dawno, zgromadzenie
Mroczna Gwiazda wybrał ją na zgromadzenie? Nie sądziła, że tego doczeka, dopóki nie zostanie wojownikiem. Wprawdzie stresowało ją to, ale i tak czuła się szczęśliwa, że nie jest aż takim wstydem dla ojca. Bielicze Pióro nie poszła, jako, że siedziała w żłobku z kociętami pod sercem. Bez siostry czuła się niepewnie, wkraczając na wyspę. Dziwnym uczuciem było nagle zostać otoczonym przez obce koty z wrogich Klanów. Nigdy nie przepadała za nimi, tak jak mówił jej Omen, były niebezpieczne i trzeba było traktować ich członków chłodno. Jedynie Klan Klifu zdawał się do tego nie wliczać, nawet zawiązali z nim sojusz. Chryzantemowej Łapie to odpowiadało, wierzyła, że jej ojciec podjął dobrą decyzję. Na pewno przyniesie to Klanowi Wilka dużo korzyści.
Wiatr rozwiał jej sierść, a wszystkie inne koty powoli zaczynały rozmowy z obcymi wojownikami. Chryzantema nie zamierzała tego robić. Rozmowy zawsze były stresujące w opór. Nie wiedziała kiedy jest moment by się odezwać, przestać mówić, o czym w ogóle gadać i jak zacząć. Nie uważała samą siebie za ciekawą osobę, a co dopiero ciekawą rozmówczynię. Wolała przysłuchiwać się plotkom opowiadanym przez innych, siedząc gdzieś na uboczu. Inni potrafili prowadzić tak ciekawe i ożywione rozmowy, że miejscami żałowała, że sama tak nie potrafi i nie ma jej z kim przeprowadzić. Zgiełk pogaduszek rozgadanych kotów szybko ją przytłoczył i odebrał chęci na szukanie kogokolwiek do własnej rozmowy. Chciała sobie gdzieś przycupnąć tak, by nikt jej nie trącał barem co chwilę, co nie było proste. Nareszcie bardziej ustronne (jeśli w tłumie w ogóle da się znaleźć ustronne) miejsce wyrosło jej przed łapami. Mogła się tu schować. Schować i to najchętniej przed całym światem.
***
Chryzantemowa Krew wpadła w rutynę. Wstać, pracować, spać. Wstać, pracować, spać. Wstać, pracować... a potem spać bojąc się tego, co nadejdzie jutro.
Klan Wilka i życie ją męczyło. Wiele godzin spędzała w całkowitej ciszy z jej strony, a gdy tylko otwierała do kogoś pysk było to coś oficjalnego. Inne wilczaki się od niej diametralnie różniły. A może bardziej to ona się od nich różniła? Inne były głośne, popularne, z wieloma kolegami i znajomymi, zawierającymi coraz to nowe relacje, których dynamik Chryzantema nie potrafiła zrozumieć. Dlaczego aż tak różniła się od reszty współklanowiczów? Dlaczego nie mogła znaleźć choćby najgorszego i najfałszywszego znajomego, byle mieć kogokolwiek do rozmowy?
— Hej — jak na ironię wyrósł przed nią szylkretowy wojownik. Chryzantemowa Krew czuła, że to jakaś jej szansa na przerwanie tej bolesnej ciszy. Uśmiechnęła się do kocura, mimo drżących ze stresu przed odezwaniem się łap. Musiała zachowywać się normalnie.
— Cz-cześć — miauknęła nieśmiale, wpatrując się w jego pomarańczowe oczy. — Co tam?
— Idziemy razem na patrol — mruknął niewzruszony, a Chryzantema opuściła uszy i wzrok jak Liściasty Krzew zaczął odchodzić w stronę grupy stojących już przy wyjściu kotów.
— Dobrze — wymamrotała, smutno wzdychając. Była naiwna.
EVENT NPC: Liściasty Krzew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz