*Przed mianowaniem*
Wcześnie rano wyszła z obozu w towarzystwie swoich nauczycieli wspinaczki; Żonkilowej Zatoki i Jagodowego Gąszczu. Trochę zabawne, że trafili znowu na siebie, gdy poprzednie spotkanie było przypadkowe. Może podobna energia ich przyciągała? Miała wrażenie, że wbrew pozorom są dość podobni. Może gdyby srebrny kocur nie był taki… taki jaki był.
Obecność znajomych kotów dodawała jej odrobiny otuchy w tym, co mieli zrobić; szukać ziół na brzegu rzeki. Nie widziało jej się do niej zbliżać po jej nieudanej próbie ratowania kociego życia — bała się, że z wody znów wyczołga się mokra mara, prześladująca ją w snach następne księżyce i sprowadzająca gniew matki. Co jakby zaatakował ich jakiś samotnik i nie mogłaby pomóc swoim kompanom? To byłby dopiero wstyd! Oh, matka by ją wydziedziczyła! Gdyby tylko miała lepszą pamięć…
Gdy już dotarli na miejsce, gdzie podobno miał być widziany przez czarną kotkę czterolistny kwiatuszek o wyrazistym żółtym kolorze, co chwilę z niepokojem patrzyła w wodę. Potem przestała to robić tak otwarcie, bowiem zdała sobie sprawę, że wojownicy mogą pomyśleć, że nie wierzy w ich umiejętności albo im nie ufa. Albo, że coś kombinuje. A przecież tak nie było! Ale że cały czas milczeli, może źli na swoje towarzystwo albo wczesną pobudkę, nie miała odwagi zaczynać rozmowy swoim tłumaczeniem się. Z ulgą w końcu dostrzegła wysoki glistnik z postrzępionymi liśćmi i pobiegła w jego stronę luźnym truchtem. Nim wojownicy, czujni i dość przez to powolni, dotarli bliżej, robiła przymiarkę do odgryzienia pierwszej łodyżki.
Pierwsze dwa bukieciki podała kotce, bo wydawała się ostrożniejsza. Kolejne wzięła sama, by srebrny, którego znała dłużej, mógł w razie zagrożenia działać. Ostrożnie wstała, upewniając się, że dobrze trzyma kwiatki i dała im znak, że mogą wracać.
Na szczęście tym razem nie mieli żadnych przygód i trupów, a może wojownicy zdążyli jeszcze się zdrzemnąć przed innymi obowiązkami.
Postaci NPC: Żonkilowa Zatoka, Jagodowy Gąszcz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz