Krew spływająca po policzkach. Wrzask. Szczękanie zębów. Błysk pazurów. Oboje walczyli o tą samą, lecz tak ważną dla obojga stawkę. Szpony czarnego kocura przecieły grzbiet puchatej kotki, która za jedno uderzenie serca odpowiedziała mu tak samo bolesnym ciosem. Z pewnością nie była to zwyczajna walka o pozycję wojownika. Wrona miał wrażenie, jakby walczył o swoje życie. W pewnym sensie, rzeczywiście tak było. Jeśli przegra, nie będzie mieć życia. Lider go wygna, a jego zwolennicy z pewnością uprzykrzą mu życie również poza klanem. Robił więc co mógł. Dawał z siebie wszystko, mimo iż w głębi serca nie chciał krzywdzić Płonącej Łapy. Jeśli on wygra, a ona przegra, napewno będzie miała mu za to za złe i będzie się nad nim znęcać. Przypominała mu Różę. Skoro przy jednej nie szło wytrzymać, nie chciał już nawet myśleć, co by było, gdyby były dwie. Chociaż, wolał już to, niż zostać wygnanym i być skazanym sam na siebie. Nie pozbierałby się. Wstyd byłby wręcz jego cieniem. Nie dałby rady.
Gwałtownie odepchnięty przez szylkretkę, poturlał się po ziemi. Syknął wściekle i natychmiast się podniósł. Splunął krwią i skoczył w kierunku przeciwniczki. Przygnieciona przez kocura zawyła głośno, próbując się uwolnić. W jej oczach zapłonął gniew. Złapała kłami szyję czarnego, wyrywając z niej spory kłębek sierści. Bicolor odskoczył do tyłu, strącając zęby Płonącej Łapy ze swojej skóry. Za zaledwie moment, koty skoczyły na siebie w takim samym czasie, by w wzajemnym uścisku potoczyć się kawałek dalej. Drapaniu i gryzieniu się nie było końca — walka tej dwójki trwała długo. Oboje tracili już siłę. Ciosy ze strony szylkretki nie były przez Wronę odczuwane aż tak boleśnie, jak wcześniej. Było ich też zdecydowanie mniej. Szylkretka dyszała bardzo ciężko, wielokrotnie drżąc. On sam również czuł, że nie walczy już tak, jak na samym początku. W pewnym momencie, wykorzystując nieuwagę kotki, skoczył na nią, mocno popychając ją do tyłu. Pisnęła, upadając wręcz z trzaskiem. Kocur poślizgnął się na błocie i zupełnie tracąc równowagę, upadł na nią. Nie zareagowała. Nie odparła ataku.
Zmarszczył nos i się podniósł. Wyprostował łapy i strzepnął ogonem. Leżała na ziemi, dysząc, jak ścigane przez dłuższy czas zwierzę. Z otwartym pyskiem, brudnym od bordowego płynu. Drżała. Jej kark był zupełnie czerwony. Zjeżył się. Serce zabiło mu tak mocno, jak nigdy wcześniej. Wszystko przed jego oczami zadrżało. W uszach zaczęło mu piszczeć. Cofnął się do tyłu, trzęsąc głową. Czy on ją... Zabił?
Tłum zaczął coś głośno wykrzykiwać. W jego oczach błysnęły łzy. To nie może być prawda. Nie jest potworem. Nie zrobiłby czegoś takiego. Jest na to za słaby. A jednak? Nie, to niemożliwe. Jej stan mówił sam za siebie! Nie sądził, że będzie do czegoś takiego zdolny. Dlaczego aż tak zależało mu na tej cholernej wygranej? Nie był już głupim kociakiem, ktory wyżywał się na każdym wokół. Postanowił, że będzie krzywdził tylko samego siebie. Nie udało mu się.
— Koniec! — wykrzyknął przywódca. — Wronia Łapa wygrywa walkę!
Podskoczył, gdy tylko usłyszał swoje imię. Mroczna Gwiazda zawołał go do siebie. W ogóle nie przejał się Płonącą Łapą! Odwracając się co chwilę w stronę szylkretki, podszedł do lidera. Przełknął ślinę, próbując utrzymać równowagę. Łapy się pod nim uginały. Kocur miał w swoim spojrzeniu coś przerażającego. Nie mógł mu patrzeć prosto w oczy.
— Ja, Mroczna Gwiazda, przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, by zdobyć doświadczenie niezbędne do ochrony klanu i jego członków. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Wronia Łapo, czy przysięgasz przestrzegać praw nadanych przez twojego przywódcę i chronić swój klan nawet za cenę życia? — zapytał.
Z polików kocura spłynęły łzy. Dlaczego był aż tak słaby? Lider z pewnością ma go dosyć. Był okropny! Popłakał się na samej ceremonii. Co będzie z niego za wojownik?
— P-przysięgam — odpowiedział mu, wycierając łzy łapą brudną od krwi
— Mocą naszych potężnych przodków nadaję ci imię wojownika. Wronia Łapo, od tej pory będziesz znany jako Wroni Trans. Klan ceni twoją cierpliwość i siłę, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka — zakończył.
Wśród zgromadzonych kotów znowu zrobiło się głośno. Wszyscy zaczęli rozmawiać o walce, jego nowym imieniu i o samej jego osobie. Mało kto w ogóle przejął się Płonącą Łapą. Jedyne koty, jakie się nią przejęły to Kunia Norka i jej rodzice. Nikt inny. Tak bardzo żałował tego, co zrobił. Nie potrafił nawet cieszyć się z wygranej. Westchnął głośno, kątem oka zauważając swojego mentora.
— No w końcu! — miauknął głośno. — Gratulacje. Nieźle się wykazałeś — stwierdził. — Twoja poprzednia walka o pozycję wojownika z Chryzantemową Krwią była strasznie żałosna. Aż mi się wstyd zrobiło. A teraz? Pozostaje mi tylko być dumnym. Dobrze, że jej pokazałeś kto tu rządzi! — mrugnął okiem.
Machnął ogonem i skinął głową. Był szczęśliwy, że jego uczeń zrobił taką krzywdę współklanowiczce, jego córce? Uciekł wzrokiem w bok, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć.
— Nic mi nie odpowiesz? — rzucił kremowy. — Rozumiem, jeszcze cię emocje trzymają, trudno. No, ale ten płacz na koniec to mogłeś sobie odpuścić — mruknął niezadowolony. — Tyle księżyców się uczyłeś, tyle pracowałeś, a dalej za każdym razem mażesz się jak kotka.
— Krzaczasty Szczycie? — pisnął cicho, przełykając ślinę.
— Słucham? O co chodzi? — spytał i strzepnął uchem.
— Nie martwisz się o Płonącą Łapę? To twoja córka... — wyszlochał, drapiąc pazurami w ziemi. — Źle ją potraktowałem. Jesteś na mnie zły? Myślisz, że ona z tego wyjdzie? — podzielił się obawami i podniósł łeb, patrząc kocurowi prosto w oczy.
— Oczywiście, że wyjdzie — zapewnił. — Co ty się tak wszystkim przejmujesz? Dostałeś taki rozkaz od lidera, musiałeś z nią walczyć. Bardziej martwisz się o innych, a o nie samego siebie. Powiedziałbym, że o sobie to zupełnie zapominasz — oznajmił wojownik. — Medycy się nią zajęli, Gawroni Lot przy niej jest. Ja też zaraz dalej będę, ale przyszedłem do ciebie, by ci pogratulować — odparł. — Martwienie się o nią zostaw mnie.
— Dziękuję — odpowiedział mu, ponownie się rozpłakując. — Dziękuję.
Postacie NPC: Krzaczasty Szczyt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz