Spojrzała na Słodką Łapę, unosząc lekko kąciki pyska. Może jednak nie była taka zła, jak się Pstrągowemu Pyskowi wydawało.
— Zapolujemy na coś, a potem wrócimy do obozu. Ja też jestem okropnie głodna — oznajmiła, po czym odwróciła się i zniknęła w zaroślach.
No cóż, jej tajne treningi ze Słodką Łapą okazały się być nieprzydatne, bowiem drobna, czarno-biała koteczka ostatecznie porzuciła ścieżkę wojownika i zaczęła uczyć się tajników medycyny. Początkowo Pstrągowy Pysk ogromnie się na nią gniewała, jednak gdy po bitwie musiała całe dnie przesiadywać w pachnącej ziołami lecznicy, doceniła, że zamiast tego gbura, to ma towarzystwo uroczej Słodkiej Łapy. Gdy koteczka wracała z treningów z Zajęczą Stopą, czasem opowiadała jej, czego się nauczyła czy co dzisiaj robiła. Pstrągowy Pysk oczywiście starała się jej słuchać, ale z całego tego gadania zapamiętała jedynie, że liście maliny są bardzo dobre na ból brzucha, mysiej żółci używa się do pozbywania się kleszczy, kocimiętka potrafi uleczyć nawet czarny kaszel, a niepozorne, maleńkie nasiona naparstnicy bardzo szybko potrafią zabić. Mimo wszystko, nieważne jak miła była uczennica, to wojowniczka coraz gorzej czuła się siedząc w miejscu.
Słodka Łapa mówiła jej, że wychodzenie z obozu jest bardzo złym pomysłem, Pstrągowy Pysk czuła jednak, że nie może już dłużej usiedzieć w legowisku medyka. Toteż gdy tylko się ściemniło i koty zaczęły układać się do snu, wojowniczka wymknęła się z lecznicy i stanęła przed ścianą obozu, która została mocno uszkodzona w ataku Klanu Klifu. Co prawda zdrowe koty starały się naprawić ją jak tylko mogły, niestety, musiały oprócz tego musiały też polować i chodzić na patrole. Pstrągowy Pysk przedarła się na zewnątrz, w międzyczasie klnąc siarczyście na ciernie, które zaczepiały o jej opatrunki i podrażniały rany.
— Zapolujemy na coś, a potem wrócimy do obozu. Ja też jestem okropnie głodna — oznajmiła, po czym odwróciła się i zniknęła w zaroślach.
* * *
Słodka Łapa mówiła jej, że wychodzenie z obozu jest bardzo złym pomysłem, Pstrągowy Pysk czuła jednak, że nie może już dłużej usiedzieć w legowisku medyka. Toteż gdy tylko się ściemniło i koty zaczęły układać się do snu, wojowniczka wymknęła się z lecznicy i stanęła przed ścianą obozu, która została mocno uszkodzona w ataku Klanu Klifu. Co prawda zdrowe koty starały się naprawić ją jak tylko mogły, niestety, musiały oprócz tego musiały też polować i chodzić na patrole. Pstrągowy Pysk przedarła się na zewnątrz, w międzyczasie klnąc siarczyście na ciernie, które zaczepiały o jej opatrunki i podrażniały rany.
Gdy w końcu znalazła się poza obozem, otrzepała się i rozejrzała. Nie wyczuła ani nie zauważyła nikogo, mimo wszystko, od jakiegoś czasu towarzyszyło jej uczucie, że jest obserwowana. "Nie ma czym się przejmować, ktokolwiek to jest, pewnie teraz śpi" pomyślała, uspokajając się w myślach. Poza tym, mroki nocy skutecznie kryły jej i tak już ciemne futro. Wzięła głęboki oddech świeżego, zimnego powietrza, po czym, kulejąc, ruszyła przed siebie.
Początkowo szło jej się raczej ciężko, jednak przez chłód po pewnym czasie przestała odczuwać ból w ranach. Prawdę mówiąc, przestała odczuwać cokolwiek. Nawet gdy marszczyła nos, miała wrażenie, że to zupełnie obcy nos, który nigdy nie należał do niej. Niepewnie przejechała językiem po wargach, a gdy przypadkiem musnęła nim rozerwany kącik pyska, gwałtownie cofnęła go z obrzydzeniem. Przez chwilę pomyślała, że może powinna już wracać, szybko jednak porzuciła tą myśl. Pewnie dostanie olbrzymią burę od Słodkiej Łapy, która dopilnuje, by taka sytuacja już się nie wydarzyła aż do całkowitego wyleczenia wojowniczki.
Szła dalej do czasu, aż nie zorientowała się, że coś jest nie tak i nie chodziło już o zwykłe uczucie bycia obserwowanym. Zdawało jej się, że zapach Klanu Nocy znacznie osłabł. Mało tego, kręciło jej się w głowie i miała wrażenie, że wszystko jest odległe i obce. Chyba dostała gorączki...?
— Znów się spotykamy... — usłyszała jakieś warknięcie. Gwałtownie odwróciła głowę, a jej oczom ukazał się znajomy jej już potężny, biało-rudy wojownik Klanu Klifu. Szedł ku niej pewnie, przedzierając się przez śnieg, a jego oczy błyszczały niebezpiecznie.
Pstrągowy Pysk zasyczała gniewnie, wiedziała jednak, że jest na straconej pozycji. Z drugiej strony, nie zamierzała uciec jak jakiś tchórz!
Kocur niespodziewanie rzucił się na nią. Po krótkiej szarpaninie przygwoździł Pstrągowy Pysk do ziemi, a kotka czuła, jak śnieg mrozi ją w brzuch. Próbowała wyrywać się przeciwnikowi, on jednak wiedział, że była zbyt słaba. Wygrał, a ona była zdana na jego łaskę.
— Wiesz co... nawet mi trochę was szkoda. Pewnie straciliście wielu wojowników kiedy was zaatakowaliśmy — wysyczał jej do ucha. — Nowe kocięta byłyby jak dar od Gwiezdnych dla waszego śmiesznego, zdychającego klanu. Pytanie tylko, który kocur o zdrowych zmysłach chciałby chociażby tknąć patykiem taką pokrakę jak ty. Pozwolisz więc, że podam ci pomocną łapę...
Pstrągowemu Pyskowi w ogóle się to nie podobało, a niespokojne, alarmujące uczucie rosło w niej z każdym uderzeniem pędzącego serca. Coś z tyłu głowy podpowiadało jej, do czego to wszystko zmierza, jednak ona w panice odsuwała tą myśl daleko od siebie, próbując zastąpić ją fałszywą nadzieją.
Nadzieją, która prysła, gdy tylko poczuła, że kocur brutalnie łapie ją za kark.
Doczłapała się do obozu dopiero, gdy słońce zaczęło wschodzić. Była zdruzgotana, a może nawet i załamana. Mimo wszystko, po drodze łzy na jej pysku zdążyły już wyschnąć, a jej udało się przybrać kamienny wyraz pyska. Nie miała tylko pojęcia, jak ukryć nową ranę na karku, która powstała na wskutek ugryzienia.
Gdy tylko wkroczyła do legowiska medyka dopadła do niej Słodka Łapa.
— Pstrągowy Pysku, gdzieś ty była?! Jesteś cała w śniegu, na ciernie i osty, na pewno teraz jeszcze złapiesz dodatkowo przeziębienie! — nawijała uczennica medyka. Wbiła wzrok w wojowniczkę, a jej oczy jasno dawały do zrozumienia, że żąda wyjaśnień. Spotkała się jednak jedynie z niewzruszonym, kamiennym spojrzeniem.
Pstrągowy Pysk wyniośle wyminęła kotkę i już miała zamiar skierować się do lecznicy, gdzie zapewne spały pozostałe koty, gdy nagle Słodka Łapa odezwała się z niedowierzaniem.
— Śmierdzi od ciebie Klanem Klifu...
Wojowniczka stanęła w miejscu, sztywniejąc. Nie potrafiła powstrzymać łez, które na nowo napłynęły jej do oczu, po czym obficie zaczęły skapywać z policzków.
— To nie twoja sprawa. I tak byś pewnie nie zrozumiała, za młoda jesteś — warknęła. Zamierzała powiedzieć to agresywnie, lecz w połowie zdania głos jej się załamał.
Szła dalej do czasu, aż nie zorientowała się, że coś jest nie tak i nie chodziło już o zwykłe uczucie bycia obserwowanym. Zdawało jej się, że zapach Klanu Nocy znacznie osłabł. Mało tego, kręciło jej się w głowie i miała wrażenie, że wszystko jest odległe i obce. Chyba dostała gorączki...?
— Znów się spotykamy... — usłyszała jakieś warknięcie. Gwałtownie odwróciła głowę, a jej oczom ukazał się znajomy jej już potężny, biało-rudy wojownik Klanu Klifu. Szedł ku niej pewnie, przedzierając się przez śnieg, a jego oczy błyszczały niebezpiecznie.
Pstrągowy Pysk zasyczała gniewnie, wiedziała jednak, że jest na straconej pozycji. Z drugiej strony, nie zamierzała uciec jak jakiś tchórz!
Kocur niespodziewanie rzucił się na nią. Po krótkiej szarpaninie przygwoździł Pstrągowy Pysk do ziemi, a kotka czuła, jak śnieg mrozi ją w brzuch. Próbowała wyrywać się przeciwnikowi, on jednak wiedział, że była zbyt słaba. Wygrał, a ona była zdana na jego łaskę.
— Wiesz co... nawet mi trochę was szkoda. Pewnie straciliście wielu wojowników kiedy was zaatakowaliśmy — wysyczał jej do ucha. — Nowe kocięta byłyby jak dar od Gwiezdnych dla waszego śmiesznego, zdychającego klanu. Pytanie tylko, który kocur o zdrowych zmysłach chciałby chociażby tknąć patykiem taką pokrakę jak ty. Pozwolisz więc, że podam ci pomocną łapę...
Pstrągowemu Pyskowi w ogóle się to nie podobało, a niespokojne, alarmujące uczucie rosło w niej z każdym uderzeniem pędzącego serca. Coś z tyłu głowy podpowiadało jej, do czego to wszystko zmierza, jednak ona w panice odsuwała tą myśl daleko od siebie, próbując zastąpić ją fałszywą nadzieją.
Nadzieją, która prysła, gdy tylko poczuła, że kocur brutalnie łapie ją za kark.
* * *
Gdy tylko wkroczyła do legowiska medyka dopadła do niej Słodka Łapa.
— Pstrągowy Pysku, gdzieś ty była?! Jesteś cała w śniegu, na ciernie i osty, na pewno teraz jeszcze złapiesz dodatkowo przeziębienie! — nawijała uczennica medyka. Wbiła wzrok w wojowniczkę, a jej oczy jasno dawały do zrozumienia, że żąda wyjaśnień. Spotkała się jednak jedynie z niewzruszonym, kamiennym spojrzeniem.
Pstrągowy Pysk wyniośle wyminęła kotkę i już miała zamiar skierować się do lecznicy, gdzie zapewne spały pozostałe koty, gdy nagle Słodka Łapa odezwała się z niedowierzaniem.
— Śmierdzi od ciebie Klanem Klifu...
Wojowniczka stanęła w miejscu, sztywniejąc. Nie potrafiła powstrzymać łez, które na nowo napłynęły jej do oczu, po czym obficie zaczęły skapywać z policzków.
— To nie twoja sprawa. I tak byś pewnie nie zrozumiała, za młoda jesteś — warknęła. Zamierzała powiedzieć to agresywnie, lecz w połowie zdania głos jej się załamał.
<Słodka?>
Można już tworzyć stronę z miotem Pstrągini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz