— Zimorodku, doceniam twój zapał i chęć wytrenowania Żywicznej Łapy, ale teraz musi odpocząć, jeśli nie chcesz z nim tu wracać po chwili — tłumaczył jej medyk, uśmiechając się do kotki pogodnie na co ta wywróciła oczami.
Żywica widząc chodzący ogon cioci już wiedział, że znów coś nabroił. Czemu nie potrafił być taki jak jego mentorka by chciała? Był święcie przekonany, że pozostałe kociaki na pewno sobie świetnie radzą tylko on był takim przegrywem.
— Nic nie rozumiesz — mruknęła cicho kotka bardziej do samej siebie.
Żywica coraz bardziej zainteresowany tą rozmową doczłapał się jak najbliżej łapki mu pozwoliły. Nastawił uszka, ukrywając się za kupką ziół. Czując mocny zapach roślin prawie kichnął, jednak w porę zakrył nosek łapką. Wolał sobie nawet nie wyobrażać zdenerwowania cioci, gdyby ta odkryła, że potajemnie przysłuchuje się jej rozmowie.
— Nie obchodzi mnie to, daj mu jakieś ziółka na wzmocnienie i idziemy dalej — mruknęła w końcu kotka, kierując się w głąb legowiska po kociaka.
Zestresowany kociak nie wiedział za bardzo co zrobić. Jak zostanie przy ziołach ciotka wścieknie się, że ich podsłuchiwał, ale też choćby chciał nie zdąży wrócić niezauważony do legowiska. Złapał się za łebek zdezorientowany. Co powinien zrobić? Czy było jakieś wyjście z tej sytuacji, które nie kończyło się rozgniewaniem ukochanej cioci? Rozejrzał się szybko dookoła siebie, licząc, że wpadnie mu jakiś pomysł do łebka. Może jak zje jakieś zioła odzyska szybko siły i będzie mógł bez problemowo wrócić do treningu? Wśród licznych ziół starał się znaleźć coś co go postawi na nogi i wzmocni na długą wyprawę z mentorką. Opierając swoją wiedzę na tym księżyc temu pokazywał mu wujek Lśniący, wziął do łapki małe czerwone owoce. Wyglądały niepozornie, wręcz apetycznie do tego pachniały kusząco. To na pewno musiało być to.
— Żywiczna Łapo, czy ty naprawdę chcesz mnie dziś doprowadzić do załamania? — syknęła zdenerwowana kotka, zauważywszy brak kociaka w legowisku.
Żywica trochę się zląkł krzyku cioci, lecz przełknął ciężką gulę w gardle i wyszedł za ziół. Zimorodkowa Pieśń zmierzyła kociaka wzrokiem i już otworzyła pysk, by skomentować jego zachowanie, jednak liliowy pokazał cioci łapkę z czerwonymi jagodami.
— B-bardzo przepraszam ciociu, te j-jagódki na pewno postawią mnie na nogi i możemy wracać na trening — mruknął niepewnie, widząc zaskoczenie na pysku kotki.
— Żywico, nie jedz tego! — krzyknęła wojowniczka, rzucając się w kierunku ucznia.
Ten jednak zdążył włożyć czerwone kuleczki do pyska i zacząć je przeżuwać. Widząc zdenerwowanie kotki, spojrzał na nią zdziwiony.
O jej chodziło tym razem? Przecież zaraz pójdą na ten trening.
— Wypluj to! Wypluj!— darła się mentorka, potrząsając kociakiem.
Żywiczna Łapa przestał przeżuwać i połknął zawartość paszczy. Spojrzał na ciocię przerażony.
Czyżby znowu zrobił coś nie tak?
— Zimorodkowa Pieśnio, co się stało? — zapytał zmartwiony Sokole Skrzydło, podbiegając prędko do kotki.
Kociak przenosił wzrok z Zimorodkowej Pieśni na medyka, próbując zrozumieć o co im chodziło.
— Połknął jagody ostrokrzewu — odparła pośpiesznie mentorka.
<Zimorodkowa Pieśnio?>
No i co ja mam odpisać? Będą mu z przełyku wyjmować czy może jest coś łagodzące efekty? xd W ogóle dlaczego medycy przechowują w legowisku truciznę?
OdpowiedzUsuńMyślę, że Sokole może dać mu coś na wymioty. Nie wiem czemu przechowują trucizny, ale skoro Księżycowy Pył otruł czymś Cyprys to najwidoczniej trzymają też inne, możliwe, że do eutanazji
UsuńSpoko, spoko. Zresztą Żółty Kieł też trzymała, więc... Czego ja się znowu czepiam? :P
UsuńTrucizna przydała się właśnie do ulżenia w cierpieniu Jaśminowi~
Usuń