— Na Wszechmatkę. Ale chciałabym go poznać! Myślisz, że moglibyśmy zostać jego zastępcami?? — zapytała podekscytowana.
Para błękitnych ślepi wbiła się w młodego kocurka, który uśmiechnął się pewnie.
— Owszem. Tata nawet mi zdladził, że może Komal zgodzi się, by mnie sam szkolił! Będę wtedy taki jak on! — Uśmiechnął się szeroko. — Mogę mu o tobie powiedzieć. Pewnie się zgodzi, bo jest supel miłym kotem
Nie wierzyła normalnie w co słyszy. Nie wierzyła. Na wszelkie ptaki świata, że los się tak do niej uśmiechnął!
— Nie mogę się doczekać! — podskoczyła znów, czując jak łapy ją świerzbią. — Kiedy przyjdzie?
Kociak zamyślił się, siadając.
— Ne wem. Telas poluje dla klanu i walcy ze złymi potwolami. Rzadko psychodzi, ale ma duzo placy — wytłumaczył jej to, zerkając mimo wszystko w stronę wyjścia, jakby nagle kocur miał się pojawić w zasięgu jego wzroku. — A twój tata? Jaki jest?
Na myśl o spokojnym czekoladowym wojowniku aż też klapnęła. Westchnęła teatralnie. Jak tu miała przedstawić pozytywnie swojego ojca po takiej petardzie jak Lukrecja.
— Nie taki super jak twój. — wyznała z żalem. — Jest cichy, lubi nam opowiadać bajki. Nie lubi walczyć... ale często nas odwiedza! Dziś obiecał nam opowiedzieć bajkę o tym, jak pewien kocur skradł serce słońcu i dlatego zimą jest tak zimno.
Zielone oczka rozszerzyły się. Kocurek kulił się.
— Ale jak to skladł? Ja nie lubie Poly Nagich Dsew. Jest bllll — Zadrżał cały. — Niech odda selce. Sce by było ciepło. Muse się tulić do kasdego, bo inacej tsęse się cały, a nie kazdy lubi...
Przestraszyła się lekko reakcją kociaka. Podeszła do niego bliżej.
— Nie wiem, jak tata wróci to się dowiemy! — miauknęła. — Jak będzie ci zimno zawsze możesz przyjść do mnie! Ja jestem bardzo ciepła! Zobacz — rozłożyła łapki, czekając aż kociak się do niej przytuli.
Podszedł dość chętnie, przytulając się do Traszki. Przytuliła mocno kociaka. Jego mięciutkie futerko. Jeszcze pachniał słodkim zapachem mleka. Larwa westchnął, wtulając się w nią mocniej.
— Już cię nie pusce — mruknął.
Zaśmiała się cicho, liżąc kociaka po łebku.
— No to będziesz moim kociakiem. — miauknęła, tuląc małego kocurka. — Jesteś taki słodziutki!
Nie sądziła, że tak szybko zostanie matką, ale nic nie stało jej na drodze. I tak już siedziała w kociarni. Nikt nie mógł jej zabronić. A mama na pewno będzie przeszczęśliwa, że tak szybko została babcią!
— Twoim kociakiem? Sces być moją mamusią? — zapytał, patrząc na nią wielkimi oczkami.
Jakby mogła wykrzyczałaby "tak" całemu klanowi, lecz musiała się jeszcze upewnić.
— A mogę??
Pokiwał łebkiem. Prawie nie powstrzymała się od podskoczenia z radości.
— Ja ne mam mamy. — przypomniał jej, bo w sumie już ją o tym informował. — Więc moses. Nikt nie bęsie się gniewał.
Utuliła go mocniej. Nie chciała nawet myśleć o tym, jak to jest nie mając mamy.
— Super! Zobaczysz ze mną zaznasz DUŻO miłości!
Uśmiechnął się do niej radośnie.
— Kocham cię mamusiu — Przylgnął do niej bardziej swoim małym ciałkiem, zapadając się w jej sierści.
* * *
*następnego dnia*
Traszka spojrzała na wschodzące powoli na niebo słońce. Zapowiadał się piękny dzień. Idealny na obwieszczenie rodzinie o nowym członku ich familii. Jej rodzeństwo jeszcze smacznie spało. Mama czekała na tatę, zerkając czasem na rozbrykaną Traszkę.
— Larwo! Larwo! — podbiegła do małego kocurka.
Jego kremowe futerko, nastroszone w każdą stronę, nie prezentowało się najlepiej. Definitywnie nie mógł tak pokazać się rodzinie! Pospiesznie zaczęła wylizywać kociaka, a przynajmniej parodiować sposób w jaki robiła to jej mama. Efekt nie był oszałamiający, ale liczyły się dobre chęci, prawda?
— Larwooo! — szturchała kremowego.
Zielone ślepka otworzyły się niepewnie. Zaspane błądziły wokół niej. Ziewnął, mrużąc je ponownie.
— Co się dzieje? — zapytał nieprzytomnie.
W Traszcze buzowała dzika energia.
— No wstawaj! Musisz poznać moją rodzinę! Moja mama jeszcze nie wie, że ma wnuka. — pognaliła kociaka, szturchając go delikatnie łebkiem. — No chodź, Larwuś.
— Larwo! Larwo! — podbiegła do małego kocurka.
Jego kremowe futerko, nastroszone w każdą stronę, nie prezentowało się najlepiej. Definitywnie nie mógł tak pokazać się rodzinie! Pospiesznie zaczęła wylizywać kociaka, a przynajmniej parodiować sposób w jaki robiła to jej mama. Efekt nie był oszałamiający, ale liczyły się dobre chęci, prawda?
— Larwooo! — szturchała kremowego.
Zielone ślepka otworzyły się niepewnie. Zaspane błądziły wokół niej. Ziewnął, mrużąc je ponownie.
— Co się dzieje? — zapytał nieprzytomnie.
W Traszcze buzowała dzika energia.
— No wstawaj! Musisz poznać moją rodzinę! Moja mama jeszcze nie wie, że ma wnuka. — pognaliła kociaka, szturchając go delikatnie łebkiem. — No chodź, Larwuś.
<Larwo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz