*jesień*
Podkradała się właśnie do wiewiórki. Jej puchata kita poruszała się miarowo, gdy zadowolone stworzenie jadło orzecha trzymanego w małych pazurkach.Nie na długo.
Jeż napięła mięśnie, po czym wyskoczyła w stronę rudego stworzenia. To jednak szybko zaczęło uciekać w stronę najbliższego dębu. Wściekła kotka pobiegła za nim.
Zwierzę było już blisko drzewa, jednak szylkretka wyciągnęła jedną nogę do przodu i udało jej się zaczepić o ogon zwierzyny. Ta zapiszczała, gdy obie upadły na ziemię. Drapieżna kotka jednak nie czekała. Rzuciła się od razu z kłami na wiewiórkę i zakończyła jej żywot.
Martwe ciało piszczki zawisło w jej pysku. Kotka odwróciła się, po czym ruszyła w stronę miejsca, gdzie powinna zaczekać na resztę. Dość szybko skończyła to polowanie. Udało jej się złapać drozda i wiewiórę.
Gdy doszła na miejsce nikogo nie było. Położyła na pieńku znalezioną wiewiórkę, po czym odkopała wcześniej złapanego drozda. Ślinka naleciała jej do pyska. Dzisiaj rano przed wyjściem nic nie zjadła, bo obudziła się za późno, a nie chciała opóźniać wyjścia i zdobycia potrzebnego im pożywienia. Nie była jednak pewna, czy to było w porządku. Chciała chociaż przynajmniej pokazać cioci Skowronek i cioci Deszcz, że upolowała nie jedną a dwie zdobycze.
Na szczęście już niedługo potem wspomniane kotki przybyły na miejsce niosąc własne zwierzyny.
- Ciocie… - zaczęła Jeżyk – Mogę zjeść tego drozda? Nie zjadłam śniadania.
- Oczywiście. Należy ci się – odparła z uśmiechem Skowronek, po odłożeniu złapanej nornicy na miejsce. To samo zrobiła Deszcz i kotki czekały już tylko na Srokę. Bylica tego dnia nie wyszła z nimi. Poszła zbierać zioła. Krokus natomiast pewnie znowu patrolowała granice ich terytorium. Jeż nie wiedziała, czemu jej matka tak się zamęcza, ale miała to gdzieś. Przynajmniej nie miała czasu na pouczanie jej i była zmęczona po powrocie. Dobrze jej tak.
Jeż zaczęła zjadać upolowanego przez siebie drozda. Smak ptasiego mięsa rozlał się po jej języku. Ach… przepyszne.
- Więc upolowałyśmy tak… nornicę, drozda, wiewiórkę i mysz. Zobaczymy co upolowała Sroka jak już przyjdzie. Powinno wystarczyć, bo Krokus pewnie też coś dzisiaj złapie – naliczyła tygrysio pręgowana córka Bylicy. – Jak tylko Sroka przyjdzie będziemy mogły wracać – powiedziała.
Więc czekały i czekały. W końcu pojawiła się jej siostra z myszą w pysku.
- Dobrze. Możemy już wracać – stwierdziła Skowronek. – Jeż, skończyłaś już jeść? – spytała jeszcze dla pewności.
- Yhm – potwierdziła kotka, po czym zakopała kości pozostałe po ptaku.
Kotki wzięły więc swoje zwierzyny w pyszczki, a następnie ruszyły w stronę domu.
Po drodze ciocia Deszcz zatrzymała się niespodziewanie.
- Mewianka – miauknęła, wypuszczając mysz z pyszczka.
Jeż zjeżyła się, przenosząc spojrzenie na roślinę o jajowatych liściach. Dreszcz przeszedł po jej kręgosłupie.
To po to zioło wyruszył wujek Fiołek. I nigdy nie wrócił. A rosło sobie spokojnie w tym lesie…
- C-chodźmy. Nie musisz na nie patrzeć – wyjąkała Skowronek, otulając jednolitą ogonem.
- N-n-nie. Nie. Trzeba je zebrać. Może się przydać – powiedziała, po czym zerwała zielsko.
Nastała niezręczna cisza. Skowronek udało się wziąć jeszcze zwierzynę upuszczoną przez szarą.
Ruszyli dalej. Srebrna raz po raz zerkała na przeklętą mewiankę. Mimo, iż wujek Fiołek nie był kimś, kogo by jakoś bardziej lubiła… czasami wręcz się go bała za dziecka, a w późniejszym okresie życia zaczął ją irytować… ale i tak. To był jej wujek i nie chciała, by umierał. Gdyby mogła to chętnie zamieniłaby go z jej matką. Tak.
Po drodze jeszcze raz się zatrzymali, bo kolejne zioła wpadły im w oko. Po tej porze miał nadejść w końcu mróz i śnieg, im więcej ziół tym lepiej.
Skowronek zerwała liście jeżyny, Deszcz dorwała jeszcze liście ogórecznika, Jeż udało się znaleźć gwiazdnicę a Sroce jaskółcze ziele. Z tymi dodatkowymi zbiorami kotki wróciły do domu.
Postacie NPC: Skowronek, Deszcz, Sroka
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz