Gdy tylko Błękitna Cętka zgłosiła mu, że jej dzieci znowu się gdzieś wymknęły, jako kochający i odpowiedzialny wujek natychmiast zaoferował pomoc, po czym, nie czekając nawet na odpowiedź, wybiegł ze żłobka, rozglądając się uważnie.
Oczywiście, to najpewniej była tylko niewinna kocięca zabawa, jakaś gra w chowanego lub coś podobnego. Czapli Potok sam uwielbiał wymykać się od matki gdy był dzieckiem i wiedział, co w tym wieku czują jego siostrzeńcy. Mimo wszystko, wolał ich znaleźć. Już parę razy przyłapano chociażby Hiacynta na próbie ucieczki z obozu, a to nie mogło skończyć się dobrze.
Gdy jego dziecko znalazło się poza obozem, zostało rządnym krwi liderem zupełnie obcego klanu. Wolał tego nie powtarzać.
W końcu dostrzegł jedno z dzieci. Brudna, szaro-biała kulka futra stojąca na brzegu kałuży. Gdy podszedł bliżej, rozpoznał w ów kuleczce rozjuszonego Narcyza.
— Wujku, zrób coś z nią! Jest okropna, nieznośna! — wybuchnął kociak, podbiegając do Czaplego Potoku. Mimo wściekłego grymasu na mordce, miał łezki w oczach.
— Hej, hej, spokojnie, Narcyziku, wszystko jest dobrze, nie płacz — powiedział pospiesznie, a z jego gardła wydobyło się głośne, uspokajające mruczenie. Przykucnął, owijając siostrzeńca ogonem. — Co się stało?
Narcyz pociągnął nosem.
— Byłem piękny, ale Chaber wrzuciła mnie do kałuży! Nie znoszę jej! — wybuchnął nagle.
Czapli Potok poczuł, że jakoś dziwnie łaskoczą go oczy. Polizał kociaka po futerku.
— No, nie płacz już, bo ja też będę płakać — trącił go lekko nosem. No cóż, bynajmniej nie było to dalekie od prawdy, bo naprawdę zaczynał się rozklejać. — Powiesz mi, gdzie uciekła ta łobuziara?
Narcyz wskazał łapką w krzaki, a jego błyszczących oczach pałała żądza zemsty. Czapli Potok podniósł się i ruszył w kierunku zarośli, wciągając powietrze. Zapach kociąt mieszał się z zapachami wszystkich innych członków Klanu Burzy, na szczęście po nieco dłuższym węszeniu przy krzakach, znalazł je.
Wsadził łeb w liście, a na widok Chabra i Hiacynta ściśniętych obok siebie uśmiechnął się zwycięsko.
— Tu się schowaliście — rzekł z dumą. — Mama was wszędzie szuka.
Kocięta spojrzały na siebie.
A następnie wyskoczyły z krzaków. Czapli Potok zdążył jedynie wyjąć głowę z zarośli, zanim poczuł coś na swoim ogonie.
— Biegnij, bracie, przytrzymam go! — krzyknęła Chaber w kierunku uciekającego gdzieś w głąb obozu Hiacynta. Następnie ponownie wbiła zęby w futro wujka, szarpiąc je i żując.
Czapli Potok udał bolesny jęk.
— Błagam, miej litość nade mną, Chabrowa Gwiazdo! — Opadł na ziemię ze stękiem. Machnął ogonem bardzo delikatnie, aby przypadkiem nie skrzywdzić koteczki.
<Chaber, Hiacynt albo Narcyz? :'3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz