Jak to kotka miała nadzieję, że nie? Przecież to duma bronić swojego klanu! Nie? Odburknął jej, że on to ma nadzieję, że jednak będzie brał udział w wojnie i wybiegł z legowiska medyczki, by pochwalić się siostrom, co on to będzie robił po mianowaniu, bo a jak! Gorzka chyba wyjdzie ze swojego futra z zazdrości! Ale chwila... Czy jak on będzie uczniem, to czy ona też? No jasne, że tak. Jak on mógł myśleć, że ta mu będzie zazdrościć, jak sama wtedy by walczyła na wojnie! Pff. Jednak mimo wszystko wbiegł do żłobka z krzykiem na pyszczku.
- Jak będę uczniem, będę walczył na wojnie! - gdy wykrzyczał, to co miał w planach, spostrzegł, że jego mama i siostry już nie śpią, zdążyły zobaczyć, że ten zniknął. Dostał mu się niezły ochrzan od Gęsiego Pióra i zakaz opuszczania żłobka. Obrażony, na cały świat, że ten nie docenia jego planów WALKI I OBRONY KLANU, usiadł na końcu kociarni tyłem do wszystkich.
- Głupie samice - szepnął ze złością i spojrzał na zimne ściany żłobka. Tylko kiedy to on tym uczniem zostanie?...
~*~
Dzisiaj Gęsie Piórko była zdenerwowana i dokładnie wylizywała swoje dzieci i tu się rodziło pytanie w głowie kocurka: dlaczego? Co takiego się stało, że ta tak bardzo dbała o higienę swoich kociąt? Wzruszył ramionami - samice - stwierdził, że może ta ma w tym okresie swojego życia jakąś obsesję na punkcie czystości i usiadł na progu kociarni, słysząc słowa lidera na zebranie klanu. Miał zamiar oglądać to zebranie, jak zawsze z progu kociarni, ale jak widać, mama chciała teraz inaczej. Zabrała swoje kociaki wręcz do pierwszego rzędu zebranych kotów i to właśnie wtedy do Zmierzcha dotarło, że dzisiaj już będzie uczniem. Nie mógł usiedzieć na miejscu, bo jego zmieszane emocje targały nim w każdą stronę i kocurek wyglądał... Dziwnie. Co chwilę jego pyszczek zmieniał wyraz. Nieraz był szczęśliwy, smutny i zestresowany. Czekoladowy sam nie wiedział, co czuje i miał nadzieję, że tylko nie będzie pierwszy. Los chciał inaczej. Zmierzch był PIERWSZY. No nic, da radę. Wyszedł na chwiejnych łapkach i już po wypowiedzeniu krótkiej formułki lidera, mógł styknąć się nosami ze swoim mentorem. Dumny, że wyszkoli go na doskonałego wojownika, usłyszał nagle jego imię... a raczej jej, bo mentorem okazała się kotka o imieniu Miedziana Iskra. Kocurek sam nie wiedział, czy ma się cieszyć, czy nie, ale widząc radość kotki, uspokoił się nieco i stwierdził, że lepiej trafić nie mógł. Niedawno "poznał" ową kotkę, wydawałoby się na kradzieży, a jednak nie. Ona pomagała swojej przyjaciółce, więc jest dobra, no na pewno - pocieszał się kocurek. Chociaż w sumie nie musiał, bo był spokojny i zgadzał się z wyborem lidera, go wyszkoli Miedziana Iskra. Po skandowaniach nowych imion uczniów powstrzymał się od pójścia i zajęcia sobie najlepszego posłania w legowisku, na koszt pójścia do SWOJEJ mentorki. Gdy znalazł ją wreszcie w tłumie, w emocjach niemal podbiegł do kotki.
- Ale się cieszę, że ty będziesz moją mentorką! Bo myślę, że jesteś dobra, a taka umie chyba wyszkolić ucznia, nie? - zaczął nawijać w napływie emocji, co nie zdarzało mu się często, przez to wyjawiał całe swoje myśli, nie zwracając uwagi na to, co Miedziana Iskra sobie o nim pomyśli - kiedy i od czego zaczniemy nasz trening? Wyszkolisz mnie na tą wojnę? - z iskierkami w oczach zatrzymał się w wypowiadaniu tego przedziwnego zestawu słów i spojrzał, oczekując odpowiedzi na mentorkę.
<Miedź? Co ty na to?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz