— No i co z tego?! To jaki jest pożytek w takim razie z kocurów?! — przepełnioną złością nadymała policzki.
— Ah już ci tłumaczę! Miło, że pytasz! — Uśmiechnął się cwaniacko — No cóż, jesteśmy silniejsi, mądrzejsi, szybsi i lepiej radzimy sobie ze stresem niż kotki, ale skoro wybierasz słabość, to bądź sobie słaby. Dziadek Omen szybko pozbędzie się takiego ogniwa z klanu. — zadrwił.
Siostra szybko machała ogonem i ciężko oddychała, jakby miała się na niego zaraz rzucić
— Silniejsi?! Mądrzejsi?! Ah tak? To pokaż to niby! Kotki są równe kocurom a często nawet lepsze! Prawie zawsze! Kocury są zarozumiałe, śmierdzące i głupie! Można do nich mówić jak do ściany, czego przykładem jesteś ty! Nie wybieram żadnej słabości! — krzyknęła na niego, wysuwając pazurki. Koszmar oblizał pysk widząc jej agresję wobec niego. Również wysunął małe kocięce pazury, po czym rzucił się bez ostrzeżenia. Jako że był tym większym z rodzeństwa szybko przygniótł siostrę do ziemi.
— Silniejsi?! Mądrzejsi?! Ah tak? To pokaż to niby! Kotki są równe kocurom a często nawet lepsze! Prawie zawsze! Kocury są zarozumiałe, śmierdzące i głupie! Można do nich mówić jak do ściany, czego przykładem jesteś ty! Nie wybieram żadnej słabości! — krzyknęła na niego, wysuwając pazurki. Koszmar oblizał pysk widząc jej agresję wobec niego. Również wysunął małe kocięce pazury, po czym rzucił się bez ostrzeżenia. Jako że był tym większym z rodzeństwa szybko przygniótł siostrę do ziemi.
— I co teraz mądralo?
Zaskoczona pisnęła.
— Niczego tym nie udowadniasz, tylko się nade mną znęcasz obrzydliwcu! Jesteś strasznie durny i głupi jeśli myślisz, że teraz się ciebie będę bać czy coś w tym rodzaju. Po prostu jesteś większy i co? Idiota! — Splunęła mu na pysk, by ją puścił.
— Niczego tym nie udowadniasz, tylko się nade mną znęcasz obrzydliwcu! Jesteś strasznie durny i głupi jeśli myślisz, że teraz się ciebie będę bać czy coś w tym rodzaju. Po prostu jesteś większy i co? Idiota! — Splunęła mu na pysk, by ją puścił.
Otrzepał łeb ze śliny kotki. Obrzydliwe! Miała to na co zasłużyła.
— To ty wyciągnęłaś pierwsza pazury! — zauważył. Nie zamierzał pozostać jednak sam w tym ohydnym czynie jaki ona wykonała i sam również zebrał ślinę by następnie napluć jej do oka. Ta wrzasnęła głośno.
— Co ty robisz?! — Zaczęła się wydzierać. — To obrzydliwe! Jeszcze mi do oczu plujesz! — Mrugała intensywnie, próbując się pozbyć tej mazi. — Powiem mamie! - skamlała dalej.
Zszedł z niej i usiadł kilka długości mysiego ogona dalej. Uniósł podbródek i zerknął na nią z góry.
— Mów sobie ile chcesz! Nie obchodzi mnie jej zdanie. — wypalił.
Ta szybko poderwała się do góry. Jej oburzenie było bardzo dobrze widać na pysku, wykrzywionym w grymasie. Łapą dalej przecierała oko.
— Ble, ble, ble, ciebie tam nie musi obchodzić, ale dostaniesz karę! — warknęła i w zemście również na niego skoczyła. To był ten moment, jego karta pułapka. Przewrócił się na ziemię pod jej ciężarem udając słabszego.
— Mamooo! Wieczór się nade mną znęca! — Zaczął głośno płakać tak by ta durna kocica to usłyszała. Nie mylił się, czym prędzej podbiegła do nich i rozdzieliła dwójkę maluchów.
— Wieczór! Coś ty sobie myślała? — zapytała zaniepokojona matka. Zemsta smakowała słodko. Oburzona siostra spojrzała na niego osłupiała.
— Przestań udawać! — parsknęła do brata. — To ty zacząłeś i mnie przygniotłeś do ziemi i obrażałeś! — wystawiła język. Momentalnie spojrzenie królowej spoczęło na synie.
— To on zaczął, nie ja! Groził mi! - zapewniał czarny. Frezja spoglądała na swoje dzieci z zmieszaniem.
— Chyba już pora na naukę manier. — Pokręciła rozczarowana łbem.
— Ja ci nie groziłam! Niby kiedy?!- krzyknęła na niego i ugryzła go w łapę na co pisnął zabierając kończynę jak najdalej od tej wariatki. Matka znów musiała Ingerować rozdzielając dwójkę kociąt.
— Pazury to kto wystawiał niby? Jeszcze mnie teraz atakujesz wariatko.
— Koszmar, nie mów tak o swojej siostrze!
— Wypchaj się idioto! — parsknęła, znowu próbując się do niego dobrać.
— Mamo, nie widzisz jak się do mnie odzywa?! — syknął do szylkretowej. Najwidoczniej stara jędza nie chciała go słuchać, skoro tak się bawiły to niech im będzie. On nie zamierzał im w niczym przeszkadzać. — Głupie baby, zostawcie mnie samego! — prychnął uciekając z powrotem do żłobka. Siostra jeszcze miała czelność wystawić mu język. Wrzasnęła coś jeszcze za nim wkurzona, On jednak nie zwrócił na to zbytniej uwagi.
— To ty wyciągnęłaś pierwsza pazury! — zauważył. Nie zamierzał pozostać jednak sam w tym ohydnym czynie jaki ona wykonała i sam również zebrał ślinę by następnie napluć jej do oka. Ta wrzasnęła głośno.
— Co ty robisz?! — Zaczęła się wydzierać. — To obrzydliwe! Jeszcze mi do oczu plujesz! — Mrugała intensywnie, próbując się pozbyć tej mazi. — Powiem mamie! - skamlała dalej.
Zszedł z niej i usiadł kilka długości mysiego ogona dalej. Uniósł podbródek i zerknął na nią z góry.
— Mów sobie ile chcesz! Nie obchodzi mnie jej zdanie. — wypalił.
Ta szybko poderwała się do góry. Jej oburzenie było bardzo dobrze widać na pysku, wykrzywionym w grymasie. Łapą dalej przecierała oko.
— Ble, ble, ble, ciebie tam nie musi obchodzić, ale dostaniesz karę! — warknęła i w zemście również na niego skoczyła. To był ten moment, jego karta pułapka. Przewrócił się na ziemię pod jej ciężarem udając słabszego.
— Mamooo! Wieczór się nade mną znęca! — Zaczął głośno płakać tak by ta durna kocica to usłyszała. Nie mylił się, czym prędzej podbiegła do nich i rozdzieliła dwójkę maluchów.
— Wieczór! Coś ty sobie myślała? — zapytała zaniepokojona matka. Zemsta smakowała słodko. Oburzona siostra spojrzała na niego osłupiała.
— Przestań udawać! — parsknęła do brata. — To ty zacząłeś i mnie przygniotłeś do ziemi i obrażałeś! — wystawiła język. Momentalnie spojrzenie królowej spoczęło na synie.
— To on zaczął, nie ja! Groził mi! - zapewniał czarny. Frezja spoglądała na swoje dzieci z zmieszaniem.
— Chyba już pora na naukę manier. — Pokręciła rozczarowana łbem.
— Ja ci nie groziłam! Niby kiedy?!- krzyknęła na niego i ugryzła go w łapę na co pisnął zabierając kończynę jak najdalej od tej wariatki. Matka znów musiała Ingerować rozdzielając dwójkę kociąt.
— Pazury to kto wystawiał niby? Jeszcze mnie teraz atakujesz wariatko.
— Koszmar, nie mów tak o swojej siostrze!
— Wypchaj się idioto! — parsknęła, znowu próbując się do niego dobrać.
— Mamo, nie widzisz jak się do mnie odzywa?! — syknął do szylkretowej. Najwidoczniej stara jędza nie chciała go słuchać, skoro tak się bawiły to niech im będzie. On nie zamierzał im w niczym przeszkadzać. — Głupie baby, zostawcie mnie samego! — prychnął uciekając z powrotem do żłobka. Siostra jeszcze miała czelność wystawić mu język. Wrzasnęła coś jeszcze za nim wkurzona, On jednak nie zwrócił na to zbytniej uwagi.
<Wieczór?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz