmarnej Łapie podobało się nastawienie mentora do życia, imponował mu o dziwo pod wieloma względami, a samo to, że był zwolennikiem jego dziadka tylko plusowało u uczniaka.
Mówiąc o mentorze nadeszła pora na ich pierwszy trening, gdy tylko kocur pojawił się przed pyskiem terminatora, ten skinął mu łbem z szacunkiem.
— Idziemy — rzucił chłodno kocur.
Mówiąc o mentorze nadeszła pora na ich pierwszy trening, gdy tylko kocur pojawił się przed pyskiem terminatora, ten skinął mu łbem z szacunkiem.
— Idziemy — rzucił chłodno kocur.
Koszmar się nie odezwał, a jedynie wyszedł z obozu prosto za Błękitnym Ogniem.
***
Tak jak każdy pierwszy trening z mentorem, zaczęło się spokojnie od poznania granic. Obaj szli wzdłuż brzegu jezioro od czasu do czasu znacząc teren.
— Ta wyspa przed nami to Wierzbowa Zatoczka, jeśli chciałbyś się kiedyś popisać przed jakąś kotką to zabierz ją tam — wyjaśnił kocur wskazując łapą domniemane miejsce. Koszmar jednak nie rozumiał, po jakiego grzyba on mu o tym w ogóle mówił, jakby takie sprawy go jeszcze obchodziły. Młodziak machnął jedynie na to ogonem i ruszył nie czekając na sygnał, nie musiał jednak bo mentor szedł już za nim. Szli dalej wzdłuż jeziora aż nie dotarli do granicy z jednym z klanów
— Czujesz ten dziwny zapach?
Koszmarna Łapa wziął głęboki wdech i zaczął coś tam węszyć, wszystko jednak mu się mieszało i nie był w stanie stwierdzić co do czego należało i pokręcił jedynie z rozczarowaniem łbem.
— Czuję wiele zapachów — odparł sucho.
— Nie martw się, przywykniesz do nich i niedługo nauczysz się je rozpoznawać — zapewnił. — W każdym razie, jesteśmy na granicy z Klanem Burzy. Jak z samej nazwy możesz wywnioskować członkowie tego klanu charakteryzują się zwinnością i szybkością, gdyby kiedyś przyszło ci z nimi walczyć czekało by cię nie lada wyzwanie.
Czyżby? Może kiedyś dostanie szansę i sam się przekona.
Idąc dalej natrafili na przedziwne miejsce, były to dwa wielkie kamienie, a pomiędzy nimi leżało coś bardzo dziwnego.
— Co to jest? — zapytał już nieco bardziej zaciekawiony uczeń.
— Zaskoczy cię, jeśli odpowiem ci, że nie wiem? Właściwie to nikt nie wie czym to coś jest, ale wygląda na robotę dwunogów.
Koszmar mruknął pod nosem w odpowiedzi, skoro nikt go nie ostrzega przed tym miejscem, prawdopodobnie jest ono bezpieczne.
Czas mijał a dwójka kocurów szła dalej, już praktycznie ku kresowi ich patrolu. Ostatnim punktem ich podróży było przerażająco wyglądające drzewo spowite cierniami. Terminator popatrzył na nie obojętnym spojrzeniem.
— W tym miejscu grzebiemy zmarłych, jeśli ktoś cię kiedyś wyślę w tym celu już wiesz gdzie się udać. Mam nadzieję, że nie muszę ci opowiadać legendy?
— Nie — chrząknął. — Znam ją praktycznie na pamięć, starsi gadali jakieś bzdury na jego temat.
— To dobrze, oszczędzę trochę głosu — prychnął z lekkim uśmiechem na pysku, na który Koszmar przewrócił oczami.
Po patrolu granicznym i zapoznaniem się z terenem klanu wrócili do obozu.
— Ta wyspa przed nami to Wierzbowa Zatoczka, jeśli chciałbyś się kiedyś popisać przed jakąś kotką to zabierz ją tam — wyjaśnił kocur wskazując łapą domniemane miejsce. Koszmar jednak nie rozumiał, po jakiego grzyba on mu o tym w ogóle mówił, jakby takie sprawy go jeszcze obchodziły. Młodziak machnął jedynie na to ogonem i ruszył nie czekając na sygnał, nie musiał jednak bo mentor szedł już za nim. Szli dalej wzdłuż jeziora aż nie dotarli do granicy z jednym z klanów
— Czujesz ten dziwny zapach?
Koszmarna Łapa wziął głęboki wdech i zaczął coś tam węszyć, wszystko jednak mu się mieszało i nie był w stanie stwierdzić co do czego należało i pokręcił jedynie z rozczarowaniem łbem.
— Czuję wiele zapachów — odparł sucho.
— Nie martw się, przywykniesz do nich i niedługo nauczysz się je rozpoznawać — zapewnił. — W każdym razie, jesteśmy na granicy z Klanem Burzy. Jak z samej nazwy możesz wywnioskować członkowie tego klanu charakteryzują się zwinnością i szybkością, gdyby kiedyś przyszło ci z nimi walczyć czekało by cię nie lada wyzwanie.
Czyżby? Może kiedyś dostanie szansę i sam się przekona.
Idąc dalej natrafili na przedziwne miejsce, były to dwa wielkie kamienie, a pomiędzy nimi leżało coś bardzo dziwnego.
— Co to jest? — zapytał już nieco bardziej zaciekawiony uczeń.
— Zaskoczy cię, jeśli odpowiem ci, że nie wiem? Właściwie to nikt nie wie czym to coś jest, ale wygląda na robotę dwunogów.
Koszmar mruknął pod nosem w odpowiedzi, skoro nikt go nie ostrzega przed tym miejscem, prawdopodobnie jest ono bezpieczne.
Czas mijał a dwójka kocurów szła dalej, już praktycznie ku kresowi ich patrolu. Ostatnim punktem ich podróży było przerażająco wyglądające drzewo spowite cierniami. Terminator popatrzył na nie obojętnym spojrzeniem.
— W tym miejscu grzebiemy zmarłych, jeśli ktoś cię kiedyś wyślę w tym celu już wiesz gdzie się udać. Mam nadzieję, że nie muszę ci opowiadać legendy?
— Nie — chrząknął. — Znam ją praktycznie na pamięć, starsi gadali jakieś bzdury na jego temat.
— To dobrze, oszczędzę trochę głosu — prychnął z lekkim uśmiechem na pysku, na który Koszmar przewrócił oczami.
Po patrolu granicznym i zapoznaniem się z terenem klanu wrócili do obozu.
***
Ciepłe promienie słońca w Porze Nowych Liści delikatnie zaczynały przygrzewać futro czarnego. Kocur przeciągnął się rozluźniając mięśnie, następnie ziewnął leniwie. Zerkając z za krzewu dostrzegł Błękitnego Ognia, który już czekał na ucznia.
— Dzisiaj będziesz trenował wspólnie z Wieczorną Łapą pod okiem jej mentorem Mysikróliczym Śladem.
Na te słowa poczuł jak strawione piszczki z poprzedniego dnia podchodzą mu do gardła, mógł już ćwiczyć z każdym, tylko nie z tym kretynem! Przełknął ślinę i jego spojrzenie powędrowało gdzieś w dal próbując uspokoić negatywne emocje.
— Chodźmy więc — prychnął niezadowolenie idąc w stronę tunelu krzewów. Tam właśnie czekała na nich siostra i jej mentor. Czarno-biała kocica rzuciła mu nieprzychylne spojrzenie, następnie uśmiechnęła się cwaniacko pod nosem. Koszmar zagryzł pysk widząc jej nastawienie, tak bardzo chciał jej unikać, samo spanie z nią w jednym legowisku było wystarczającą katorgą.
— Jak ci idzie trening mysi bobku? — dogryzła mu na dzień dobry. Czuł jak jego spokojna krew znów zaczyna w nim wrzeć.
— Uspokój się Wieczorna Łapo, macie dzisiaj współpracować, a nie rywalizować! — zganił ją Mysikrólik. Ta odpowiedziała mu jedynie poirytowanym mruknięciem i resztę drogi na miejsce siedziała cicho.
— Waszym zadaniem będzie wspólnymi siłami upolować zająca. Nie chcę was widzieć z pustymi łapami!
Uczniowie skinęli łbami i wyruszyli na polowanie ukrywając się wśród krzewów. Oczywiście młodzi nie mieli zamiaru współpracować i każdy chciał się wykazać na swój własny sposób. Koszmarna Łapa odszedł kilka kroków dalej by móc w spokoju węszyć. Nabrał do pyska powietrza wyczuwając wiele mieszających się z sobą zapachów. Czuł myszy, drozdy, wiewiórki, lecz ani śladu po zającu. Czarny przeklął pod nosem następnie ruszając dalej w głąb lasu, musiał się wykazać!
Wtem idąc przed siebie do jego nosa dostał się charakterystyczny zapach, zdecydowanie należał do zająca, zaczął więc skradać się w jego stronę aż w końcu dostrzegł parę długich stojących uszu.
— Tu cię mam! — wyszeptał oblizując pysk. Postępował na przód, aż w końcu mógł skoczyć na nic nie spodziewającą się ofiarę. Odbił się łapami od ziemi, lecz nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń gdyż odbił się od czegoś twardego. Okazało się to być głową Wieczornej Łapy! Upadł z bólem na ziemie sycząc w stronę siostry.
— Co ty wyprawiasz? Już prawie go miałem! — Nastroszył sierść i wyciągnął pazury.
— Co ja wyprawiam? To wszystko twoja wina, był mój! — parsknęła czarno-biała. Chwilę jeszcze tak na siebie patrzyli dopóki oboje nie ochłonęli. Koszmar westchnął cierpiętniczo, tak bardzo skupił się na sobie, że zapomniał, iż zadanie mieli wykonać razem, a nie osobno. Tak bardzo nie chciał współpracować z tym czymś, no ale musiał.
— To co teraz robimy? — zapytał zmieszany.
— Mnie nie pytaj, to tylko i wyłącznie twoja wina! — rzuciła ozięble uczennica.
No tak, czego on się spodziewał? Wieczór za każdym razem musiała zrzucać na niego swoje winy, a prawdą było, że oboje skopali sprawę.
— Dobra, słuchaj mnie Wieczór. Nie możemy wrócić bez tego zająca, prawda?
Kotka skinęła łbem.
— No właśnie. Trenujemy dzisiaj razem bo musimy się nauczyć... — przerwał na chwilę przełykając ślinę, to słowo nie chciało mu przejść przez gardło. — Współpracować.
— Dobra, ten jeden raz masz rację — miauknęła czarna.
Popatrzył po sobie a następnie spojrzał na siostrę gotów do kontynuacji polowania. Znów otworzył pysk i nabrał zapachów, czuł ślad zająca, który uciekł jeszcze dalej w las.
— Tam poszedł. — Wskazał łapą miejsce, Wieczorna Łapa ruszyła za nim.
Już niedługo im oczom ukazał się zając wygrzebujący coś z trawy. Uczniowie ruszyli równocześnie w stronę ofiary. Gdy już znaleźli się wystarczająco blisko skoczyli na nieświadome zwierzę.
— Trzymaj mu głowę! — nakazał Koszmar siostrze, ta zacisnęła łapy na karku ofiary.
Było ciężko, stworzenie miało bardzo dużo krzepy przez co się rzucało. Na szczęście z pomocą nadeszli Mysikróliczy Ślad i Błękitny Ogień, którzy dobili ofiarę.
— No, no, no. Dobra robota maluchy — zawołał Mysikrólik.
— To prawda — dodał Błękitny. — Zabierzmy go do obozu.
— Weź za łapy, a ja chwycę uszy — polecił Koszmar.
— Fuj! — wzdrygnęła się Wieczór. — Ty weź za łapy, a JA wezmę za uszy!
Kocur przewrócił oczami, może jednak jego brat był babą. Ostatecznie zgodził się na warunki siostry i złapał zająca za łapy. Razem zanieśli go do obozu.
Postacie NPC: Mysikróliczy Ślad, Błękitny Ogień
— Dzisiaj będziesz trenował wspólnie z Wieczorną Łapą pod okiem jej mentorem Mysikróliczym Śladem.
Na te słowa poczuł jak strawione piszczki z poprzedniego dnia podchodzą mu do gardła, mógł już ćwiczyć z każdym, tylko nie z tym kretynem! Przełknął ślinę i jego spojrzenie powędrowało gdzieś w dal próbując uspokoić negatywne emocje.
— Chodźmy więc — prychnął niezadowolenie idąc w stronę tunelu krzewów. Tam właśnie czekała na nich siostra i jej mentor. Czarno-biała kocica rzuciła mu nieprzychylne spojrzenie, następnie uśmiechnęła się cwaniacko pod nosem. Koszmar zagryzł pysk widząc jej nastawienie, tak bardzo chciał jej unikać, samo spanie z nią w jednym legowisku było wystarczającą katorgą.
— Jak ci idzie trening mysi bobku? — dogryzła mu na dzień dobry. Czuł jak jego spokojna krew znów zaczyna w nim wrzeć.
— Uspokój się Wieczorna Łapo, macie dzisiaj współpracować, a nie rywalizować! — zganił ją Mysikrólik. Ta odpowiedziała mu jedynie poirytowanym mruknięciem i resztę drogi na miejsce siedziała cicho.
— Waszym zadaniem będzie wspólnymi siłami upolować zająca. Nie chcę was widzieć z pustymi łapami!
Uczniowie skinęli łbami i wyruszyli na polowanie ukrywając się wśród krzewów. Oczywiście młodzi nie mieli zamiaru współpracować i każdy chciał się wykazać na swój własny sposób. Koszmarna Łapa odszedł kilka kroków dalej by móc w spokoju węszyć. Nabrał do pyska powietrza wyczuwając wiele mieszających się z sobą zapachów. Czuł myszy, drozdy, wiewiórki, lecz ani śladu po zającu. Czarny przeklął pod nosem następnie ruszając dalej w głąb lasu, musiał się wykazać!
Wtem idąc przed siebie do jego nosa dostał się charakterystyczny zapach, zdecydowanie należał do zająca, zaczął więc skradać się w jego stronę aż w końcu dostrzegł parę długich stojących uszu.
— Tu cię mam! — wyszeptał oblizując pysk. Postępował na przód, aż w końcu mógł skoczyć na nic nie spodziewającą się ofiarę. Odbił się łapami od ziemi, lecz nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń gdyż odbił się od czegoś twardego. Okazało się to być głową Wieczornej Łapy! Upadł z bólem na ziemie sycząc w stronę siostry.
— Co ty wyprawiasz? Już prawie go miałem! — Nastroszył sierść i wyciągnął pazury.
— Co ja wyprawiam? To wszystko twoja wina, był mój! — parsknęła czarno-biała. Chwilę jeszcze tak na siebie patrzyli dopóki oboje nie ochłonęli. Koszmar westchnął cierpiętniczo, tak bardzo skupił się na sobie, że zapomniał, iż zadanie mieli wykonać razem, a nie osobno. Tak bardzo nie chciał współpracować z tym czymś, no ale musiał.
— To co teraz robimy? — zapytał zmieszany.
— Mnie nie pytaj, to tylko i wyłącznie twoja wina! — rzuciła ozięble uczennica.
No tak, czego on się spodziewał? Wieczór za każdym razem musiała zrzucać na niego swoje winy, a prawdą było, że oboje skopali sprawę.
— Dobra, słuchaj mnie Wieczór. Nie możemy wrócić bez tego zająca, prawda?
Kotka skinęła łbem.
— No właśnie. Trenujemy dzisiaj razem bo musimy się nauczyć... — przerwał na chwilę przełykając ślinę, to słowo nie chciało mu przejść przez gardło. — Współpracować.
— Dobra, ten jeden raz masz rację — miauknęła czarna.
Popatrzył po sobie a następnie spojrzał na siostrę gotów do kontynuacji polowania. Znów otworzył pysk i nabrał zapachów, czuł ślad zająca, który uciekł jeszcze dalej w las.
— Tam poszedł. — Wskazał łapą miejsce, Wieczorna Łapa ruszyła za nim.
Już niedługo im oczom ukazał się zając wygrzebujący coś z trawy. Uczniowie ruszyli równocześnie w stronę ofiary. Gdy już znaleźli się wystarczająco blisko skoczyli na nieświadome zwierzę.
— Trzymaj mu głowę! — nakazał Koszmar siostrze, ta zacisnęła łapy na karku ofiary.
Było ciężko, stworzenie miało bardzo dużo krzepy przez co się rzucało. Na szczęście z pomocą nadeszli Mysikróliczy Ślad i Błękitny Ogień, którzy dobili ofiarę.
— No, no, no. Dobra robota maluchy — zawołał Mysikrólik.
— To prawda — dodał Błękitny. — Zabierzmy go do obozu.
— Weź za łapy, a ja chwycę uszy — polecił Koszmar.
— Fuj! — wzdrygnęła się Wieczór. — Ty weź za łapy, a JA wezmę za uszy!
Kocur przewrócił oczami, może jednak jego brat był babą. Ostatecznie zgodził się na warunki siostry i złapał zająca za łapy. Razem zanieśli go do obozu.
Postacie NPC: Mysikróliczy Ślad, Błękitny Ogień
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz