Już przy wejściu do kociarni słychać było podniesione głosy. Tak jak przewidywał, reszta rodziny zdążyła się obudzić i zacząć martwić o zgubę.
-... Albo może ktoś go porwał? - trzecia z rodzeństwa trzęsła się lekko. No, z jej imieniem rodzice trafili idealnie, bardziej pasowałaby może tylko ,,Osika”.
Chrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę panikujących (może trochę zbyt teatralnie, ale podziałało a to najważniejsze, prawda?).
- O, już jest! - To musiała być śpioch - Stonoga.
Złocista Rzeka podeszła do niego, a ugięte łapy świadczyły o niepewności. Żeby rozwiać resztkę wątpliwości, oddał jej malca (ciągle rozemocjonowanego) i powiedział:
- Oddaję zgubę.
Królowa posłała mu pełen wdzięczności uśmiech.
- Zaczynałam się już o niego martwić… Gdzie był?
- Znalazłem go kawałek dalej w zaspie, mówił że bawi się w patrol - parsknął rozbawiony, przypominając sobie pełną dumy postawę ,,wielkiego wojownika”. - Mówił, że nie chce budzić siostry dlatego wyszedł.
- Co ja z nim mam… - w jej głosie nie było jednak złości, a czułość i odrobina dumy. - I to jeszcze w Porę Nagich Drzew…
Postawiła uszy, jakby coś ją zaniepokoiło.
- Nagietku, podejdź tu!
I nastąpiło umoralniające kazanie, którego czarny słuchał w krzywym uśmiechem na pysku. Szczeniaki… Całe szczęście, że szybko rosły i robiły się samodzielne, w innym wypadku połowa klanowych kotów chodziłaby na ziółkach uspokajających. Wątpił, żeby miał dostatecznie dużo cierpliwości, żeby być dobrym ojcem.
No, na całe szczęście nie musiał się nad tym zastanawiać. Tak, to było prawdziwe szczęście… Przestał się uśmiechać.
- Poza tym jest Pora Nagich Drzew, mogłeś się…
Gdyby takie rzeczy go ruszały, uznałby niewątpliwie kichnięcie, które usłyszał, za urocze.
- Rozchorować? - dodał rozbawiony, wracając do rzeczywistości.
- Tak… - Kocica już zaczęła się martwić. - Lepiej, żeby Turkawie Skrzydło cię obejrzała… - Zamyśliła się. - Wilcze Serce, mogłabym Cię o coś prosić?
No tak, jasne. Skoro już się napatoczył, trzeba to wykorzystać.
Uśmiechnął się krzywo na potwierdzenie.
- Popilnował byś ich przez chwilę? Dosłownie parę uderzeń serca, pójdę po Turkawie Skrzydło i wrócę. Nie chcę ich zostawiać samych… - Machnęła ogonem wskazując dokazujące dzieci. Trzcina ze Stonogą rozmawiały o czymś podekscytowane, Nagietek z kolei próbował wyrwać się spod matczynej łapy i dołączyć do sióstr.
Westchnął, przeklinając swój los. Już miał proponować, że to on pójdzie po medyczki, ale niema prośba w oczach królowej go powstrzymała. Na pysku miała wręcz wypisane ,,kocham moje dzieci ale powietrzaaaaa”.
Niech straci. Skinął głową.
Rzucając maluchom ostatnie zatroskane spojrzenie, Złocista Rzeka zniknęła w wyjściu z kociarni.
- Mama zaraz wróci - rzucił czarny kocur, bardziej dla formalności.
<Nagietku? Stonogo? Liczę na kreatywne sposoby znęcania się nad Buckiem xD
Turkawko? Chcesz zabrać Świetlika i dołączyć do zabawy? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz