Przeklęte Klifiaki!
Aronia poczuł jak rośnie w nim gniew, a sierść na karku się jeży.
Przecież mieli sojusz! Jakim prawem te parszywe szczury śmiały ich atakować?
Bez zastanowienia wbiegł w tłum kotów, starając znaleźć sobie jakiegoś przeciwnika. Musiał pokazać tym mysim strawą gdzie kraby zimują oraz jak wielki błąd popełniły atakując jego wspaniały klan. Widząc znajomą szarawą kotkę, jego gniew sięgnął zenitu i wysunął pazury. W końcu pożałuje tego, jak go wykiwała z piszczkami! Nie wiele myśląc, rzucił się na zajętą walką z Niedźwiedzim Futrem wojowniczkę, zatapiając zęby w jej karku. Kurdupel, jeszcze nie zauważywszy kto na niej siedzi, warknęła i zaczęła wierzgać, próbując zrzucić zbędny balast z grzbietu. Klifowa Łapa trzymał się mocno kotki i nieudolnie starał się powalić Sroczy Żar, jednak jego ciężar nie wystarczył, by przygnieść ją do ziemi. Zaczął więc wściekle drapać rywalkę po udach, mając nadzieję, że tym osłabi Klifiaka. Kotka, ku rozczarowaniu Aronii, jedynie stęknęła i przewróciła się na grzbiet, przygniatając przy tym ucznia. Odwróciła się do śmiałka, który zaatakował ją od tyłu i widząc dobrze jej znane biało-czarne futro w jej oczach zapłonął żywy ogień. Na pysku Sroczego Żaru automatycznie pojawił się grymas, a futro napuszyło się przez co kotka wyglądała na dwa razy wyższą.
Aronia nie mógł zaprzeczać, że poczuł teraz lekką obawę przed tym Klifiakiem.
— TO TY! — warknęła wściekła, przyszpilając jednym sprawnym ruchem kocurka do podłoża.
Ten pisnął mimowolnie i rozejrzał się nerwowo za jakąkolwiek pomocą, lecz zajęte walką koty nawet nie zauważyły powalonego ucznia.
Czy nikt go nie uratuje przed tą klifową świruską?
— Myślałeś, że ujdzie ci na sucho dręczenie Łabądka, co? Oj nie tym razem... — mruknęła zadowolona z siebie, zobaczywszy strach w oczach bicolora. — Hmm... jakby cię tu okaleczyć, byś miał wystarczającą nauczkę — zaczęła się zastanawiać, zbliżając łapę z wysuniętymi pazurami do pyska Klifowej Łapy.
Kocurek rozpaczliwie próbował przypomnieć sobie coś z treningu z Lipową Gałązką, lecz przez stres nie potrafił logicznie myśleć. Zaczął szamotać się jak głupi i drapać zajadle wojowniczkę po łapach, mając nadzieję, że to przyniesie jakiekolwiek efekty. Ku rozpaczy ucznia jednak nie dało, a wręcz rozbawiło kotkę. Aronia poczuł się bezsilny. Jego ciało zaczęło drzeć mimowolnie, a serce bić jak szalone, że aż czuł jego pulsowanie w uszach. Klifowa Łapa wiedział, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi może pożegnać się z okiem, a może i nawet życiem. Zdesperowany uderzył z całej siły łbem kotkę w głowę. Wojowniczka nieco zdezorientowana tym atakiem, odsunęła się od kocurka i złapała się za bolące czoło. Widząc jej lekkie oszołomienie, Aronia postanowił nie marnować ani chwili dłużej i rzucił się na nią z pazurami. Po chwili koty zamieniły się w szaro-czarno-białą kulę futra, która taranowała wszystko dookoła i wpadała na pobliskie koty. Zarówno kocurek jak i kotka zaczekali tylko na okazję, chwilę nie uwagi przeciwnika, by wbić swe kły w jego gardło i zakończyć tą walkę. Pewnie i drapanina kotów trwałaby w nieskończoność, gdyby ktoś nie odciągnął Klifowej Łapy od kotki za ogon. Kocurek posłał wściekłe spojrzenie śmiałkowi, który miał czelność przeszkadzać mu w spuszczaniu łomotu Klifiakowi, widząc jednak sprawcę ów czynu, mina mu zbledła, a uszy upadły.
Teraz zamiast jednej rywalki miał dwie.
Zimorodkowa Pieśń przyglądała się bicolorowi z obojętnością, jakby fakt, że równie dobrze mogłyby mu zaraz odebrać życie nie robił na niej jakiegoś większego wrażenia. Siostry spojrzały po sobie po czym rzuciły się na Klifową Łapę. Aronia próbował się bronić przed atakami kotek, jednak wiedział, że jest bez szans przeciwko dwóm dorosłym przeciwniczkom. I pomimo że były one durnymi kotkami, nawet taki arogancki kocurek jak Aronia wiedział, że nie wygra tej walki. Z czasem jego obrona słabła pod natłokiem ataków wojowniczek i z każdym następnym atakiem Klifiaków zdobywał coraz więcej obrażeń. Gdy Zimorodkowa Pieśń przejechała mu pazurami po pysku odwaga i chęć ochrony klanu kocurka zniknęła. Zdesperowany uczeń próbował uciec kotkom, szukając rozpaczliwie pomocy.
W końcu nie chciał umierać.
Szczególnie tak młodo.
Przebierając łapami jak najszybciej potrafił, próbował zgubić pościg wśród walczących kotów. Oglądając się co chwilę do tyłu, odkrył, że siostry tak szybko mu nie odpuszczą. Uparcie podążały za uczniem, coraz bardziej skracając odległość pomiędzy nimi. W końcu Sroczy Żar powaliła kocurka, wskakując na grzbiet młodzika. Ten ze świstem padł u łap Guzowatej Łapy. Siostra wpatrywała się w brata zdziwiona, jednak widząc wrogie wojowniczki, najeżyła się. Bez zastanowienia ruszyła na pomoc rodzeństwu i wskoczyła na mniejszą kotkę, spychając ją z Aronii. Następie wgryzła się jej boleśnie w ucho. Sroczy Żar jęknęła i zamachnęła się mocno, zrzucając Porzeczkę z siebie. Guzowata Łapa upadła niedaleko brata i wypluła z pyska kawałek ucha Klifiaka. Kotka widząc leżący na ziemi kawałek małżowiny usznej, jęknęła i załapała się za strzępki ucha, wściekle sycząc na młodziki. Klifowa Łapa poderwał się, by pomóc Porzeczce, lecz nim zdążył dobiec do siostry, został odepchnięty przez niewielkiego czarnego kociaka. Maluch pomimo swojego niepozornego wyglądu i strachu w oczach, walczył zajadle, nie pozwalając odejść Klifowej Łapie, który co uderzenie serca, próbował polecieć do siostry. W końcu nie mógł zostawić Guzowatą Łapę na pastwę tym lisich bobków. Tym bardziej, że Klifiaki otoczyły liliową. Wrogie wojowniczki zaczęły okrążać kotkę, sycząc i prychając na młodszą. Ta lekko zdezorientowana stała w środku, starając się obserwować obie przeciwniczki jednocześnie. W końcu Zimorodkowa Pieśń rzuciła się na uczennicę i nim młodsza zdążyła jakkolwiek zareagować, pointka przejechała jej pazurami po pysku. Guzowata Łapa wrzasnęła przeraźliwie, przykładając łapę do oczodołu. Z pyska kotki sączyła się galaretowane maź zmieszana z krwią. Klifowa Łapa poczuł jak coś w nim pęka. Przejechał kociakowi pazurami po brzuchu i podbiegł do bezbronnej siostry. Wiedział, że teraz on musiał ją chronić. Wściekle sycząc drapał Zimorodkową Pieśń, próbując odpędzić ją od rannej. Sroczy Żar wykorzystała nieuwagę kocurka i zatopiła pazury w jego grzbiecie, powalając przy tym Aronię. Jej siostra ruszyła w kierunku rannej Guzowatej Łapy.
Ich sytuacja była beznadziejna.
Klifowa Łapa próbował się bronić przed szarą kotką, jednak bez skutecznie. Jej pazury wbijały się coraz mocniej w jego ciało. Wojowniczka potraktowała go jak ostrzałkę po pazurów, równymi liniami jeździła nimi po grzbiecie kocurka. Bicolor słysząc piski i jęki, mógł stwierdzić, że Guzowatej Łapie też nie idzie najlepiej. Kocurek już chciał się poddać, gdy nieoczekiwanie ktoś zepchnął Klifiaka z grzbietu bicolora. Obolały Aronia podniósł się, by spojrzeć na swojego wybawcę. Na jego pysku pojawiła się ulga, kiedy zobaczył Dębowe Futro odganiającego Sroczy Żar. Uparta kotka nie dawała za wygraną, próbując się znów dopaść ucznia, lecz gdy czekoladowy wojownik wgryzł się w starą bliznę kotki na grzbiecie, ta jęknęła donośnie, uciekając od nich. Widząc, że ma już jednego Klifaka z głowy, Dębowe Futro podbiegł do Zimorodkowej Pieśni. Prychał i syczał zaciekle, drapiąc kocicę, aż ta odsunęła się w końcu od jego córki.
— Klifowa Łapo, weź ją do medyka — rozkazał mu ojciec, próbując odeprzeć ataki pointki.
Aronia kiwnął posłusznie i chwycił siostrę za kark. Liliowa bez oka i pokryta licznymi ranami żałośnie zwisała mu z pyska. Ostrożnie ciągnął kotkę starego dębu, gdzie mieściło się legowisko medyka. Widząc krew przed wejściem do niego, ukrył na półprzytomną Porzeczkę w krzakach i podszedł do dziupli. Jego oczom ukazał się martwy Dryfujący Obłok z dziurą w gardle. Klifowa Łapa pisnął przerażony widokiem martwego kocura. Nie mieli już medyka! Roztrzęsiony spojrzał na siostrę.
Kto teraz pomoże Guzowatej Łapie?
<Ktoś coś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz