Gęgawa patrzył z zaciekawieniem na czarno-białego kocura. Zdawał się być czymś zaskoczony.
— Jesteś tu sam? — padło z jego ust. To pytanie było dla Gęgawy co najmniej dziwne.
— A coś się stało? — zapytał cicho i jak zwykle obojętnie. — Patrol którego jestem uczestnikiem jest w niedalekiej odległości od nas. Łowiecki, dla ścisłości.
— Oh. W takim razie lepiej, byś do nich wrócił — odparł Nikt, chwytając w zęby schwytaną przez siebie zwierzynę. — Zbliża się nawałnica.
Gęgawa spojrzał w górę. Chmury wyglądały dla niego całkiem zwyczajnie, podobnie jak samo niebo. Po czym Nikt mógł to poznać?
— Po czym to stwierdzasz? — zapytał zaciekawiony.
— Otwórz pysk i zawęsz — powiedział cicho Nikt, co Gęgawa wykonał. Młodzieniec nie wyczuł w powietrzu jednak żadnych anomalii. Nie odzywał się przez chwilę, szukając zmysłem powonienia najmniejszych potencjalnych zmian. Gęgawa nie przepadał za przyznawaniem się, że czegoś nie wie.
— Zdaje mi się, lecz mogę się mylić, że powietrze stało się bardziej wilgotne i ciężkie — odmiauknął po namyśle.
— To jedna z rzeczy, dzięki której możesz rozpoznać burzę. Jest ich więcej, lecz o to możesz zapytać mentora gdy wrócisz do obozu — miauknął wojownik i zaczął odchodzić. — Cześć.
— Cześć — mruknął Gęgawa, dłuższą chwilę analizując powietrze, jego smak i gęstość. Musiał porównać to po tym jak burza już przejdzie.
— Gęgawa, tu jesteś! — pojawiła się za nim nagle Łuska, w której stronę powoli się odwrócił. Z pyska zwisał jej nakrapiany jak nocne niebo szpak. — Ważka zaczęła się już niepokoić. Upolowałeś coś?
— Nic. Wiem za to, że powinniśmy wracać. Zanosi się na burzę.
Łuska przytaknęła mu głową.
— Skąd wiesz?
— Powiem ci w późniejszym czasie. Jak na razie widzę siebie w ciepłym i suchym legowisku.
— Wszystko u was w porządku, słoneczka? — wpadła jak przepowiadana burza Ważka, machając na boki ogonem. — Gęgawo, tak długo cię nie było, że zaczęłam się zamartwiać!
— Nie była pani zmuszona by się troskać. U mnie wszystko tak jak powinno. Jestem zdolnym uczniem, który nie rusza problemów dopóki nie przyjdą do niego.
— Nie wątpię, ale skąd miałam mieć pewność, że nie napadł na ciebie jakiś lisek? — zapytała, trzepiąc uchem. — Powróćmy do obozu.
Oboje jej skinęli łbami.
***
— Spotkałem wtedy Nikogo, który zabrał mi mysz sprzed nosa — opowiadał Gęgawa. — Nie oddał.
Łuska parsknęła śmiechem.
— Jak tak mógł?! — wymruczała Łuska, drgając końcówką ogona.
— Opowiedział mi za to o tym jak z daleka rozpoznać burzę.
— Nie brzmi najbardziej pociągająco.
— Otóż jest! — wskazał na strop ich legowiska, będący naturalnym baldachimem z liści i gałęzi oraz na prowizoryczne daszki. Oczywiście miał na myśli niebo z którego strugami lała się woda wraz z błyskawicami, które jedna po drugiej rozświetlały ciemne, wieczorne niebo. — Nawałnice są potężnymi zjawiskami. Masowe wyładowania energii między niebem a ziemią potrafią rozpalić ogień i nawet zabić.
Łuska speszyła się, słysząc ostatnie słowo. Gęgawa tego nie zauważył, kierując swój wzrok ponownie w górę.
— Cóż, to przydatna umiejętność.
Oprócz kropel na dole rozległo się stukanie czegoś innego. Gęgawa spojrzał w dół. Pod pieniem siedział przemoczony Nikt. Gęgawa strzepnął ciekawsko uchem. Pierwszy ostrzegł go o burzy, a teraz padł jej ofiarą? Coś tu wydawało się być czarnemu nie tak.
— Nikt? — miauknął głośno, mając pewność, że wojownik go usłyszy. Łaciaty wojownik zerknął w górę, lecz nie odezwał, ale i tak Gęgawa potraktował to jako sukces. — Dlaczego zdecydowałeś się stanąć pod naszym legowiskiem? Czyżby burza cię zaskoczyła pierwszego? — dodał ostatnie pytanie z niezamierzonym, sarkastycznym wydźwiękiem.
<Nikt?>
POSTACIE NPC: Łuska, Ważka
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz