*jesień*
Obudziła się rano w swym legowisku. Ziewnęła szeroko, po czym przeciągnęła się, a następnie otrzepała. Kilka źdźbeł słomy poleciało wzwyż, aby później opaść na podłogę. Jeżyk ruszyła w stronę wyjścia, dostrzegła jednak grzebiącą pośród ziół Błotniste Ziele. Podeszła bliżej liliowej kotki.- Co robisz? – spytała. Starsza zaskoczona podskoczyła, strosząc się i do tego wywaliła się jeszcze prosto na kupki ziół.
- O… t-t-to t-t-ty, Jeżyk… b-b-bo B-b-błotniste Zi-ziele chcia-chciała tylko u-uporządkować…zi-zioła… b-bo… by-były t-t-tro-trochę po-pomie-pomieszane… p-p-prze-przepraszam… - powiedziała cichutko.
- Nic się nie stało! – zapewniła córka Krokus, pomagając starszej wstać.
- N-n-na p-p-pewno? – zapytała pręgowana tygrysio.
- Tak, na pewno. Zaraz to naprawię. – zwróciła sięłagodnie, wiedząc, że z Błotnistym Zielem nie można było inaczej, po czym zaczęła je zbierać. Druga jednak mimo to, także zabrała się do układania medykamentów.
- Bło-błotniste Zie-ziele wi-więcej po-po-popsuć… ni-niż na-naprawić… - miauknęła cieniutko.
- To był wypadek. Każdemu się zdarza, chciałaś pomóc. – odparła Jeż.
W odpowiedzi liliowa smętnie spuściła głowę, dalej przyglądając się stertkom ziół.
- Muszę iść na polowanie – stwierdziła Jeż. Wiedziała, że ciocia już wyszła na poranne łowy, tak samo jak reszta rodziny. Czuła, że też była zobowiązana się postarać i coś złapać.
- D-d-dobrze… Błot-błotniste Zie-ziele żegnać – po tych słowach kotka poszła na swoje legowisko, aby następnie skulić się na nim.
- Pa, Błoto – Jeż pożegnała ją jeszcze nie odwracając się, podążając właśnie do wyjścia.
Wiatr rozwiał lekko jej zmierzwione i poplątane futro od razu po opuszczeniu drewnianej konstrukcji. Wyczuła zapach swych ciotek. Wyruszyły jakiś czas temu… Poszła za nimi, uznając, że to będzie dobry trening nauki tropienia.
Niespodziewanie usłyszała za sobą stukot łap. Obróciła się zaniepokojona strosząc futro, a gdy dostrzegła nieudolnie próbującą się schować Błoto, której jasne futro (umyte przez Bylice, bo sama kotka pewnie by się do tego nie zebrała) odcinające się na tle ciemniej ziemi. Córka Kubka sapnęła, podchodząc do kotki.
- Bło-błotnistego Zi-zie-ziela tu wca-wcale ni-nie m-ma… - wypiszczała.
- Chcesz iść ze mną? – spytała wprost, bo zaczynały ją nudzić te podchody kotki.
- Jeś-jeśli to ni-nie kło-kłopot… - powiedziała tygrysio pręgowana unosząc łebek, ale zaraz go opuszczając – BŁOTNISTE ZIELE PRZEPRASZA, BŁOTNISTE ZIELE NIE POWINNA SIĘ NARZUCAĆ. PROSZĘ WYBACZ. BŁOTNISTE ZIELE JUŻ IDZIE, JUŻ IDZIE – zaczęła głośno mówić w panice.
- Nie, Błoto. Chodź – czekoladowa westchnęła, po czym obeszła kotkę, a następnie zaczęła ją pchać od tyłu łbem w kierunku, w którym miały się udać – No chodź – miauknęła zniecierpliwiona. Lubiła bardzo swą dawną opiekunkę… ale czasami nie miała do niej siły. Podobno jednak Błotniste Ziele potrafiła być zanim się urodziła jeszcze bardziej nieśmiała, co zdaniem srebrnej graniczyło z cudem.
Pchała i pchała. Błotniste Ziele mocno zgrubła odkąd przyszli na nowe tereny i wyglądała nieco jak taka kuleczka miękkiego futerka, ale to miało swoją cenę, bo ciężko było ją czasem ruszyć, gdy ta się zaparła.
W końcu kotka ponaglana ruszyła, idąc przed Jeż ze spuszczoną głową.
- Przecież nic się nie stało – mruknęła młodsza, zrównując z nią krok – Czemu tak bardzo się martwisz?
Nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Wspierająco otarła się o liliową, po czym przyspieszyła kroku, by spróbować wypatrzeć ciotki.
Te znalazły się dopiero po dłuższym czasie. Skowronek wraz z Deszcz polowały na gawrona. Jedna miała go przepłoszyć, druga skoczyć z najmniej spodziewanej strony i złapać ptaka. Siostrzenica kotek obserwowała to wszystko w absolutnej ciszy… Dopóki jej towarzyszka nie nadepnęła na gałązkę.
Zaalarmowany ptak wydał z siebie jakieś odgłosy, tak jakby mówił „Niebezpieczeństwo!”, po czym odleciał. Zdezorientowane ciotki spojrzały w ich stronę.
- BŁOTNISTE ZIELE NIE CHCIAŁA! – wykrzyczała przerażona puszysta kotka, robiąc wielkie oczy.
- Spokojnie, nic się nie stało. I tak pewnie by nas zauważył – skłamała przybrana córka Bylicy. – Możesz być spokojna, to był wypadek, który w żadnym wypadku nie sprawi, że będzie nam źle. – wytłumaczyła – Możemy złapać co innego…
- Ale Błotniste Ziele zmarnowała wasz trud! Błotniste Ziele musieć to wynagrodzić, musieć! – Najstarsza z czterech kotek tupnęła łapą. Następnie pognała za odlatującym czarnym ptakiem.
- Błoto! Błoto wracaj! – wołała za nią jeszcze Skowronek, ale na daremno.
- Cóż… ch-chyba powinniśmy za ni-nią pójść – stwierdziła Deszcz, po czym ruszyła powoli za jasną kotką, która powoli znikała im z oczu.
Jeż westchnęła, po czym ruszyła za starszą z obecnych ciotek.
- Wiesz… Błotniste Ziele tak już ma. – powiedziała do niej szylkretka.
- Wiem… Ale czasami nie wiem jak sobie z tym radzić – odparła.
- Rozumiem. Błotniste Ziele ma wiele zalet, mimo, ze jest strachliwa i ledwo co umie polować…
- Każ-każdy ma wa-wady. – bąknęła Deszcz.
- To prawda. Nawet Bylica. – Jeżyk nadstawiła ucha. Widząc to ciotka zaśmiała się.
- Tak, twoja babcia ma wady. Potrafi być impulsywna, gdy coś ją zdenerwuje, choć nieraz zachowuje także zimną krew. Czasami działając w emocjach podejmie głupią decyzję.
- Ale ona jest taka dzielna…
- Jest, ale każdy czasem się myli – odparła Skowronek.
Deszcz wskazała łapą na punkt przed nimi, sprawiając, że dwie pozostałe kotki zamilkły.
Błoto próbowała przygwoździć ptaka do ziemi – z dość marnym skutkiem. Ale ten z jakiegoś powodu zamiast odlatywać tylko dziobał puszystą kotkę. Jeż nawet z daleka poznała, że ptak miał uszkodzone skrzydło. Czyżby Błotnistemu Zielu udało się mu to zrobić? Była nawet pod wrażeniem. Kotce czasami zdarzały się próby polowań, ale ta wyglądała na jedną z takich znacznie lepszych. Gdy dostrzegła, jak liliowej udaje się w końcu ubić ptaka, uśmiechnęła się szeroko.
Podbiegła do niej.
- Błotniste Ziele, udało ci się!
- Błotniste Ziele zrobiła tylko to, co powinna – wyjaśniła kotka, po czym z iskierkami zadowolenia w oczach chwyciła zwierzynę w pyszczek.
Samotniczki usłyszały pomruk aprobaty który wydobył się z gardła Deszcz.
- Dobra robota. Wy-wydadaje mi się, czy tre-trenonowałaś? – spytała szara.
Błoto zawstydzona położyła po sobie uszy.
- M-mfoże… - wysepleniła przez zęby zaciśnięte na ptaku.
- Chodźcie. Pokażemy to Bylicy. Na pewno się ucieszy – miauknęła Skowronek. Następnie cztery kotki udały się w drogę powrotną do Drewnianego Gniazda, by tam zaczekać na starą samotniczkę.
Postaci NPC: Błotniste Ziele, Deszcz, Skowronek
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz