***
Widząc opustoszałe prawie całkowicie legowisko uczniów Żywiczna Łapa poczuł jak serce zaczyna mu szybciej łomotać. Czyżby zaspał na pierwszy trening z ciocią? Nie, przecież nie mógł aż tak schrzanić tego dnia. Zerwał się pośpiesznie z legowiska i wyskoczył ze szczeliny, próbując odnaleźć ciocię wzrokiem. Widząc praktycznie pusty obóz jeszcze bardziej się zaniepokoił. Tak bardzo starał się nie zawieść Zimorodkowej Pieśni, a i tak wyszło jak wyszło.
— Widzę, że chociaż spóźnialstwo odziedziczyłeś po mamie — mruknęła niezadowolona kotka, kręcąc łbem.
Kociak podskoczył przestraszony i odwrócił się w stronę cioci. Było mu wstyd, że nie udało mu się obudzić na czas. Spuścił łebek i spojrzał błagalnie na kotkę.
— Bardzo cię przepraszam Zimorodkowa Pieśnio — wymruczał z łezkami w oczach.
Czemu zawsze jak się starał to wszystko wychodziło jeszcze gorzej?
Pointka przewróciła oczami i westchnęła cicho.
— Chodź mazgaju, nie mamy całego dnia — zignorowała przeprosiny kociaka, ruszając szybkim krokiem w stronę wyjścia z obozu.
Żywiczna Łapa próbował nadążyć za ciocią, jednak jego krótkie dwu-księżycowe łapki nie miały szans z dorosłą kotką. Rozpaczliwie próbował nadążyć za nią, lecz tylko wpadał w coraz to większe zaspy śnieżne.
— Ciociu, zaczekaj — pisnął, próbując się wygramolić ze śniegu.
<Zimorodkowa Pieśnio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz