Kotka gwałtownie zeskoczyła z płaskiego kamienia, odwracając się i czekając na srebrno-czarnego kocura, który został z tyłu w trakcie opowieści. O czym? Zdążyłam zapomnieć, bo słyszała już pięć różnych, w których kocur był przecudownym bohaterem i w czasie gdy przy pierwszej mu uwierzyła, kolejne wydawały się coraz bardziej podejrzane. Pozostawała jednak miłym i aktywnym słuchaczem jego historii, zadając pytania pokroju "jak się wtedy czułeś?" albo "przeczytałeś to?", które pasowały do wszystkiego, o czymkolwiek gadał. Czasami pomachała na niego ogonem, otarła się i gnała dalej, udając, że to jej naturalne tempo.
Usłyszała niedawno od jakiejś ślicznej kotki wyprowadzanej na sznurku Istot, że w okolicy znajdowały duże grupy kotów i stwierdziła, że chce je poznać. Bo jak ją nudziło już życie w ciągłej wędrówce! Chciała przerwę, choć na chwilę! Może znaleźć przyjaciół, do których mogłaby wracać. Albo miłość życia, jak z opowieści starszych kocic… na pewno nie był takową kocur, którego imienia nie znała, a który miał ją doprowadzić do ich granic. Może się przedstawił w którymś momencie, ale od początku coś nie podobało jej się w jego spojrzeniu i jedyne, czego potrzebowała od tej pierwszy raz i możliwie ostatni spotkanej jednostki była pomoc we wskazaniu kierunku. Ale się uczepił, jak niektóre samce w miastach, więc co mogła zrobić. Może miał nadzieję, że jak odpowiednio długo ją pomęczy, dostanie się do niej. Ale nawet o tym nie myślała. Wręcz pozbyłaby się go, gdyby nie to, że znając życie, wolała mieć obok siebie nawet teoretyczną ochronę. Będzie musiała dodatkowo umyć bok, którym go dotknęła, bo z każdym słowem zaczynał budzić w niej niespotykaną odrazę.
Potruchtała przed siebie, gdy znów się zbliżył za blisko, aż w końcu sama wyczuła ścianę zapachu.
— To tu? — zagadnęła, z uroczym uśmiechem zwracając się do żółtookiego z tyłu. Chyba niezbyt niechętnie, ale przytaknął, więc usiadła spokojnie tuż przed granicą. Miało to być zarówno sygnałem, do kogokolwiek kto mógł nadejść od środka, jak i oczywistą odmową dla kocura, którego obecność od tej chwili ignorowała z wysoko podniesioną głową, emanując pewność siebie. Nie odczuwała jej wprawdzie w środku, ale czego nie można sfałszować?
Chwilę nie ustępował, by w końcu zirytowany prychnąć i się oddalić. Śmiał jeszcze coś mamrotać, ale trzepnęła na to ogonem. Gdy tylko zniknął jej z oczu, rozluźniła posturę, ciężko wzdychając i zaczynając się zawzięcie myć, by pozbyć się jakiekolwiek wspomnienia tego… obrzydliwca.
Przerwała, dopiero gdy z drugiej strony granicy dało się usłyszeć ostrożne kroki kilku kotów, które zbliżały się do niej. Przez chwilę chciała wstać, ale z pewnością siedząc, wyda im się mniejszym zagrożeniem.
Poprawiła szybko posturę i gdy tylko czuła, że są blisko, zawołała przyjaźnie
— Dzień dobry! Mogę się do was przyłączyć?
<Nikt?>
Postaci NPC: Pleśniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz